Rozdział
VII
Ze snu wybudziły mnie promienie słońca, które już dawno
znajdowało się na niebie, nad taflą oceanu. Jednak ta noc była dla mnie bardzo
dziwna śniło mi się, że chciałam iść w nocy na plażę, a w drodze ktoś mnie
śledził. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od tej osoby, ale gdy
przyspieszyłam krok on zrobił to samo. Facet złapał mnie i usiłował wciągnąć do
swojego auta. Wyrywałam się co utrudniało mu zrealizowanie zamiaru. Nagle
zobaczyłam, że nadjeżdża jakiś samochód, krzyczałam z całych sił. Na widok
zatrzymującego się auta napastnik uciekł, a moim wybawcą okazał się Tom. Odwiózł
mnie do domu i dalej nie wiem co się działo, bo się obudziłam.
-Co za koszmarny sen. – Powiedziałam do siebie. Zmieniłam
pozycję z leżącej na siedzącą. Sięgnęłam po komórkę, gdy zauważyłam jakąś
karteczkę leżącą na szafce nocnej. Byłam ciekawa co się na niej znajduje więc
od razu nie czekałam dłużej rozwinęłam ją i zaczęłam czytać.
„Chyba nie
wiedziałaś o tym, że na widok krwi mdlejesz :D Ale nie martw się, twoja rana
już jest opatrzona. Cieszę się, że nic ci się nie stało. Może wpadnę do ciebie
sprawdzić jak się czujesz i czy odzyskałaś przytomność. Dozobaczenia Twój
wybawiciel TOM :D”
A
jednak to co dziś w nocy wydarzyło to nie był jakiś głupi koszmar, to działo
się naprawdę. Trzymałam w dłoniach liścik od Toma i nie dowierzałam. Wszystko
nagle się do mnie wracało. W jednej chwili moje ciało zaczął ogarniać strach,
który czułam gdy byłam w nie woli obcego
faceta; to uczucie bezradności; lęk, że nikt mi nie pomoże; że to mój koniec.
Oczy wypełniły się łzami, bo przecież byłam bliska czegoś co zazwyczaj dzieje
się w filmach, a nie w rzeczywistości. Moje serce przyspieszyło, a mój oddech
stał się płytki . Cała się trzęsłam i nie mogłam zapanować nad reakcją. Nie
wiedziałam co się ze mną dzieje. Musiałam się jakoś uspokoić, nic mi już nie
groziło. Poszłam sobie zaparzyć herbatkę uspokajającą i po parunastu minutach
wróciłam do siebie. Zaczęłam trzeźwo myśleć i zdałam sobie sprawę, że nikt nie
może się o tym dowiedzieć. Gdyby ta informacja doszła do moich rodziców… nie,
nie mogłam sobie tego wyobrazić. Mogłabym się tylko domyślać i pakować swoje
rzeczy. O tym incydencie nie mógł się też dowiedzieć Kevin. Nie byłam pewna
tego czy trzymał by język za zębami. Musiałam się jak najszybciej spotkać z
Tomem, poprosić go o to by nie mówił nikomu o tym co zaszło minionej nocy. Z
drugiej strony kto by pomyślał, że będzie moim bohaterem. Byłam mu winna
przeprosiny, bo trochę źle go oceniłam. Piłam ostatni łyk herbatki, gdy zaczął
dzwonić mój telefon. Pobiegłam szybko do swojego pokoju by dążyć odebrać. Na
wyświetlaczu zobaczyłam jakiś nieznany mi numer, a nie wiele osób go posiada.
- Hallo
– Odebrałam lekko zmieszana siadając na brzegu łóżka.
-Cześć,
obudziłem cię?? – Usłyszałam niski męski głos, ale był zbyt cichy bym mogła
rozpoznać kim jest osoba po drugiej stronie.
-
Nie, ale kto dzwoni?? – Spytałam nie pewnie.
-
Tom. – Opowiedział, a mnie zamurowało. Jakim cudem miał mój numer czyżby Kevin
mu dał? Zastanawiałam się . – Nie pytaj mnie skąd mam numer, bo się nieźle
wkurzysz. Powiem ci tylko tyle, że nie czytałem twoich smsów. Choć bardzo mnie
to kusiło. – Mówił szybko ale i tak mnie zdenerwowało to, że grzebał moim w
telefonie.
- Tom
dzisiaj masz taryfę ulgową, ale jak cię
spotkam jeszcze to ci krzywdę zrobię. – Oznajmiłam hamując kłębiące się we mnie
nerwy. – A czemu ty mówisz tak cicho?? – Spytałam zaciekawiona.
-
Jestem u Kevina, a on ostatnio … wiesz jakby mnie słyszeli to zaraz zaczęłyby
się pytania: z kim? O czym? czemu? I tak dalej, a mi się nie chce tłumaczyć.
Wole się dowiedzieć jak się czujesz. – Opowiedział, a mi się zrobiło tak
dziwnie ciepło w moim brzuchu.
-Tom
nie mów nikomu o tym, zwłaszcza Kevin nie może się dowiedzieć. – Poinformowałam
go. Im wcześniej wiedział tym było lepiej, a ja miałam tylko nadzieje, że nie
wygada się jaki był bohaterski tej nocy, kiedy jego przyjaciele się świetnie
bawili na imprezie. Nagle mnie olśniło, przecież Tom miał być na imprezie, a
tym czasem ni stąd ni zowąd pojawił się właśnie wtedy kiedy…. To wydawało mi
się dziwne. W mojej głowie zaczęły wirować podejrzenia, że może Kaulitz miał
coś wspólnego z tym kolesiem. Może mu zapłacił, by mnie trochę nastraszył, a on
mógł stać się moim wybawcą. Nie wiedziałam czy byłby zdolny do czegoś tak
traumatycznego dla mnie. Jednak nie miałam pojęcia do czego jest zdolny.
-
Kaulitz jeśli miałeś coś wspólnego z tym… To wierz mi, że to ci nie ujdzie
płazem. – Powiedziałam cicho do siebie.
Moje serce zabiło mocniej, a krew w żyłach delikatnie wrzeć. Gdyby to
było ukartowane, nigdy bym mu tego nie wybaczyła, tego jaki był dobry w swojej
roli. Jak dobrze grał bohaterskiego, odważnego i troskliwego, kiedy towarzyszył
mi w drodze do domu i potem, gdy zemdlałam.
-Niki
nie martw się nie powiem nikomu. – Odezwał się, w całym tym zamyśleniu
zapomniałam, że jeszcze nie rozłączyłam się z Tomem. – A co jeszcze mówiłaś, bo
nie usłyszałem – Zaśmiał się.
-Nie
nic. To nie ważne. – Próbowałam się jakoś wyplątać z głupiej sytuacji w jakiej
się znalazłam. Zrobiło mi się głupio, ale fakt, że Kaulitz nie dosłyszał
sprawiło mi wielką ulgę.
- No
spoko. Wiesz chyba idzie Bill, więc kończę cieszę się, że się obudziłaś.
Wpadnę do ciebie koło dwudziestej, bo pewnie o tej skończymy. Odpoczywaj.
Dozobaczenia. – Nic nie zdążyłam powiedzieć, po jego ostatnich słowach
usłyszałam tylko dźwięk zakończenia połączenia. Uśmiechnęłam się do siebie, a
cała moja podejrzliwość gdzieś odeszła w nieznane. A całe moje ciało przeszło
przyjemne ciepło. I znów wróciłam do punktu w którym zaczepiłam wcześniej swoje
myśli. Mętlik na temat Toma zapanował nade mną. Zaczęłam się zastanawiać nad
korzyściami jakie miałby Tom. Może jego celem faktycznie było to bym miała u
niego dług wdzięczności. Ale czy byłby na tyle bezmyślny by mnie narazić na
niebezpieczeństwo ?? Chciałam poznać prawdę i dzisiejszego wieczoru musiałam ją
z niego wyciągnąć. Nie czekając, zaczęłam sprzątać dom. Nigdy tego nie robiłam,
bo w Polsce robiła to za mnie gosposia, ale tu nie miałam służby. Wszystko było
w moich rękach; to ja byłam panią domu i obowiązki jakie się z tym wiązały
robiłam sama. W końcu stwierdziłam, że przygotuje jakieś jedzenie. Kolacja nie jest zbyt gestem rodem gwiazdy,
ale zawsze to jakiś sposób. Pewnie po całym dniu spędzonym w studiu będzie
głodny, więc to chyba będzie dobry pomysł. Bynajmniej tak sądziłam. Miałam cały
dzień, cieszyłam się, że nie musiałam iść do sklepu, bo przecież ostatnio zrobiłam
dość duże zapasy. Przerwałam porządkowanie domu i poszłam do kuchni. Otworzyłam
lodówkę i sprawdziłam co jest , by obmyślić co mogę ugotować. W sumie miałam
wszystkie potrzebne składniki do przygotowania spaghetti, a Internet na pewno
pomoże mi w zrobieniu tego dania. Nie umiałam gotować, ale przyszedł czas
najwyższy się nauczyć. Nie sztuką jest
zamówić jedzenie z jakieś restauracji, ale samemu przygotować. Mając już ułożony plan wieczoru, wzięłam się
za dalsze sprzątanie. Choć dom nie należał do małych szybko uporałam się z
wycieraniem kurzy, zamiataniem i zmywaniem. Najwięcej czasu zeszło mi jednak z
moim pokojem. Nie wypakowane do końca walizki i trochę porozrzucanych ubrań
sprawiały, że sypialnia nie była uporządkowana, a wręcz przeciwnie. Gdyby ktoś
do niej wszedł pewnie pomyślałby, iż należy on do jakiegoś brudasa, albo osoba,
do której należy jest bałaganiarą. Po dwóch godzinach mojej „ciężkiej” pracy
pomieszczenie nabrało ładniejszego wyglądu. Wszystkie moje rzeczy znalazły
swoje miejsce w szafkach, dużej szafie z lustrem i szufladach. Naszykowałam
sobie też świeże ubrania na wieczór. Gdy skończyłam byłam z siebie bardzo dumna
i od razu miło było mi patrzyć na efekty i wszechstronność tego pomieszczenia.
Może to śmieszne, ale czułam się zmęczona, a kiedy spojrzałam na zegarek
dochodziła siedemnasta. W całym natłoku obowiązków, ani razu nie myślałam o
Tomie. Co bardzo mi się spodobało. Zabrałam swoje ubrania i poszłam do łazienki
odświeżyć się i w jakimś stopniu przygotować na przyjęcie mojego gościa, który
w sumie jakby się trochę wprosił. Weszłam do łazienki i nalałam sobie niezbyt
gorącej , ale ciepłej wody zmieszanej oczywiście z moim ulubionym olejkiem do
kąpieli. Zdjęłam z siebie ubranie i weszłam do wanny. W trakcie zanurzania
swojego nagiego ciała czułam jak przyjemna temperatura cieczy otula mnie w
całości. Zamknęłam oczy i moje myśli przywołały postać Kaulitza. Przypomniałam
sobie jak trzymał mnie w swoich silnych ramionach, gdy odgonił faceta i te jego oczy, które wpatrywały się
we mnie, kiedy byłam przerażona tym co miało miejsce. Znów zaczęłam się
zastanawiać czy Tom byłby zdolny do tego o co go podejrzewałam…. Nie mogłam się
zagłębiać w to dalej. Otworzyłam oczy wstając. Wyszłam z wanny i założyłam na
siebie duży miękki w dotyku ręcznik. Wytarłam zmoczone części ciała i osuszyłam
włosy z nadmiaru wody. Założyłam na siebie czerwoną koronkową bieliznę i
zbliżyłam się do lustra. Na czole już nie było opatrunku, widziałam nieco
rozcięte miejsce, ale na szczęście krew już nie płynęła z niego. Sięgnęłam do
szafki po apteczkę i zakleiłam plastrem ranę. Wysuszyłam włosy i ubrałam się do
końca. Mała czarna sukienka, bez ramiączek spoczęła na mojej sylwetce. Idealnie
podkreślała linię mojej tali i moje nogi.
Delikatny makijaż podkreślał moje rysy twarzy, a jasno różowy błyszczyk
nadawał ustom kuszącego wyrazu. Można było rzec, że byłam gotowa, ale nie do
końca. Pospiesznie wróciłam do sypialni, spojrzałam na wyświetlacz zbliżała się
dziewiętnasta . Do przybycia Toma miałam jeszcze godzinę, a kolacja nie była
jeszcze gotowa. Nie chciałam ubrudzić sobie kreacji więc ze starej , ale dość
długiej koszuli zrobiłam fartuch i zeszłam do kuchni. Wyjęłam potrzebne
składniki i włączyłam laptopa, by razem z przepisem przygotować danie.
Czas
mijał, a Toma wciąż nie było. Nigdy nie lubiłam się spóźniać, a tym
bardziej jak ktoś się spóźniał, choć
umawiał się ze mną na konkretną godzinę. Toma nie było już jakąś godzinę, a
spaghetti już dawno zdążyło wystygnąć. Miałam dzwonić już do Kaulitza, gdy
usłyszałam dzwonek do drzwi.
-No
to teraz zobaczymy. – Powiedziałam do siebie idąc w stronę wejścia do domu. Już
zaczynałam mówić co myślę na temat takich sytuacji , ale widok stojącego u
progu Kevina skutecznie mnie przed tym powstrzymał. Zmierzył mnie wzrokiem, a
ja to doskonale czułam.
-
Ehhmm… - Odchrząknęłam – Hej Kev co ty tu robisz o tej porze?? – Spytałam
wybudzając go z myśli, które chyba krążyły mu w głowie.
- Hej
Niki przepraszam. Ślicznie wyglądasz. – Uśmiechnął się do mnie, a ja
odwzajemniłam jego uśmiech.
-
Dziękuje- Opowiedziałam grzecznie. Miło słyszeć komplementy, a przyznam się, że
bardzo to lubiłam. – Ale nie zmienia to faktu, że nie odpowiedziałeś mi na moje
pytanie. – Wróciłam do wcześniej zadanego pytania.
-Nudziłem
się i pomyślałem, że wpadnę. Wiesz niedawno skończyliśmy z chłopakami pracę nad
nową płytą i pomyślałem, że cię odwiedzę. A ty co tak się wystroiłaś jakbyś na
randkę szła?? – Jego słowa sprawiły, że poczułam na swoich policzkach
powstające rumieńce, a on chyba to zauważył. Uśmiechnął się do mnie nic nie
komentując.
- A
co nie mogę ładnie wyglądać we własnym domu. – Szybko zareagowałam i w geście
oburzenia splotłam swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie
no możesz…
-
Ohhh…. Dziękuje za powolnie – Cały czas udawałam oburzoną. – Wejdź – Odsunęłam
się na bok, by Kev mógł swobodnie wejść do środka. Nie mogłam go przecież
trzymać w nieskończoność na zewnątrz. Nie wiedziałam czemu od razu poszedł do
kuchni. Zatrzymał się przy kuchni gazowej i zajrzał do garnka. Łyżką nabrał trochę sosu do spaghetti i
spróbował trochę. Potem otwierał każdą z szafek i czegoś szukał jak się okazało
poszukiwanym przedmiotem był talerz. Nałożył na niego trochę długich klusków i
polał je wcześniej spróbowanym sosem. Usiadł przy stole, a ja cały czas się na
niego patrzyłam.
-
Smacznego – Powiedziałam jak gdyby nic.
-
Przepraszam ale jestem strasznie głodny.
A tak na marginesie dobre spaghetti. – Uśmiechnął się niewinnie, a ja
podniosłam tylko brwi do góry. – To była kolacja dla Toma – Pomyślałam, ale
głośno tego nie powiedziałam.
-Pierwszy
raz gotowałam, nie miałam ochoty wybierać się na miasto. – Wypaliłam bez
żadnych emocji. – Cieszę się, że ci smakuje. – Dodałam obserwując jak kosztuje
moje własnoręcznie przyrządzone danie.
-
Serio?? Pierwszy raz gotowałaś?? – Spytał podnosząc głowę z nad talerza.
Spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony. – No to skoro ty tak gotujesz pierwszy raz
to muszę częściej cię odwiedzać na kolację, a mniej jeść z chłopakami. –
Zaśmiał się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam na dźwięk jego słów. Miło kiedy
ktoś docenia trud jaki się w coś włożyło. –Nie wszyscy to doceniają .- Pomyłam,
a bynajmniej tak mi się wydawało, bo siedzący Kevin usłyszał mnie
-
Czemu nie wszyscy?? Czekałaś na kogoś??
-Oj
nie ważne, ta osoba i tak już nie przyjdzie. - Wyznałam obojętnie, ale po tych słowach nagle
posmutniałam. Jaka część mnie chciała, by brązowooki mężczyzna zawitał w progu
moich drzwi, a rozum próbował racjonalnie wytłumaczyć mi, że może i lepiej się
stało. Sama nie wiedziałam
co mam o tym wszystkim myśleć, czułam się wewnętrznie rozdarta. Kto by
pomyślał, że kilka dni w mieście Los Angeles doprowadzi mnie to takich odczuć.
Nie, to pewien mężczyzna i jego obecność sprawia, że moje zamiary co do
normalnego życia przestają mieć znaczenie. – Boże co ja w ogóle … Niki ogarnij
się. – Pomyślałam, natłok myśli sprawił, że zapomniałam o tym, iż Kev jest u
mnie i siedzi naprzeciwko mnie.
- A
kto już nie przyjdzie?? – Spytał zaciekawiony i wyraźnie się mi przyglądał. –
Czyżbyś dziś kogoś poznała ?? – Uśmiechnął się podejrzliwie.
-Kevin
to moja sprawa. Może kiedyś się dowiesz. – Odparłam drapiąc się po głowie.
-Ejj…
co ci się stało?? – Spytał nagle, a ja zorjętowałam się, że odsłoniłam moją
ranę.
-Ahh…
ta rana no czole??
-Tak,
co ci się stało?? – Powtórzył lekko przejęty.
- A
to nic takiego uderzyłam się w głowię kiedy sprzątałam. – Okłamałam go – Czasem
jestem straszną niezdarą- Zaśmiałam się, by dalej brnąć w kłamstwo. Co miałam
mu innego powiedzieć?? Że czekałam na Toma, bo miał do mnie zawitać. Przecież
zaraz by podejrzewał, że coś jest nie tak. Jeszcze nie tak dawno zapierałam się
przy swoim celu, w którym znajomość z Kaulitzem by mi tylko przeszkadzała.