Rozdział
VI
-
Posłuchaj mnie, bo nie mam najmniejszej ochoty się powtarzać. – Warknął patrząc
prosto w moje oczy, a ja stałam osłupiona może trochę przerażona, bo nigdy nie
znalazłam się w takiej sytuacji. – Nie masz prawa mnie osądzać, a tym bardziej
mówić takich rzeczy o mnie, skoro nawet nie masz pojęcia jaki jestem. Nie wiem
skąd przyszło ci do głowy, że wykorzystuje dziewczyny, a właściwie mogę się
domyślać. Jednak jeśli się nie mylę to powiem ci, że to show-biznes stworzył
takiego za jakiego mnie uważasz. Ta opinia, choć nie do końca prawdziwa jest mi
przypisana. – Mówił chcąc do mnie w jakiś sposób do mnie dotrzeć. Był poważny i
też tak wypowiadał każde zdanie, podniesiony lekko ton sprawiał, że nie miałam
odwagi skomentować jego słów, na które moje ciało reagowało drżeniem tak
impulsywnym, a jednocześnie nawet nie dostrzegalnym dla Toma. Nachylił się nad moim uchem, był tak blisko,
że słyszałam jego oddech i czułam go na szyj. Przeszedł mnie dreszcz, delikatny
i nawet przyjemny, a czując to mimowolnie zamknęłam oczy. – Przyznam się… -
Szptał – Lubię gdy kobiety oddają mi się bez wahania, ale też lubię na nie
patrzeć, zwłaszcza gdy są tak piękne jak ty Nicol. – Na te słowa szybko
otworzyłam oczy, bo czułam, że właśnie to robię, że właśnie mu się oddaje… Po
chwili Tom był już w tej samej pozycji, w której był wcześniej. – Tak więc droga Niki, nie zawsze wszystko co
przeczytasz, czy usłyszałabyś w wywiadach musi być prawdą. – Zakończył, a kącik jego ust uniósł się, ale nie był
widoczny z daleka tylko ja go widziałam będąc twarzą w twarz. Za taki moment
pewnie każda fanka oddała, by wszystko. Chociaż znając życie na parzeniu się
oko w oko by się nie skończyło. Gdy nagle ponownie poczułam jego oddech blisko
mojej twarzy. Tom centymetr po centymetrze zmniejszał odległość w jakiej się
znajdowaliśmy. Czubki naszych nosów już niemalże się dotykały, a usta
delikatnie się muskały.
-Tom nie. –
Odezwałam się cicho po długim czasie milczenia. –Tom nie!! – Krzyknęłam gdy
zorientowałam się, że pierwsza próba mojego protestu nie miała żadnych
oczekiwanych skutków. Odepchnęłam go, gdy w końcu znalazłam w sobie odwagę, by
się przed nim bronić. – Tom jesteś
zwykłym kłamcą !!! – Gniew jaki momentalnie się we mnie zebrał wybuchł jak
wulkan na jednej z wysp. – Najpierw udajesz urażonego, zdenerwowanego, mówisz,
że to co powiedziałam nie jest prawdą, że to co piszą o tobie w gazetach to
jakieś bredni i maska show-biznesu, tłumaczysz się bym zmieniła o tobie zdanie,
a po chwili próbujesz mnie pocałować mimo, iż tego niechęcę. – Patrzyłam na
niego z pogardą, nagłym obrzydzeniem. –
Zaprzeczasz sam sobie Kaulitz. – Dodałam.
- Niki
myślałem, że chcesz… że mi pozwalasz… Widziałem jak zareagowałaś gdy szeptałem
ci do ucha – Usprawiedliwiał się, patrząc na mnie wielkim brązowymi oczami.
-Nie Tom, to
ty tego chciałeś i wmówiłeś sobie, że ja tego też chcę. Co innym dziewczynom
mówisz to samo?? Zresztą nie chcę cię już dłużej słuchać! Wyjdź z mojego domu i
wracaj na imprezę ! – Wskazałam palcem drzwi, a on jeszcze raz popatrzył na
mnie oczami zbitego psa, by później wykonać bez słowa to co mu kazałam.
Usłyszałam trzask drzwi i już wiedziałam, że zostałam sama. Jedno mogłam mu przyznać i za to gdybym mogła
i gdyby była taka dziedzina przyznać nagrodę. Potrafił perfidnie kłamać w żywe
oczy, tego nawet ja nie umiem zrobić jak on. Spojrzałam jeszcze raz na
zamknięte drzwi. – Ma tupet – Skwitowałam pod nosem. Nie mogłam uwierzyć w to,
że on jest zdolny do tak wrachowanego mydlenia oczu. Prawie już uwierzyłam, już
prawie dałam się nabrać tym jego słowom,
czekoladowym oczom i jemu całemu. – Boże Niki opanuj się. – Powiedziałam
sama do siebie uderzając otwartą dłonią w czoło. – Przecież to co on mówił było
tylko sztuczką byś zmiękła. Tacy ludzie jak Tom się nie zmieniają. – Myślałam o
nim, chodząc po całym pokoju chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie, miejsce.
Jednak ciężko było znaleźć. Tom odebrał mi nawet ochotę, by wrócić do
komponowania… I znowu moje myśli wrócił do Kaulitza. A już tak się cieszyłam,
już czułam radość z gry i wystarczyło tylko pojawienie się Toma w moim domu;
ten jego uśmieszek tak wkurzający kiedy mówił o mnie i wydarzeniach wczorajszej
imprezy; wystarczyły krótkie ale sensowne usprawiedliwienie, które i tak nie
miało żadnego znaczenia, bo wystarczył tylko jeden ruch by zniszczyć to w co chciał
bym wierzyła.
Z moich myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon,
podeszłam do niego, a na wyświetlaczu ukazał się napis „MAMA”. Wzdychnęłam
ciężko, bo tego mi jeszcze brakowało dzisiejszego wieczoru. Męczącej rozmowy z mamą.
Nie to, żebym nie chciała z nią rozmawiać, ale no cóż nie uśmiechało mi się
tłumaczyć jej czemu jestem w złym humorze, dawać wymyślnych argumentów, czy też
opowiadać o tym co robiłam ostatnio.
-Cześć mamo.
– Powiedziałam jakby zaspanym głosem, chcąc udać, że spałam, a jej telefon mnie
obudził.
-Oj chyba
znowu cię obudziłam. – Zaśmiała się
wesoło.
-Może ale
nie dziw się, bo przecież w Stanach jest trochę później niż w Polsce.
- No może
ale przecież to nie jest jakaś duża różnica. Co tam słychać??
- Wszystko
dobrze jakoś leci trochę się tu nudzę, bo Kevin jest zajęty pracą, a ja nie zdążyłam nawet kogoś poznać. – Po części zaczęłam kłamać, ale gdybym jej
powiedziała o Tomie i Billu to pewnie skończyło by się to wywiadem kim są, czym
się zajmują i tak dalej.
-Nicol
jeszcze poznasz kogoś, przecież jesteś parę dni w LA.
-Tak, tak
mamo wiem. A u was co tam ??
Mama jak
zawsze mówiła, że wszystko w porządku, że dużo pracy, tata też całymi dniami
zajęty. Starała się mówić jakby to nie było nic nowego, ale i tak wiedziałam,
że ona każde nowe zlecenie traktuje tak jakby było ono jej pierwszym, kiedy
zaczynała swoją karierę. Ja rzadko
czułam taki zachwyt co do mojej kariery. Chociaż kiedy wychodziłam na scenę i
prezentowałam swoje utwory ogarniało mnie wielkie szczęście, a widok moich
fanów jak bawią się razem ze mną jeszcze bardziej mnie napełniał radością. To było niesamowite przeżycie, ale takie samo
czuję teraz będąc nie znaną dla nikogo osobą.
-Kochanie
dzwonił do mnie wczoraj twój menadżer i ma dla ciebie świetną wiadomość. Jeden
z tych znanych w zespołów chce nagrać z
tobą płytę. Jednak nie pamiętam jak się nazywa. Ale mówił, że nie musiałabyś
nawet wracać do Polski. – Informowała mnie, a ja niechętnie się skrzywiłam.
-Mamo na
razie żadnych kontraktów ani nic w tym kierunku, nie po to przyjechałam do Los
Angeles. Przyjechałam po to żeby właśnie odpocząć od tego wszystkiego od tej
całej sławy. – Zaprotestowałam stanowczo.
-Ale
kochanie czemu ty…
-Mamo nie i
koniec. Muszę kończyć. Trzymaj się. – Rozłączyłam się. Znając moją rodzicielkę
pewnie zapewniała by mnie, że tylko raz, że po tym nagraniu miałabym spokój,
ale nie dałam się, bo w tej kwestii z pewnością kłamała. Nawet gdybym się
zgodziła to i tak nie miałabym spokojnego życia nawet tu, bo przecież stałabym
się rozpoznawalna, a tego nie chciałam .Było już dosyć późno, a dzisiejszy
dzień, a raczej jego wieczorne godziny dały mi nieźle popalić. Więc położyłam
się chcąc usnąć, pogrążyć się we śnie. Leżałam na łóżku i leżałam, jednak wcale
nie usypiałam. Ubrałam się i wyszłam na taras. Niebo dzisiejszej noc było pełne
gwiazd, a srebrna tarcza księżyca nadawała przepiękne podkreślenie temu
widokowi. Uspokajający szum fal plus delikatna bryza było czymś relaksującym.
Nie wytrzymałam wyszłam z domu, by znaleźć się na plaży. Szłam chodnikiem
omijając sąsiadujące domy. Ulice były puste, a jednak nie do końca. Za moimi
plecami szła jeszcze jedna osoba. Nie widziałam jej kiedy wychodziłam z domu. W
pierwszym momencie wystraszyłam się, że to może jakiś złodziej bądź Bóg wie kim
był ten człowiek. Starałam się nie przejmować się tym, ale dla własnego spokoju
przyspieszyłam krok. Mój oddech był
szybszy, a serce waliło mi w takim tempie, który przeczył temu co chciałam
osiągnąć, zorientowałam się, że ten ktoś również starał się mnie dogonić.
Zaczęłam biec. Po jakimś czasie męczącego biegu stanęłam by złapać tchu i
poczułam jak ktoś mnie mocno ścisnął w talii i unieruchomił moje ręce.
-Puszczaj!!-
Krzyczałam starając się przy tym wyrwać się napastnikowi lecz nie mogłam.
-Co taka
piękna dziewczyna robi sama o tej porze na ulicy. – Usłyszałam niski, męski głos. Ale ta barwa
nie była mi znana.
-Puszczaj
mnie!!! –Ponagliłam jeszcze głośniej.
-Oj przestań
tak się wiercić. Przecież nic złego ci nie zrobię. – Ten obleśny typ zaczął
mnie całować po szyj.
- Zostaw
mnie!!! – Błagałam łamiącym się głosem.
Chciał mnie zaciągnąć nieco dalej, tam gdzie Stało jakieś auto.
-Może
pojedziemy na małą przejażdżkę – Mówił kpiącym tonem.
-Nie!!!
zostaw mnie !!! – Protestowałam. Moje
serce biło jak oszalałe, bałam się, okropnie się bałam. Nikogo nie było kto mógłby mi pomóc.
Tylko ja sama. W trakcie kiedy próbował
mnie wsadzić do swojego samochodu uderzyłam się dość mocno w głowę i mnie
zamroczyło. Jedyne co zdążyłam zobaczyć to jakieś zatrzymujące się auto.
-Niki ! –
Usłyszałam głos Toma.- Nicol nic ci nie jest?? – Spytał kiedy zauważył, że
otworzyłam oczy. -Nie – Powiedziałam cicho. Nagle dotarło do mnie co się
właśnie wydarzyło. Nagle poczułam jakiś
zapach, to były jego perfumy chciałam się podnieść, a Kaulitz pomógł mi w tym.
-Co ty Tu
robisz?? –Spytałam patrząc na niego.
-Wiesz
przejeżdżałem tędy i gdy zobaczyłem co się dzieje od razu zareagowałem. –
Odpowiedział cicho patrząc na mnie taki przejętym spojrzeniem.
–Aha… Nie
wiem co by się ze mną stało gdybyś nie jechał tędy. – Mówiłam, a z oczu po
płynęły mi łzy. Zaczęłam mocniej płakać, a wtedy on przytulił mnie do
siebie - Nie płacz. Już nic ci się nie
stanie. – Powiedział cicho gładząc mnie po głowie i plecach. Ta chwila zaważyła
na mojej opinii na jego temat. Może i chwilami zachowywał się jakby był panem i
wszystko robił na co miał tylko ochotę, ale potrafił też stanąć na wysokości
zadania i pokazać tę bardziej ludzką naturę. Potrafił być czuły i opiekuńczy,
tak bynajmniej sądziłam kiedy starał się mnie uspokoić.
-Choć zawiozę
cię do domu. Nie możesz sama wracać. – Pomógł mi wstać i dalej jego silne
męskie ramiona oplatały moja talię.
Jechaliśmy
prosto do mojego domu w drodze nie rozmawialiśmy. Po jakiś paru minutach już
byliśmy na miejscu. W moich trzęsących się jeszcze dłoniach trzymałam klucz i z
trudem trafiłam w dziurkę. Nie mogłam
opanować nerwów. Kaulitz chyba to
zauważył i pomógł mi, a ja nieśmiało się do niego uśmiechnęłam. W końcu
weszliśmy do środka.
-Masz
apteczkę?? – Spytał.
-Po co ci??-
Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz
chciałem opatrzyć ci tą ranę na czole. – Przyłożyłam palce mojej dłoni do rany.
Popatrzyłam na krew na opuszkach palców i w jednym krótkim momencie zrobiło mi
się ciemno przed oczami…
Hej! Zaraz zabieram się do czytania od początku! Fajnie widzieć, że jeszcze ktoś pisze fan fiction o th, sama zastanawiam się czy po tylu latach nie kontynuować :) Więc pisz! Pozdrowienia !! D.
OdpowiedzUsuń