środa, 22 lutego 2017

Rozdział VII

Ze snu wybudziły mnie promienie słońca, które już dawno znajdowało się na niebie, nad taflą oceanu. Jednak ta noc była dla mnie bardzo dziwna śniło mi się, że chciałam iść w nocy na plażę, a w drodze ktoś mnie śledził. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od tej osoby, ale gdy przyspieszyłam krok on zrobił to samo. Facet złapał mnie i usiłował wciągnąć do swojego auta. Wyrywałam się co utrudniało mu zrealizowanie zamiaru. Nagle zobaczyłam, że nadjeżdża jakiś samochód, krzyczałam z całych sił. Na widok zatrzymującego się auta napastnik uciekł, a moim wybawcą okazał się Tom. Odwiózł mnie do domu i dalej nie wiem co się działo, bo się obudziłam.
-Co za koszmarny sen. – Powiedziałam do siebie. Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Sięgnęłam po komórkę, gdy zauważyłam jakąś karteczkę leżącą na szafce nocnej. Byłam ciekawa co się na niej znajduje więc od razu nie czekałam dłużej rozwinęłam ją i zaczęłam czytać. 

Chyba nie wiedziałaś o tym, że na widok krwi mdlejesz :D Ale nie martw się, twoja rana już jest opatrzona. Cieszę się, że nic ci się nie stało. Może wpadnę do ciebie sprawdzić jak się czujesz i czy odzyskałaś przytomność. Dozobaczenia Twój wybawiciel TOM :D”

A jednak to co dziś w nocy wydarzyło to nie był jakiś głupi koszmar, to działo się naprawdę. Trzymałam w dłoniach liścik od Toma i nie dowierzałam. Wszystko nagle się do mnie wracało. W jednej chwili moje ciało zaczął ogarniać strach, który czułam  gdy byłam w nie woli obcego faceta; to uczucie bezradności; lęk, że nikt mi nie pomoże; że to mój koniec. Oczy wypełniły się łzami, bo przecież byłam bliska czegoś co zazwyczaj dzieje się w filmach, a nie w rzeczywistości. Moje serce przyspieszyło, a mój oddech stał się płytki . Cała się trzęsłam i nie mogłam zapanować nad reakcją. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Musiałam się jakoś uspokoić, nic mi już nie groziło. Poszłam sobie zaparzyć herbatkę uspokajającą i po parunastu minutach wróciłam do siebie. Zaczęłam trzeźwo myśleć i zdałam sobie sprawę, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Gdyby ta informacja doszła do moich rodziców… nie, nie mogłam sobie tego wyobrazić. Mogłabym się tylko domyślać i pakować swoje rzeczy. O tym incydencie nie mógł się też dowiedzieć Kevin. Nie byłam pewna tego czy trzymał by język za zębami. Musiałam się jak najszybciej spotkać z Tomem, poprosić go o to by nie mówił nikomu o tym co zaszło minionej nocy. Z drugiej strony kto by pomyślał, że będzie moim bohaterem. Byłam mu winna przeprosiny, bo trochę źle go oceniłam. Piłam ostatni łyk herbatki, gdy zaczął dzwonić mój telefon. Pobiegłam szybko do swojego pokoju by dążyć odebrać. Na wyświetlaczu zobaczyłam jakiś nieznany mi numer, a nie wiele osób go posiada.
- Hallo – Odebrałam lekko zmieszana siadając na brzegu łóżka.
-Cześć, obudziłem cię?? – Usłyszałam niski męski głos, ale był zbyt cichy bym mogła rozpoznać kim jest osoba po drugiej stronie.
- Nie, ale kto dzwoni?? – Spytałam nie pewnie.
- Tom. – Opowiedział, a mnie zamurowało. Jakim cudem miał mój numer czyżby Kevin mu dał? Zastanawiałam się . – Nie pytaj mnie skąd mam numer, bo się nieźle wkurzysz. Powiem ci tylko tyle, że nie czytałem twoich smsów. Choć bardzo mnie to kusiło. – Mówił szybko ale i tak mnie zdenerwowało to, że grzebał moim w telefonie.
- Tom dzisiaj  masz taryfę ulgową, ale jak cię spotkam jeszcze to ci krzywdę zrobię. – Oznajmiłam hamując kłębiące się we mnie nerwy. – A czemu ty mówisz tak cicho?? – Spytałam zaciekawiona.
- Jestem u Kevina, a on ostatnio … wiesz jakby mnie słyszeli to zaraz zaczęłyby się pytania: z kim? O czym? czemu? I tak dalej, a mi się nie chce tłumaczyć. Wole się dowiedzieć jak się czujesz. – Opowiedział, a mi się zrobiło tak dziwnie ciepło w moim brzuchu.
-Tom nie mów nikomu o tym, zwłaszcza Kevin nie może się dowiedzieć. – Poinformowałam go. Im wcześniej wiedział tym było lepiej, a ja miałam tylko nadzieje, że nie wygada się jaki był bohaterski tej nocy, kiedy jego przyjaciele się świetnie bawili na imprezie. Nagle mnie olśniło, przecież Tom miał być na imprezie, a tym czasem ni stąd ni zowąd pojawił się właśnie wtedy kiedy…. To wydawało mi się dziwne. W mojej głowie zaczęły wirować podejrzenia, że może Kaulitz miał coś wspólnego z tym kolesiem. Może mu zapłacił, by mnie trochę nastraszył, a on mógł stać się moim wybawcą. Nie wiedziałam czy byłby zdolny do czegoś tak traumatycznego dla mnie. Jednak nie miałam pojęcia do czego jest zdolny.
- Kaulitz jeśli miałeś coś wspólnego z tym… To wierz mi, że to ci nie ujdzie płazem. – Powiedziałam cicho do siebie.  Moje serce zabiło mocniej, a krew w żyłach delikatnie wrzeć. Gdyby to było ukartowane, nigdy bym mu tego nie wybaczyła, tego jaki był dobry w swojej roli. Jak dobrze grał bohaterskiego, odważnego i troskliwego, kiedy towarzyszył mi w drodze do domu i potem, gdy zemdlałam.
-Niki nie martw się nie powiem nikomu. – Odezwał się, w całym tym zamyśleniu zapomniałam, że jeszcze nie rozłączyłam się z Tomem. – A co jeszcze mówiłaś, bo nie usłyszałem – Zaśmiał się.
-Nie nic. To nie ważne. – Próbowałam się jakoś wyplątać z głupiej sytuacji w jakiej się znalazłam. Zrobiło mi się głupio, ale fakt, że Kaulitz nie dosłyszał sprawiło mi wielką ulgę.
- No spoko. Wiesz  chyba idzie Bill,  więc kończę cieszę się, że się obudziłaś. Wpadnę do ciebie koło dwudziestej, bo pewnie o tej skończymy. Odpoczywaj. Dozobaczenia. – Nic nie zdążyłam powiedzieć, po jego ostatnich słowach usłyszałam tylko dźwięk zakończenia połączenia. Uśmiechnęłam się do siebie, a cała moja podejrzliwość gdzieś odeszła w nieznane. A całe moje ciało przeszło przyjemne ciepło. I znów wróciłam do punktu w którym zaczepiłam wcześniej swoje myśli. Mętlik na temat Toma zapanował nade mną. Zaczęłam się zastanawiać nad korzyściami jakie miałby Tom. Może jego celem faktycznie było to bym miała u niego dług wdzięczności. Ale czy byłby na tyle bezmyślny by mnie narazić na niebezpieczeństwo ?? Chciałam poznać prawdę i dzisiejszego wieczoru musiałam ją z niego wyciągnąć. Nie czekając, zaczęłam sprzątać dom. Nigdy tego nie robiłam, bo w Polsce robiła to za mnie gosposia, ale tu nie miałam służby. Wszystko było w moich rękach; to ja byłam panią domu i obowiązki jakie się z tym wiązały robiłam sama. W końcu stwierdziłam, że przygotuje jakieś jedzenie.  Kolacja nie jest zbyt gestem rodem gwiazdy, ale zawsze to jakiś sposób. Pewnie po całym dniu spędzonym w studiu będzie głodny, więc to chyba będzie dobry pomysł. Bynajmniej tak sądziłam. Miałam cały dzień, cieszyłam się,  że nie musiałam  iść do sklepu, bo przecież ostatnio zrobiłam dość duże zapasy. Przerwałam porządkowanie domu i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i sprawdziłam co jest , by obmyślić co mogę ugotować. W sumie miałam wszystkie potrzebne składniki do przygotowania spaghetti, a Internet na pewno pomoże mi w zrobieniu tego dania. Nie umiałam gotować, ale przyszedł czas najwyższy się nauczyć.  Nie sztuką jest zamówić jedzenie z jakieś restauracji, ale samemu przygotować.  Mając już ułożony plan wieczoru, wzięłam się za dalsze sprzątanie. Choć dom nie należał do małych szybko uporałam się z wycieraniem kurzy, zamiataniem i zmywaniem. Najwięcej czasu zeszło mi jednak z moim pokojem. Nie wypakowane do końca walizki i trochę porozrzucanych ubrań sprawiały, że sypialnia nie była uporządkowana, a wręcz przeciwnie. Gdyby ktoś do niej wszedł pewnie pomyślałby, iż należy on do jakiegoś brudasa, albo osoba, do której należy jest bałaganiarą. Po dwóch godzinach mojej „ciężkiej” pracy pomieszczenie nabrało ładniejszego wyglądu. Wszystkie moje rzeczy znalazły swoje miejsce w szafkach, dużej szafie z lustrem i szufladach. Naszykowałam sobie też świeże ubrania na wieczór. Gdy skończyłam byłam z siebie bardzo dumna i od razu miło było mi patrzyć na efekty i wszechstronność tego pomieszczenia. Może to śmieszne, ale czułam się zmęczona, a kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła siedemnasta. W całym natłoku obowiązków, ani razu nie myślałam o Tomie. Co bardzo mi się spodobało. Zabrałam swoje ubrania i poszłam do łazienki odświeżyć się i w jakimś stopniu przygotować na przyjęcie mojego gościa, który w sumie jakby się trochę wprosił. Weszłam do łazienki i nalałam sobie niezbyt gorącej , ale ciepłej wody zmieszanej oczywiście z moim ulubionym olejkiem do kąpieli. Zdjęłam z siebie ubranie i weszłam do wanny. W trakcie zanurzania swojego nagiego ciała czułam jak przyjemna temperatura cieczy otula mnie w całości. Zamknęłam oczy i moje myśli przywołały postać Kaulitza. Przypomniałam sobie jak trzymał mnie w swoich silnych ramionach, gdy odgonił  faceta i te jego oczy, które wpatrywały się we mnie, kiedy byłam przerażona tym co miało miejsce. Znów zaczęłam się zastanawiać czy Tom byłby zdolny do tego o co go podejrzewałam…. Nie mogłam się zagłębiać w to dalej. Otworzyłam oczy wstając. Wyszłam z wanny i założyłam na siebie duży miękki w dotyku ręcznik. Wytarłam zmoczone części ciała i osuszyłam włosy z nadmiaru wody. Założyłam na siebie czerwoną koronkową bieliznę i zbliżyłam się do lustra. Na czole już nie było opatrunku, widziałam nieco rozcięte miejsce, ale na szczęście krew już nie płynęła z niego. Sięgnęłam do szafki po apteczkę i zakleiłam plastrem ranę. Wysuszyłam włosy i ubrałam się do końca. Mała czarna sukienka, bez ramiączek spoczęła na mojej sylwetce. Idealnie podkreślała linię mojej tali i moje nogi.  Delikatny makijaż podkreślał moje rysy twarzy, a jasno różowy błyszczyk nadawał ustom kuszącego wyrazu. Można było rzec, że byłam gotowa, ale nie do końca. Pospiesznie wróciłam do sypialni, spojrzałam na wyświetlacz zbliżała się dziewiętnasta . Do przybycia Toma miałam jeszcze godzinę, a kolacja nie była jeszcze gotowa. Nie chciałam ubrudzić sobie kreacji więc ze starej , ale dość długiej koszuli zrobiłam fartuch i zeszłam do kuchni. Wyjęłam potrzebne składniki i włączyłam laptopa, by razem z przepisem przygotować danie.

Czas mijał, a Toma wciąż nie było. Nigdy nie lubiłam się spóźniać, a tym bardziej  jak ktoś się spóźniał, choć umawiał się ze mną na konkretną godzinę. Toma nie było już jakąś godzinę, a spaghetti już dawno zdążyło wystygnąć. Miałam dzwonić już do Kaulitza, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-No to teraz zobaczymy. – Powiedziałam do siebie idąc w stronę wejścia do domu. Już zaczynałam mówić co myślę na temat takich sytuacji , ale widok stojącego u progu Kevina skutecznie mnie przed tym powstrzymał. Zmierzył mnie wzrokiem, a ja to doskonale czułam.
- Ehhmm… - Odchrząknęłam – Hej Kev co ty tu robisz o tej porze?? – Spytałam wybudzając go z myśli, które chyba krążyły mu w głowie.
- Hej Niki przepraszam. Ślicznie wyglądasz. – Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
- Dziękuje- Opowiedziałam grzecznie. Miło słyszeć komplementy, a przyznam się, że bardzo to lubiłam. – Ale nie zmienia to faktu, że nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. – Wróciłam do wcześniej zadanego pytania.
-Nudziłem się i pomyślałem, że wpadnę. Wiesz niedawno skończyliśmy z chłopakami pracę nad nową płytą i pomyślałem, że cię odwiedzę. A ty co tak się wystroiłaś jakbyś na randkę szła?? – Jego słowa sprawiły, że poczułam na swoich policzkach powstające rumieńce, a on chyba to zauważył. Uśmiechnął się do mnie nic nie komentując.
- A co nie mogę ładnie wyglądać we własnym domu. – Szybko zareagowałam i w geście oburzenia splotłam swoje ręce na klatce piersiowej.
- Nie no możesz…
- Ohhh…. Dziękuje za powolnie – Cały czas udawałam oburzoną. – Wejdź – Odsunęłam się na bok, by Kev mógł swobodnie wejść do środka. Nie mogłam go przecież trzymać w nieskończoność na zewnątrz. Nie wiedziałam czemu od razu poszedł do kuchni. Zatrzymał się przy kuchni gazowej i zajrzał do garnka.  Łyżką nabrał trochę sosu do spaghetti i spróbował trochę. Potem otwierał każdą z szafek i czegoś szukał jak się okazało poszukiwanym przedmiotem był talerz. Nałożył na niego trochę długich klusków i polał je wcześniej spróbowanym sosem. Usiadł przy stole, a ja cały czas się na niego patrzyłam.
- Smacznego – Powiedziałam jak gdyby nic.
- Przepraszam ale jestem  strasznie głodny. A tak na marginesie dobre spaghetti. – Uśmiechnął się niewinnie, a ja podniosłam tylko brwi do góry. – To była kolacja dla Toma – Pomyślałam, ale głośno tego nie powiedziałam.
-Pierwszy raz gotowałam, nie miałam ochoty wybierać się na miasto. – Wypaliłam bez żadnych emocji. – Cieszę się, że ci smakuje. – Dodałam obserwując jak kosztuje moje własnoręcznie przyrządzone danie.
- Serio?? Pierwszy raz gotowałaś?? – Spytał podnosząc głowę z nad talerza. Spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony. – No to skoro ty tak gotujesz pierwszy raz to muszę częściej cię odwiedzać na kolację, a mniej jeść z chłopakami. – Zaśmiał się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam na dźwięk jego słów. Miło kiedy ktoś docenia trud jaki się w coś włożyło. –Nie wszyscy to doceniają .- Pomyłam, a bynajmniej tak mi się wydawało, bo siedzący Kevin usłyszał mnie
- Czemu nie wszyscy?? Czekałaś na kogoś??
-Oj nie ważne, ta osoba i tak już nie przyjdzie. -  Wyznałam obojętnie, ale po tych słowach nagle posmutniałam. Jaka część mnie chciała, by brązowooki mężczyzna zawitał w progu moich drzwi, a rozum próbował racjonalnie wytłumaczyć mi, że może i lepiej się stało.                 Sama nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, czułam się wewnętrznie rozdarta. Kto by pomyślał, że kilka dni w mieście Los Angeles doprowadzi mnie to takich odczuć. Nie, to pewien mężczyzna i jego obecność sprawia, że moje zamiary co do normalnego życia przestają mieć znaczenie. – Boże co ja w ogóle … Niki ogarnij się. – Pomyślałam, natłok myśli sprawił, że zapomniałam o tym, iż Kev jest u mnie i siedzi naprzeciwko mnie.
- A kto już nie przyjdzie?? – Spytał zaciekawiony i wyraźnie się mi przyglądał. – Czyżbyś dziś kogoś poznała ?? – Uśmiechnął się podejrzliwie.
-Kevin to moja sprawa. Może kiedyś się dowiesz. – Odparłam drapiąc się po głowie.
-Ejj… co ci się stało?? – Spytał nagle, a ja zorjętowałam się, że odsłoniłam moją ranę.
-Ahh… ta rana no czole??
-Tak, co ci się stało?? – Powtórzył lekko przejęty.

- A to nic takiego uderzyłam się w głowię kiedy sprzątałam. – Okłamałam go – Czasem jestem straszną niezdarą- Zaśmiałam się, by dalej brnąć w kłamstwo. Co miałam mu innego powiedzieć?? Że czekałam na Toma, bo miał do mnie zawitać. Przecież zaraz by podejrzewał, że coś jest nie tak. Jeszcze nie tak dawno zapierałam się przy swoim celu, w którym znajomość z Kaulitzem by mi tylko przeszkadzała. 

piątek, 10 lutego 2017

Po długiej nieobecności wracam z kolejnym rodziałem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Co prawda ten rozdział był już dawno gotowy, ale nie miałam czasu by go opublikować. Zapraszam i pozdrawiam.

Rozdział VI
- Posłuchaj mnie, bo nie mam najmniejszej ochoty się powtarzać. – Warknął patrząc prosto w moje oczy, a ja stałam osłupiona może trochę przerażona, bo nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. – Nie masz prawa mnie osądzać, a tym bardziej mówić takich rzeczy o mnie, skoro nawet nie masz pojęcia jaki jestem. Nie wiem skąd przyszło ci do głowy, że wykorzystuje dziewczyny, a właściwie mogę się domyślać. Jednak jeśli się nie mylę to powiem ci, że to show-biznes stworzył takiego za jakiego mnie uważasz. Ta opinia, choć nie do końca prawdziwa jest mi przypisana. – Mówił chcąc do mnie w jakiś sposób do mnie dotrzeć. Był poważny i też tak wypowiadał każde zdanie, podniesiony lekko ton sprawiał, że nie miałam odwagi skomentować jego słów, na które moje ciało reagowało drżeniem tak impulsywnym, a jednocześnie nawet nie dostrzegalnym dla Toma.  Nachylił się nad moim uchem, był tak blisko, że słyszałam jego oddech i czułam go na szyj. Przeszedł mnie dreszcz, delikatny i nawet przyjemny, a czując to mimowolnie zamknęłam oczy. – Przyznam się… - Szptał – Lubię gdy kobiety oddają mi się bez wahania, ale też lubię na nie patrzeć, zwłaszcza gdy są tak piękne jak ty Nicol. – Na te słowa szybko otworzyłam oczy, bo czułam, że właśnie to robię, że właśnie mu się oddaje… Po chwili Tom był już w tej samej pozycji, w której był wcześniej.  – Tak więc droga Niki, nie zawsze wszystko co przeczytasz, czy usłyszałabyś w wywiadach musi być prawdą. – Zakończył,  a kącik jego ust uniósł się, ale nie był widoczny z daleka tylko ja go widziałam będąc twarzą w twarz. Za taki moment pewnie każda fanka oddała, by wszystko. Chociaż znając życie na parzeniu się oko w oko by się nie skończyło. Gdy nagle ponownie poczułam jego oddech blisko mojej twarzy. Tom centymetr po centymetrze zmniejszał odległość w jakiej się znajdowaliśmy. Czubki naszych nosów już niemalże się dotykały, a usta delikatnie się muskały.
-Tom nie. – Odezwałam się cicho po długim czasie milczenia. –Tom nie!! – Krzyknęłam gdy zorientowałam się, że pierwsza próba mojego protestu nie miała żadnych oczekiwanych skutków. Odepchnęłam go, gdy w końcu znalazłam w sobie odwagę, by się przed nim bronić.  – Tom jesteś zwykłym kłamcą !!! – Gniew jaki momentalnie się we mnie zebrał wybuchł jak wulkan na jednej z wysp. – Najpierw udajesz urażonego, zdenerwowanego, mówisz, że to co powiedziałam nie jest prawdą, że to co piszą o tobie w gazetach to jakieś bredni i maska show-biznesu, tłumaczysz się bym zmieniła o tobie zdanie, a po chwili próbujesz mnie pocałować mimo, iż tego niechęcę. – Patrzyłam na niego z pogardą, nagłym obrzydzeniem.  – Zaprzeczasz sam sobie Kaulitz. – Dodałam.
- Niki myślałem, że chcesz… że mi pozwalasz… Widziałem jak zareagowałaś gdy szeptałem ci do ucha – Usprawiedliwiał się, patrząc na mnie wielkim brązowymi oczami.
-Nie Tom, to ty tego chciałeś i wmówiłeś sobie, że ja tego też chcę. Co innym dziewczynom mówisz to samo?? Zresztą nie chcę cię już dłużej słuchać! Wyjdź z mojego domu i wracaj na imprezę ! – Wskazałam palcem drzwi, a on jeszcze raz popatrzył na mnie oczami zbitego psa, by później wykonać bez słowa to co mu kazałam. Usłyszałam trzask drzwi i już wiedziałam, że zostałam sama.  Jedno mogłam mu przyznać i za to gdybym mogła i gdyby była taka dziedzina przyznać nagrodę. Potrafił perfidnie kłamać w żywe oczy, tego nawet ja nie umiem zrobić jak on. Spojrzałam jeszcze raz na zamknięte drzwi. – Ma tupet – Skwitowałam pod nosem. Nie mogłam uwierzyć w to, że on jest zdolny do tak wrachowanego mydlenia oczu. Prawie już uwierzyłam, już prawie dałam się nabrać tym jego słowom,  czekoladowym oczom i jemu całemu. – Boże Niki opanuj się. – Powiedziałam sama do siebie uderzając otwartą dłonią w czoło. – Przecież to co on mówił było tylko sztuczką byś zmiękła. Tacy ludzie jak Tom się nie zmieniają. – Myślałam o nim, chodząc po całym pokoju chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie, miejsce. Jednak ciężko było znaleźć. Tom odebrał mi nawet ochotę, by wrócić do komponowania… I znowu moje myśli wrócił do Kaulitza. A już tak się cieszyłam, już czułam radość z gry i wystarczyło tylko pojawienie się Toma w moim domu; ten jego uśmieszek tak wkurzający kiedy mówił o mnie i wydarzeniach wczorajszej imprezy; wystarczyły krótkie ale sensowne usprawiedliwienie, które i tak nie miało żadnego znaczenia, bo wystarczył tylko jeden ruch by zniszczyć to w co chciał bym wierzyła.
Z  moich myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon, podeszłam do niego, a na wyświetlaczu ukazał się napis „MAMA”. Wzdychnęłam ciężko, bo tego mi jeszcze brakowało dzisiejszego wieczoru. Męczącej rozmowy z mamą. Nie to, żebym nie chciała z nią rozmawiać, ale no cóż nie uśmiechało mi się tłumaczyć jej czemu jestem w złym humorze, dawać wymyślnych argumentów, czy też opowiadać o tym co robiłam ostatnio.
-Cześć mamo. – Powiedziałam jakby zaspanym głosem, chcąc udać, że spałam, a jej telefon mnie obudził.
-Oj chyba znowu cię obudziłam.  – Zaśmiała się wesoło.
-Może ale nie dziw się, bo przecież w Stanach jest trochę później niż w Polsce.  
- No może ale przecież to nie jest jakaś duża różnica. Co tam słychać??
- Wszystko dobrze jakoś leci trochę się tu nudzę, bo Kevin jest zajęty pracą, a  ja nie zdążyłam nawet kogoś poznać.  – Po części zaczęłam kłamać, ale gdybym jej powiedziała o Tomie i Billu to pewnie skończyło by się to wywiadem kim są, czym się zajmują i tak dalej.
-Nicol jeszcze poznasz kogoś, przecież jesteś parę dni w LA.
-Tak, tak mamo wiem. A u was co tam ??
Mama jak zawsze mówiła, że wszystko w porządku, że dużo pracy, tata też całymi dniami zajęty. Starała się mówić jakby to nie było nic nowego, ale i tak wiedziałam, że ona każde nowe zlecenie traktuje tak jakby było ono jej pierwszym, kiedy zaczynała swoją karierę.  Ja rzadko czułam taki zachwyt co do mojej kariery. Chociaż kiedy wychodziłam na scenę i prezentowałam swoje utwory ogarniało mnie wielkie szczęście, a widok moich fanów jak bawią się razem ze mną jeszcze bardziej mnie napełniał radością.  To było niesamowite przeżycie, ale takie samo czuję teraz będąc nie znaną dla nikogo osobą.
-Kochanie dzwonił do mnie wczoraj twój menadżer i ma dla ciebie świetną wiadomość. Jeden z  tych znanych w zespołów chce nagrać z tobą płytę. Jednak nie pamiętam jak się nazywa. Ale mówił, że nie musiałabyś nawet wracać do Polski. – Informowała mnie, a ja niechętnie się skrzywiłam.
-Mamo na razie żadnych kontraktów ani nic w tym kierunku, nie po to przyjechałam do Los Angeles. Przyjechałam po to żeby właśnie odpocząć od tego wszystkiego od tej całej sławy. – Zaprotestowałam stanowczo.
-Ale kochanie czemu ty…
-Mamo nie i koniec. Muszę kończyć. Trzymaj się. – Rozłączyłam się. Znając moją rodzicielkę pewnie zapewniała by mnie, że tylko raz, że po tym nagraniu miałabym spokój, ale nie dałam się, bo w tej kwestii z pewnością kłamała. Nawet gdybym się zgodziła to i tak nie miałabym spokojnego życia nawet tu, bo przecież stałabym się rozpoznawalna, a tego nie chciałam .Było już dosyć późno, a dzisiejszy dzień, a raczej jego wieczorne godziny dały mi nieźle popalić. Więc położyłam się chcąc usnąć, pogrążyć się we śnie. Leżałam na łóżku i leżałam, jednak wcale nie usypiałam. Ubrałam się i wyszłam na taras. Niebo dzisiejszej noc było pełne gwiazd, a srebrna tarcza księżyca nadawała przepiękne podkreślenie temu widokowi. Uspokajający szum fal plus delikatna bryza było czymś relaksującym. Nie wytrzymałam wyszłam z domu, by znaleźć się na plaży. Szłam chodnikiem omijając sąsiadujące domy. Ulice były puste, a jednak nie do końca. Za moimi plecami szła jeszcze jedna osoba. Nie widziałam jej kiedy wychodziłam z domu. W pierwszym momencie wystraszyłam się, że to może jakiś złodziej bądź Bóg wie kim był ten człowiek. Starałam się nie przejmować się tym, ale dla własnego spokoju przyspieszyłam krok.  Mój oddech był szybszy, a serce waliło mi w takim tempie, który przeczył temu co chciałam osiągnąć, zorientowałam się, że ten ktoś również starał się mnie dogonić. Zaczęłam biec. Po jakimś czasie męczącego biegu stanęłam by złapać tchu i poczułam jak ktoś mnie mocno ścisnął w talii i unieruchomił moje ręce.
-Puszczaj!!- Krzyczałam starając się przy tym wyrwać się napastnikowi lecz nie mogłam.
-Co taka piękna dziewczyna robi sama o tej porze na ulicy.  – Usłyszałam niski, męski głos. Ale ta barwa nie była mi znana.
-Puszczaj mnie!!! –Ponagliłam jeszcze głośniej.
-Oj przestań tak się wiercić. Przecież nic złego ci nie zrobię. – Ten obleśny typ zaczął mnie całować po szyj.
- Zostaw mnie!!! – Błagałam łamiącym się głosem.  Chciał mnie zaciągnąć nieco dalej, tam gdzie Stało jakieś auto.
-Może pojedziemy na małą przejażdżkę – Mówił kpiącym tonem.
-Nie!!! zostaw mnie !!! – Protestowałam.  Moje serce biło jak oszalałe, bałam się, okropnie się  bałam. Nikogo nie było kto mógłby mi pomóc. Tylko ja sama.  W trakcie kiedy próbował mnie wsadzić do swojego samochodu uderzyłam się dość mocno w głowę i mnie zamroczyło. Jedyne co zdążyłam zobaczyć to jakieś zatrzymujące się auto.

-Niki ! – Usłyszałam głos Toma.- Nicol nic ci nie jest?? – Spytał kiedy zauważył, że otworzyłam oczy. -Nie – Powiedziałam cicho. Nagle dotarło do mnie co się właśnie wydarzyło.  Nagle poczułam jakiś zapach, to były jego perfumy chciałam się podnieść, a Kaulitz pomógł mi w tym.
-Co ty Tu robisz?? –Spytałam patrząc na niego.
-Wiesz przejeżdżałem tędy i gdy zobaczyłem co się dzieje od razu zareagowałem. – Odpowiedział cicho patrząc na mnie taki przejętym spojrzeniem.
–Aha… Nie wiem co by się ze mną stało gdybyś nie jechał tędy. – Mówiłam, a z oczu po płynęły mi łzy. Zaczęłam mocniej płakać, a wtedy on przytulił mnie do siebie  - Nie płacz. Już nic ci się nie stanie. – Powiedział cicho gładząc mnie po głowie i plecach. Ta chwila zaważyła na mojej opinii na jego temat. Może i chwilami zachowywał się jakby był panem i wszystko robił na co miał tylko ochotę, ale potrafił też stanąć na wysokości zadania i pokazać tę bardziej ludzką naturę. Potrafił być czuły i opiekuńczy, tak bynajmniej sądziłam kiedy starał się mnie uspokoić.
-Choć zawiozę cię do domu. Nie możesz sama wracać. – Pomógł mi wstać i dalej jego silne męskie ramiona oplatały moja talię.
Jechaliśmy prosto do mojego domu w drodze nie rozmawialiśmy. Po jakiś paru minutach już byliśmy na miejscu. W moich trzęsących się jeszcze dłoniach trzymałam klucz i z trudem trafiłam  w dziurkę. Nie mogłam opanować nerwów.  Kaulitz chyba to zauważył i pomógł mi, a ja nieśmiało się do niego uśmiechnęłam. W końcu weszliśmy do środka.
-Masz apteczkę?? – Spytał.
-Po co ci??- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Wiesz chciałem opatrzyć ci tą ranę na czole. – Przyłożyłam palce mojej dłoni do rany. Popatrzyłam na krew na opuszkach palców i w jednym krótkim momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami…