niedziela, 9 października 2016

Hej Wszystkim bardzo mnie ciekawi co sąddzicie o moim opowiadaniu, dlatego byłabym wdzięczna gdybyście swoje zdanie pozostawili pod Rodziałem V :D Z góry wielkie dzięki :D


Rozdział V

Na drugi dzień obudziłam się z okropnym bólem głowy, nawet najcichszy dźwięk sprawiał, że miałam wrażenie jakby stado słoń przeszło po mnie. Nigdy jeszcze nie czułam się tak źle. W ustach miałam nie przyjemny posmak, a gardło było niczym Sahara. Nawet nie chciałam patrzyć na własne odbicie w lustrze, bo już widziałam ten rozmazany makijaż, poczochrane włosy i bladą twarz, jakbym była córką młynarza. Patrzyłam w sufit i jeszcze trochę kręciło mi się w głowie. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka, nawet nie chciało mi się ubierać, więc założyłam szlafrok i moje puchate kapcie. Zeszłam na dół prosto do kuchni. Spojrzałam w telefon schodząc po drewnianych schodach. Miałam jedną wiadomość od Kevina. „Jak się czujesz imprezowicz ko?”
„A jak mam się czuć ?? „ Odpisałam mu. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam komórkę do kieszeni.  Odkąd przyjechałam do Los Angeles Kevin zachowuje się jak mój starszy brat, którego nigdy nie miałam. Cieszyło mnie to i jakoś dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
-Kevin jak tylko zjawisz się u mnie obiecuje ci, że twoje dni są policzone za to, iż pozwoliłeś mi na to bym doprowadziła się podczas imprezy do takiego stanu – Powiedziałam do siebie trzymając się za bolącą głowe. Kiedy nastawiałam wodę na kawe, myślałam nad dzisiejszą nocą i zdałam sobie sprawę, że  mało co z niej pamiętałam. Jedyne co zachowało się w mojej głowie to początek imprezy i na moje nieszczęście ten incydent z tym facetem podczas tańca, plus jeszcze rozmowa z Kev, a później już nic. Miałam tylko nadzieję, że nic głupiego nie robiłam. Nie chciałabym później słyszeć na swój temat jakiś żartobliwych uwag ze stron osób, które mnie znają. Woda zaczęła się gotować, wyłączyłam ją i zalałam kubek. Po chwili szklane naczynie wypełniła czarna ciecz. Posłodziłam dwoma łyżeczkami cukru ciepły napój, zamieszałam i wzięłam niewielki łyczek. Tego dnia piłam kawę bez mleka. Nie wiem czemu, ale jakoś tak wyszło samo. Może to kolejna zmiana w moim życiu – Pomyślałam. Poszłam do salonu i dopiero dzisiaj zauważyłam stojące za ścianą pianino. – Może trochę popracuję – Pomyślałam patrząc na instrument. Kusiło mnie więc odłożyłam kubek z kofeiną na niewielki stolik obok  i zasiadłam na miejscu na wprost, jedną ręką przejechałam po klawiszach. Nacisnęłam najpierw jeden później drugi. Jednak na dźwięk instrumentu o tej porze nie byłam gotowa;  nie czułam się na siłach, za bardzo doskwierał mi ból głowy. Usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakąś komedie, na którą akurat trafiłam. Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, chciałam się poddać leniuchowaniu spędzić cały dzień w piżamie. Delektowałam się smakiem kawy, śmiejąc się przy tym z filmu. Gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka. Wzdychnęłam ciężko i podniosłam się z kanapy.  Podeszłam do drzwi, a u ich progu zobaczyłam Kevina.
-Cześć. – Przywitałam go krótko uśmiechając się do niego serdecznie.
-Hej. Ty dopiero wstałaś??
-Nooo…. Jak widać na załączonym obrazku.
Wiedziałam, że stoję przed nim w piżamie i szlafroku. Nawet się tego nie wstydziłam, czułam się przy nim swobodnie. Jego mina, która malowała się na jego twarzy dawała mi do zrozumienia, że trochę peszy się czuje w zaistniałej sytuacji.
- No przecież jestem u siebie w domu. – Dodałam po chwili ciszy. – A ciebie co do mnie sprowadza?
-Wiesz chciałem sprawdzić jak się czujesz po wczorajszej imprezie. Dałaś wczoraj czadu. – Zaśmiał się.
- Hymm… wejdź do środka- Zaprosiłam odsuwając się na bok, by mógł przejść dalej i poszliśmy do kuchni. – A więc mówisz, że dałam czadu??  – Powtórzyłam słowa kumpla. Przygotowując mu kawę dla swojego gościa.
-Nooo… nie wiedziałem, że z ciebie taka łowczyni mężczyzn. – Przyznał śmiejąc się przy tym, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Że co?! – Krzyknęłam. – Kevin co się wczoraj działo???  
-To ty nic nie pamiętasz, że tak się dziwisz??
-Ty mnie głupio nie pytaj. Tylko gadaj co wczoraj…
-Dobra powiem ci. A więc kiedy skończyliśmy rozmawiać przy barze, ty poszłaś na parkiet bawić się. Co jakiś czas podchodzili do ciebie inni faceci i prośli cię do tańca, albo stawiali ci drinka, po którym znowu się bawiłaś. Kiedy już nudził ci się partner odchodziłaś od niego i znowu przez jakiś czas tańczyłaś sama. – Kiedy mówił czułam jak na moich policzkach tworzą się wypieki. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, ale słuchałam go dalej nie przerywając mu - Choć z jednym bawiłaś się najdłużej. Może dla tego, że nie odstępował cię na krok. Nawet odwiózł cię nawet do domu.
- Kto to był??? Czy ja z nim?? – Spytałam już całkowicie pogrążona we własnym wstydzie.
- Yyyy… - Zaciął się – Noo więęccc to… ehhh to był Tom. – Wyjawił w końcu.
- Jassnna cholera, to nie mógł być kto inny tylko ON !! – Przeklęłam siarczyście. – Kevin czy ja z nim… no wiesz.. zrobiłam coś czego mogę teraz żałować??? – Wypytywałam nerwowo. W duchu modliłam się o to, by to co mi do głowy przyszło nie miało miejsca.  Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Niki my z Billem wróciliśmy oddzielnie, wiesz poznaliśmy fajne dziewczyny i zostaliśmy dłużej. Ty już nie byłaś w stanie … więc Tom zadeklarował, że się tobą zaopiekuje. A patrząc na ciebie to wykonał swoją obietnicę. Jesteś cała i zdrowa we własnym domu. – Tłumaczył.
- Czyli nie wiesz czy z nim się przespałam ???
-No nie.- Zaśmiał się rozbawiony - Sama musisz go zapytać. Kiedy dzisiaj spotkaliśmy się w studio nie wspominał, że spędził noc. Pewnie i tak by mi nie powiedział. Ale pytałem Billa, a on wyznał, że kiedy wrócił Tom już spał u siebie.
Nie wierzyłam albo nie chciałam wierzyć w to co mówił do mnie. Jeszcze ta niepewność jaka przenikała mnie na wylot. Nie mogłam dłużej wytrzymać, nie wiedziałam czy mam być zła na siebie czy na Kevina. W gruncie rzeczy jestem dorosła i doskonale wiem, że jestem odpowiedzialna za to co robię nawet po pijanemu. Jedyne co w tym wszystkim jest do bani to, to , że czeka mnie rozmowa z Tomem o tym co działo się kiedy mnie odwoził do domu.
- No Oki.
- Niki wiem, że Tom to kobieciarz, ale nie oceniaj go pochopnie. Wbrew temu co się o nim słyszy i czyta to w porządku facet. – Zapewnił mnie. Nie wiem czy chciał mnie przekonać, że Tom się ze mną nie przespał czy po prostu uspokoić. Ale uczucia jakie mną targały były zbyt silne, bym przyjęła jego słowa z oczekiwanym wynikiem.
- Dobra nie wracajmy do tego…
-Pogadaj z nim szczerze i będziesz wiedziała czy coś między wami zaszło.  – Przerwał mi w pół zdania.
- Kevin rzecz w tym, że ja nie chce z nim rozmawiać, a tym bardziej go widywać. A pomijając ten fakt, to nie ufam mu nie wiem czy byłabym w stanie uwierzyć mu. – Oznajmiłam.  Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dlaczego??
- Ehh.. Po pierwsze to, że z nimi się znam dzięki tobie niweczy mój plany i ty dobrze o tym wiesz, a po drugie nie wydaje mi się bym mogła mu na tyle ufać, nie wygląda na takiego. - Argumentowałam
-Ty też jesteś sława, a co do Tom to sama musisz przejrzeć na oczy jaki jest na prawdę. – Zauważył znów mi wcinając się w zdanie.
-No tak tyle, że ja przyjechałam tu, by odpocząć od sławy i wszystkiego co z tym związane. Zrozum, że gdyby ktoś zrobił nam zdjęcie na przykład jakaś jego fanka lub ktokolwiek inny. Natychmiast pojawiło by się to w sieci, a co za tym idzie w parze dziennikarze zaraz, by węszyli jak te psy myśliwskie i odkryliby kim jestem. – Wyjaśniłam i po czułam jak jakiś ogromny ciężar spada ze mnie.
-Mam nadzieje, że nie powiedziałeś im kim jestem?? – Spytałam chcąc się upewnić.
-Nie no coś ty. Cały czas mówię, że jesteś moją znajomą z wakacji. – Oświadczył .
- I tego się trzymajmy. Ale i tak musze unikać Billa i Toma oraz innych sławnych osób.
-Spoko. Możesz mi zaufać. – Uśmiechnął się. – Jednak to będzie trochę trudne trzymać cię z dala od Toma. Bo znasz mnie, a ja jestem ich znajomym, którego poprosił o to bym  zabrał cię na imprezę, którą urządzają z Billem. – Przyznał wpatrując się w czarną kawę. 
-Wiesz, że nie przyjdę. Wymyśl jakąś wymówkę Powiedz na przykład, że zachorowałam…
- No postaram się ale nie obiecuj, że to coś da. Widzisz bracia Kaulitz są bardzo uparci i dążą do celu za wszelką cenę. – Spojrzał na zegarek wiszący nad wejściem do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy. – Dobra, ja uciekam. Dzięki za kawę. Znów się spóźnię, ale teraz to już chyba będzie u mnie normalne. – Zaśmiał się. – Narazie – Rzucił mi na pożegnanie i wyleciał z mieszkania jak poparzony. W momencie zostałam sama w domu. Zebrałam ze stołu brudne szklanki i poszłam się ubrać w coś normalnego, codziennego.
Przez cały dzień nic nie robiłam, a tak szybko mi minął, że nie zauważyłam nawet kiedy nastał wieczór.  Za oknem już było ciemne niebo, wypełnione masą gwiazd, a ulice oświetlały lampy nocne. Jedni szykowali się na kolejny dzień, by ponownie poświęcić się pracy i obowiązkom, drudzy zaś imprezowali w klubach. A ja no cóż… patrzyłam na stojące pianino, myślałam czy dobrze zrobiłam uciekając od tego co tak bardzo kochałam. Tęskniłam za rodzicami i obsługą, która nadawała wrażenie, że coś zawsze dzieje się w domu, jednak nie tęskniłam, za byciem rozpoznawalną.  Teraz nikt mnie nie znał mogłam swobodnie chodzić tam gdzie mi się żywcem podobało. Nie musiałam się obawiać  fanów, którzy zaraz by mnie zaczepili i prośli o autograf czy wspólne zdjęcie.  Byłam sama, zdana na siebie i w sumie na Kevina, który gdy czegoś potrzebowałam służył swoją pomocą. Dziś mimo wszystko czułam się samotna. Nie przywykłam do takiej ciszy i spokoju. Dopiero teraz to zauważyłam. Wczoraj cały dzień byłam zajęta, przed wczoraj zbyt zmęczona, by cokolwiek dostrzec.
Tak teraz miało wyglądać moje życie??? Pytałam samej siebie w myślach wciąż wpatrując się w stojący instrument. Podeszłam do niego i usiadłam. Zaczęłam grać pierwsze co przyszło mi do głowy, nie wiem kiedy to się stało,że dźwięk wprowadził mnie w twórczy trans. W myślach zaczęłam układać słowa, które w pewnym momencie zaczęły wychodzić z moich ust. Grałam i czułam się cudownie; grałam to co dyktowało mi serce; grałam i nie mogłam przestać. Nic w koło mnie nie obchodziło, nawet nie zwracałam uwagi na dzwonek do drzwi. Przecież zamknęłam je na klucz nikt nie mógł wejść. Przestałam na chwilę grać, by sprawdzić czy ten kto był pod drzwiami już sobie poszedł. Wyjrzałam przez wizjer – nie było nikogo – wróciłam ponownie do salonu. Tym razem wzięłam długopis i kartkę. Grałam i notowałam słowa oraz nuty.
- Bardzo ładne. – Usłyszałam czyjś głos; męski głos. Moje serce biło jak szalone. – Przecież zamknęłam drzwi. – Powiedziałam w myślach do siebie. Odwróciłam się by poznać tego, który wdarł się do mojego domu nie proszony.
-Tom co ty tu…??? Jak przecież drzwi są…?? – Mówiłam zdziwiona.
-No są zamknięte to fakt, ale drzwi na tarasie  już nie. Ehh… trochę mnie to kosztowało by się tu dostać. – Pokazał mi rozerwaną koszulę. Moje oczy były jak pięć złotych.
- A czy wiesz, że to co ty zrobiłeś nazywa się włamanie i jest karalne?? -  Zawiesiłam na swojej klatce piersiowej splątane ręce.
- Teoretycznie masz rację, ale praktycznie niczego nie ukradłem, nikogo nie zabiłem więc można to uznać za wtargnięcie. Ale skoro jestem tu, a ty nie dzwonisz na policję to można to z kolei potraktować jako twoją akceptację mojej obecności. – Uśmiechnął się cwaniacko.
-Praktycznie zawsze mogę się wyprzeć tego, że twoja obecności mi odpowiada. Więc lepiej wyjdź z mojego domu. – Zagroziłam odwzajemniając jego cwaniacki uśmieszek. Modliłam się w duchu, by wyszedł, bo czułam, że rzeczywiście jego obecność jest czymś czego właśnie chce.
-Oj przestań nie ma nic gorszego jak bycie samemu. – Skwitował moje słowa, tym samym ignorując moje groźby.  Posadził swoje cztery liter na mojej sofie, a ja patrzyłam na niego. To było bezczelne, a jednak nie potrafiłam na to zareagować odpowiednio. Przecież on zachowywał się tak jakby był u siebie.
- Czemu nie ma cię na swojej imprezie?? – Spytałam chcąc wybadać przyczynę jego odwiedzin.
-Bo Kevin powiedział, że jesteś chora. Choć kiedy tak teraz na ciebie patrzę to myślę, że to była zwykła bujda, tania wymówka, której nie jestem w stanie zrozumieć.- Przyznał się drapiąc się ręką po głowie. Przejrzał mnie.
-Czego nie jesteś w stanie zrozumieć?? Że po wczorajszej imprezie mam dosyć imprez jak na razie?? – Wymigałam się nie chciałam mu mówić, że głównym powodem mojej nieobecności na ich imprezie jest ich sława i wszystko co z tym się wiąże.
- Hahaha… - Śmiał się, a mi wcale nie było do śmiechu.
-Z czego się śmiejesz ?? – Spytałam patrząc na niego złowrogim spojrzeniem.
-Wiesz przypomniało mi się coś. – Powiedział rozbawionym głosem.
-Niby co? – Wbiłam w niego wzrok.
-Oj no faktycznie wczoraj dałaś trochę czadu, ale powiem ci, że jak wypijesz to taka niedostępna nie jesteś. – Śmiał się dalej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?? – Ciągnęłam go za język, a w środku czułam jak się cała gotuje.
-No nie udawaj głupiej Niki. – Posłał mi oczko – Jesteśmy dorośli.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?? – Warknęłam przez zęby; byłam coraz bardziej u kresu wybuchu.
-Nie no, nie ale powiem ci, że słodko całujesz. – Dalej jego cwaniaki uśmieszek nie schodził mu z twarzy.  Nie wytrzymałam, chwyciłam za poduszkę i zaczęłam go nią okładać z całych sił, a on śmiał się jeszcze mocniej jakby wcale go to nie ruszało. 
- Ty świnio!!!.... Ludzka gnido!!!... Dobrze się czujesz kiedy wykorzystujesz dziewczyny !!!.... – Krzyczałam uderzając poduszką. Tomowi chyba już nie było do śmiechu słysząc moje słowa. Jego śmiech jakby ucichł w mgnieniu oka. Złapał za poduszę wyrwał mi ją z rąk i odrzucił na bok. Wstał nerwowo i zbliżał się do mnie, a ja machinalnie oddalałam się od niego. Nie wiedząc, że za mną  jest ściana. Oparłam się o nią, a on stał przede mną, grodząc mi pole do ucieczki. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Wtedy zobaczyłam ten gniew w jego ciemno brązowych oczach…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz