środa, 22 lutego 2017

Rozdział VII

Ze snu wybudziły mnie promienie słońca, które już dawno znajdowało się na niebie, nad taflą oceanu. Jednak ta noc była dla mnie bardzo dziwna śniło mi się, że chciałam iść w nocy na plażę, a w drodze ktoś mnie śledził. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od tej osoby, ale gdy przyspieszyłam krok on zrobił to samo. Facet złapał mnie i usiłował wciągnąć do swojego auta. Wyrywałam się co utrudniało mu zrealizowanie zamiaru. Nagle zobaczyłam, że nadjeżdża jakiś samochód, krzyczałam z całych sił. Na widok zatrzymującego się auta napastnik uciekł, a moim wybawcą okazał się Tom. Odwiózł mnie do domu i dalej nie wiem co się działo, bo się obudziłam.
-Co za koszmarny sen. – Powiedziałam do siebie. Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Sięgnęłam po komórkę, gdy zauważyłam jakąś karteczkę leżącą na szafce nocnej. Byłam ciekawa co się na niej znajduje więc od razu nie czekałam dłużej rozwinęłam ją i zaczęłam czytać. 

Chyba nie wiedziałaś o tym, że na widok krwi mdlejesz :D Ale nie martw się, twoja rana już jest opatrzona. Cieszę się, że nic ci się nie stało. Może wpadnę do ciebie sprawdzić jak się czujesz i czy odzyskałaś przytomność. Dozobaczenia Twój wybawiciel TOM :D”

A jednak to co dziś w nocy wydarzyło to nie był jakiś głupi koszmar, to działo się naprawdę. Trzymałam w dłoniach liścik od Toma i nie dowierzałam. Wszystko nagle się do mnie wracało. W jednej chwili moje ciało zaczął ogarniać strach, który czułam  gdy byłam w nie woli obcego faceta; to uczucie bezradności; lęk, że nikt mi nie pomoże; że to mój koniec. Oczy wypełniły się łzami, bo przecież byłam bliska czegoś co zazwyczaj dzieje się w filmach, a nie w rzeczywistości. Moje serce przyspieszyło, a mój oddech stał się płytki . Cała się trzęsłam i nie mogłam zapanować nad reakcją. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Musiałam się jakoś uspokoić, nic mi już nie groziło. Poszłam sobie zaparzyć herbatkę uspokajającą i po parunastu minutach wróciłam do siebie. Zaczęłam trzeźwo myśleć i zdałam sobie sprawę, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Gdyby ta informacja doszła do moich rodziców… nie, nie mogłam sobie tego wyobrazić. Mogłabym się tylko domyślać i pakować swoje rzeczy. O tym incydencie nie mógł się też dowiedzieć Kevin. Nie byłam pewna tego czy trzymał by język za zębami. Musiałam się jak najszybciej spotkać z Tomem, poprosić go o to by nie mówił nikomu o tym co zaszło minionej nocy. Z drugiej strony kto by pomyślał, że będzie moim bohaterem. Byłam mu winna przeprosiny, bo trochę źle go oceniłam. Piłam ostatni łyk herbatki, gdy zaczął dzwonić mój telefon. Pobiegłam szybko do swojego pokoju by dążyć odebrać. Na wyświetlaczu zobaczyłam jakiś nieznany mi numer, a nie wiele osób go posiada.
- Hallo – Odebrałam lekko zmieszana siadając na brzegu łóżka.
-Cześć, obudziłem cię?? – Usłyszałam niski męski głos, ale był zbyt cichy bym mogła rozpoznać kim jest osoba po drugiej stronie.
- Nie, ale kto dzwoni?? – Spytałam nie pewnie.
- Tom. – Opowiedział, a mnie zamurowało. Jakim cudem miał mój numer czyżby Kevin mu dał? Zastanawiałam się . – Nie pytaj mnie skąd mam numer, bo się nieźle wkurzysz. Powiem ci tylko tyle, że nie czytałem twoich smsów. Choć bardzo mnie to kusiło. – Mówił szybko ale i tak mnie zdenerwowało to, że grzebał moim w telefonie.
- Tom dzisiaj  masz taryfę ulgową, ale jak cię spotkam jeszcze to ci krzywdę zrobię. – Oznajmiłam hamując kłębiące się we mnie nerwy. – A czemu ty mówisz tak cicho?? – Spytałam zaciekawiona.
- Jestem u Kevina, a on ostatnio … wiesz jakby mnie słyszeli to zaraz zaczęłyby się pytania: z kim? O czym? czemu? I tak dalej, a mi się nie chce tłumaczyć. Wole się dowiedzieć jak się czujesz. – Opowiedział, a mi się zrobiło tak dziwnie ciepło w moim brzuchu.
-Tom nie mów nikomu o tym, zwłaszcza Kevin nie może się dowiedzieć. – Poinformowałam go. Im wcześniej wiedział tym było lepiej, a ja miałam tylko nadzieje, że nie wygada się jaki był bohaterski tej nocy, kiedy jego przyjaciele się świetnie bawili na imprezie. Nagle mnie olśniło, przecież Tom miał być na imprezie, a tym czasem ni stąd ni zowąd pojawił się właśnie wtedy kiedy…. To wydawało mi się dziwne. W mojej głowie zaczęły wirować podejrzenia, że może Kaulitz miał coś wspólnego z tym kolesiem. Może mu zapłacił, by mnie trochę nastraszył, a on mógł stać się moim wybawcą. Nie wiedziałam czy byłby zdolny do czegoś tak traumatycznego dla mnie. Jednak nie miałam pojęcia do czego jest zdolny.
- Kaulitz jeśli miałeś coś wspólnego z tym… To wierz mi, że to ci nie ujdzie płazem. – Powiedziałam cicho do siebie.  Moje serce zabiło mocniej, a krew w żyłach delikatnie wrzeć. Gdyby to było ukartowane, nigdy bym mu tego nie wybaczyła, tego jaki był dobry w swojej roli. Jak dobrze grał bohaterskiego, odważnego i troskliwego, kiedy towarzyszył mi w drodze do domu i potem, gdy zemdlałam.
-Niki nie martw się nie powiem nikomu. – Odezwał się, w całym tym zamyśleniu zapomniałam, że jeszcze nie rozłączyłam się z Tomem. – A co jeszcze mówiłaś, bo nie usłyszałem – Zaśmiał się.
-Nie nic. To nie ważne. – Próbowałam się jakoś wyplątać z głupiej sytuacji w jakiej się znalazłam. Zrobiło mi się głupio, ale fakt, że Kaulitz nie dosłyszał sprawiło mi wielką ulgę.
- No spoko. Wiesz  chyba idzie Bill,  więc kończę cieszę się, że się obudziłaś. Wpadnę do ciebie koło dwudziestej, bo pewnie o tej skończymy. Odpoczywaj. Dozobaczenia. – Nic nie zdążyłam powiedzieć, po jego ostatnich słowach usłyszałam tylko dźwięk zakończenia połączenia. Uśmiechnęłam się do siebie, a cała moja podejrzliwość gdzieś odeszła w nieznane. A całe moje ciało przeszło przyjemne ciepło. I znów wróciłam do punktu w którym zaczepiłam wcześniej swoje myśli. Mętlik na temat Toma zapanował nade mną. Zaczęłam się zastanawiać nad korzyściami jakie miałby Tom. Może jego celem faktycznie było to bym miała u niego dług wdzięczności. Ale czy byłby na tyle bezmyślny by mnie narazić na niebezpieczeństwo ?? Chciałam poznać prawdę i dzisiejszego wieczoru musiałam ją z niego wyciągnąć. Nie czekając, zaczęłam sprzątać dom. Nigdy tego nie robiłam, bo w Polsce robiła to za mnie gosposia, ale tu nie miałam służby. Wszystko było w moich rękach; to ja byłam panią domu i obowiązki jakie się z tym wiązały robiłam sama. W końcu stwierdziłam, że przygotuje jakieś jedzenie.  Kolacja nie jest zbyt gestem rodem gwiazdy, ale zawsze to jakiś sposób. Pewnie po całym dniu spędzonym w studiu będzie głodny, więc to chyba będzie dobry pomysł. Bynajmniej tak sądziłam. Miałam cały dzień, cieszyłam się,  że nie musiałam  iść do sklepu, bo przecież ostatnio zrobiłam dość duże zapasy. Przerwałam porządkowanie domu i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i sprawdziłam co jest , by obmyślić co mogę ugotować. W sumie miałam wszystkie potrzebne składniki do przygotowania spaghetti, a Internet na pewno pomoże mi w zrobieniu tego dania. Nie umiałam gotować, ale przyszedł czas najwyższy się nauczyć.  Nie sztuką jest zamówić jedzenie z jakieś restauracji, ale samemu przygotować.  Mając już ułożony plan wieczoru, wzięłam się za dalsze sprzątanie. Choć dom nie należał do małych szybko uporałam się z wycieraniem kurzy, zamiataniem i zmywaniem. Najwięcej czasu zeszło mi jednak z moim pokojem. Nie wypakowane do końca walizki i trochę porozrzucanych ubrań sprawiały, że sypialnia nie była uporządkowana, a wręcz przeciwnie. Gdyby ktoś do niej wszedł pewnie pomyślałby, iż należy on do jakiegoś brudasa, albo osoba, do której należy jest bałaganiarą. Po dwóch godzinach mojej „ciężkiej” pracy pomieszczenie nabrało ładniejszego wyglądu. Wszystkie moje rzeczy znalazły swoje miejsce w szafkach, dużej szafie z lustrem i szufladach. Naszykowałam sobie też świeże ubrania na wieczór. Gdy skończyłam byłam z siebie bardzo dumna i od razu miło było mi patrzyć na efekty i wszechstronność tego pomieszczenia. Może to śmieszne, ale czułam się zmęczona, a kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła siedemnasta. W całym natłoku obowiązków, ani razu nie myślałam o Tomie. Co bardzo mi się spodobało. Zabrałam swoje ubrania i poszłam do łazienki odświeżyć się i w jakimś stopniu przygotować na przyjęcie mojego gościa, który w sumie jakby się trochę wprosił. Weszłam do łazienki i nalałam sobie niezbyt gorącej , ale ciepłej wody zmieszanej oczywiście z moim ulubionym olejkiem do kąpieli. Zdjęłam z siebie ubranie i weszłam do wanny. W trakcie zanurzania swojego nagiego ciała czułam jak przyjemna temperatura cieczy otula mnie w całości. Zamknęłam oczy i moje myśli przywołały postać Kaulitza. Przypomniałam sobie jak trzymał mnie w swoich silnych ramionach, gdy odgonił  faceta i te jego oczy, które wpatrywały się we mnie, kiedy byłam przerażona tym co miało miejsce. Znów zaczęłam się zastanawiać czy Tom byłby zdolny do tego o co go podejrzewałam…. Nie mogłam się zagłębiać w to dalej. Otworzyłam oczy wstając. Wyszłam z wanny i założyłam na siebie duży miękki w dotyku ręcznik. Wytarłam zmoczone części ciała i osuszyłam włosy z nadmiaru wody. Założyłam na siebie czerwoną koronkową bieliznę i zbliżyłam się do lustra. Na czole już nie było opatrunku, widziałam nieco rozcięte miejsce, ale na szczęście krew już nie płynęła z niego. Sięgnęłam do szafki po apteczkę i zakleiłam plastrem ranę. Wysuszyłam włosy i ubrałam się do końca. Mała czarna sukienka, bez ramiączek spoczęła na mojej sylwetce. Idealnie podkreślała linię mojej tali i moje nogi.  Delikatny makijaż podkreślał moje rysy twarzy, a jasno różowy błyszczyk nadawał ustom kuszącego wyrazu. Można było rzec, że byłam gotowa, ale nie do końca. Pospiesznie wróciłam do sypialni, spojrzałam na wyświetlacz zbliżała się dziewiętnasta . Do przybycia Toma miałam jeszcze godzinę, a kolacja nie była jeszcze gotowa. Nie chciałam ubrudzić sobie kreacji więc ze starej , ale dość długiej koszuli zrobiłam fartuch i zeszłam do kuchni. Wyjęłam potrzebne składniki i włączyłam laptopa, by razem z przepisem przygotować danie.

Czas mijał, a Toma wciąż nie było. Nigdy nie lubiłam się spóźniać, a tym bardziej  jak ktoś się spóźniał, choć umawiał się ze mną na konkretną godzinę. Toma nie było już jakąś godzinę, a spaghetti już dawno zdążyło wystygnąć. Miałam dzwonić już do Kaulitza, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-No to teraz zobaczymy. – Powiedziałam do siebie idąc w stronę wejścia do domu. Już zaczynałam mówić co myślę na temat takich sytuacji , ale widok stojącego u progu Kevina skutecznie mnie przed tym powstrzymał. Zmierzył mnie wzrokiem, a ja to doskonale czułam.
- Ehhmm… - Odchrząknęłam – Hej Kev co ty tu robisz o tej porze?? – Spytałam wybudzając go z myśli, które chyba krążyły mu w głowie.
- Hej Niki przepraszam. Ślicznie wyglądasz. – Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dziękuje- Opowiedziałam grzecznie. Miło słyszeć komplementy, a przyznam się, że bardzo to lubiłam. – Ale nie zmienia to faktu, że nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. – Wróciłam do wcześniej zadanego pytania.
-Nudziłem się i pomyślałem, że wpadnę. Wiesz niedawno skończyliśmy z chłopakami pracę nad nową płytą i pomyślałem, że cię odwiedzę. A ty co tak się wystroiłaś jakbyś na randkę szła?? – Jego słowa sprawiły, że poczułam na swoich policzkach powstające rumieńce, a on chyba to zauważył. Uśmiechnął się do mnie nic nie komentując.
- A co nie mogę ładnie wyglądać we własnym domu. – Szybko zareagowałam i w geście oburzenia splotłam swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie no możesz…
- Ohhh…. Dziękuje za powolnie – Cały czas udawałam oburzoną. – Wejdź – Odsunęłam się na bok, by Kev mógł swobodnie wejść do środka. Nie mogłam go przecież trzymać w nieskończoność na zewnątrz. Nie wiedziałam czemu od razu poszedł do kuchni. Zatrzymał się przy kuchni gazowej i zajrzał do garnka.  Łyżką nabrał trochę sosu do spaghetti i spróbował trochę. Potem otwierał każdą z szafek i czegoś szukał jak się okazało poszukiwanym przedmiotem był talerz. Nałożył na niego trochę długich klusków i polał je wcześniej spróbowanym sosem. Usiadł przy stole, a ja cały czas się na niego patrzyłam.
- Smacznego – Powiedziałam jak gdyby nic.
- Przepraszam ale jestem  strasznie głodny. A tak na marginesie dobre spaghetti. – Uśmiechnął się niewinnie, a ja podniosłam tylko brwi do góry. – To była kolacja dla Toma – Pomyślałam, ale głośno tego nie powiedziałam.
-Pierwszy raz gotowałam, nie miałam ochoty wybierać się na miasto. – Wypaliłam bez żadnych emocji. – Cieszę się, że ci smakuje. – Dodałam obserwując jak kosztuje moje własnoręcznie przyrządzone danie.
- Serio?? Pierwszy raz gotowałaś?? – Spytał podnosząc głowę z nad talerza. Spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony. – No to skoro ty tak gotujesz pierwszy raz to muszę częściej cię odwiedzać na kolację, a mniej jeść z chłopakami. – Zaśmiał się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam na dźwięk jego słów. Miło kiedy ktoś docenia trud jaki się w coś włożyło. –Nie wszyscy to doceniają .- Pomyłam, a bynajmniej tak mi się wydawało, bo siedzący Kevin usłyszał mnie
- Czemu nie wszyscy?? Czekałaś na kogoś??
-Oj nie ważne, ta osoba i tak już nie przyjdzie. -  Wyznałam obojętnie, ale po tych słowach nagle posmutniałam. Jaka część mnie chciała, by brązowooki mężczyzna zawitał w progu moich drzwi, a rozum próbował racjonalnie wytłumaczyć mi, że może i lepiej się stało.                 Sama nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, czułam się wewnętrznie rozdarta. Kto by pomyślał, że kilka dni w mieście Los Angeles doprowadzi mnie to takich odczuć. Nie, to pewien mężczyzna i jego obecność sprawia, że moje zamiary co do normalnego życia przestają mieć znaczenie. – Boże co ja w ogóle … Niki ogarnij się. – Pomyślałam, natłok myśli sprawił, że zapomniałam o tym, iż Kev jest u mnie i siedzi naprzeciwko mnie.
- A kto już nie przyjdzie?? – Spytał zaciekawiony i wyraźnie się mi przyglądał. – Czyżbyś dziś kogoś poznała ?? – Uśmiechnął się podejrzliwie.
-Kevin to moja sprawa. Może kiedyś się dowiesz. – Odparłam drapiąc się po głowie.
-Ejj… co ci się stało?? – Spytał nagle, a ja zorjętowałam się, że odsłoniłam moją ranę.
-Ahh… ta rana no czole??
-Tak, co ci się stało?? – Powtórzył lekko przejęty.

- A to nic takiego uderzyłam się w głowię kiedy sprzątałam. – Okłamałam go – Czasem jestem straszną niezdarą- Zaśmiałam się, by dalej brnąć w kłamstwo. Co miałam mu innego powiedzieć?? Że czekałam na Toma, bo miał do mnie zawitać. Przecież zaraz by podejrzewał, że coś jest nie tak. Jeszcze nie tak dawno zapierałam się przy swoim celu, w którym znajomość z Kaulitzem by mi tylko przeszkadzała. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz