środa, 21 września 2016

Rozdział III

 Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co widziałam w lustrze. Moje włosy one były piękne. Długie lekko ścięte, w kolorze jasnej czekolady. – Teraz Kevin mnie nie pozna. – Powiedziałam w myślach, nie chcąc by Lucas usłyszał. Zaśmiałam się pod nosem. Nie sądziłam, że zwykłe przemalowanie włosów może, aż tak zmienić człowieka.
-I jak podoba się ?? – Spytał dumny z siebie fryzjer. Odwróciłam się i miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale odeszłam od tej myśli.
-Czy mi się podoba?? Włosy są śliczne. – Odpowiedziałam cała rozpromieniona. Brakowało mi słów, by móc wyrazić to co czułam. Nie czekając zapłaciłam za tak wspaniałą zmianę i wyszłam, przed salonem stał już Kevin oparty o swoją brykę. Kiedy mnie zobaczył jego oczy nabrały dużych rozmiarów. Przetarł je rękoma i starał się mi przypatrzeć.  Szłam do niego, a na mojej twarzy malował się szeroki uśmiech, który dawał znaki zadowolenia.
-No i jak?? – Obróciłam się o trzysta sześćdziesiąt stopni, by mógł ocenić końcowy efekt.
- Wyglądasz nieziemsko – Skomentował, cały czas wlepiając we mnie spojrzenie.  – Wiesz gdyby nie fakt, że szłaś w moją stronę to z pewnością bym cię nie poznał. No może twoja sukienka dawała by mi jakieś skojarzenia. – Dodał śmiejąc się przy tym.
-Oj no nie przesadzaj – Machnęłam lekko rękom. – Pewnie mówisz to z czystej grzeczności. – Stwierdziłam.
-Nie prawda. Jestem w stu procentach szczery. – Powiedział poważnie.
-A tobie nos rośnie taki szczery jesteś. – Zażartowałam i dotknęłam czubek jego nosa.
-Haha.. bardzo śmieszne. – Udał obrażonego plącząc ręce na klatce piersiowej.  
-Oj już nie gniewaj się. Przecież wiesz, że robie sobie jaja. – Nie chciałam kończyć  tego kabaretu, więc zrobiłam maślane oczka tak, by myślał, że go przepraszam. Nabrał się na to, rozluźnił ręce i otworzył mi drzwi, zapraszając tym samym do środka. Zamknął moje drzwi i chwile później szybkim ruchem znalazł się na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy dalej.
-Ile ci zejdzie z tymi zakupami?  - Spojrzał nerwowo na zegarek.
-Nie długo kupię to co najpotrzebniejsze i tyle. – Wiedziałam, że kiedy wejdę do marketu muszę uwijać się bardzo zwinnie i szybko. Nie mogłam przecież pozwolić na to by mój kierowca spóźnił się przeze mnie do pracy. Kiedy tylko się zatrzymał wyszłam z auta i szybkim krokiem szłam w stronę wejścia biorąc po drodze wózek na zakupy.  Chodziłam po sklepie mijając kolejne regały wypełnione mnóstwem produktów spożywczych i chemicznych. Zabierałam co tylko znalazło się w moich rękach. Wózek z każdym nowym nabytkiem robił się coraz pełniejszy. 
-Chyba wszystko. – Powiedziałam do siebie patrząc na stos przeróżnych smakołyków i przydatnej chemii. Na szczęście pora, w której robiłam zakupy nie była tą szczytową, kiedy mieszkańcy wracają z pracy, jednocześnie nie było przy kasie kolejki.  Zapłaciłam żądaną sumę i pchając przed sobą wypełniony reklamówkami wózek kierowałam się w stronę auta.
-Czy ty wykupiłaś cały sklep?? – Zakpił żartobliwie Kevin, widząc ile tego jest.
-Nie tylko połowę. – Spojrzałam na niego. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Kiedy zakupy włożyliśmy do auta, Kevin spojrzał na zegarek.
-Muszę jechać. Pod wieczór podrzucę ci ten zapas na zimę. – Spojrzał za siebie.
- Spoko. Dziś i tak zjem obiad na mieście. – Poinformowałam go.
-Postaram się kogoś przysłać po ciebie, więc będę dzwonić i umówimy się gdzie będziesz czekać. – Skinęłam głową na tak i wyszłam z auta, by go dłużej nie trzymać. Kevin wydawał się być poukładanym mężczyznom . Wszystko musiał mieć zaplanowane. Zrozumiałam to kiedy spoglądał na zegarek, mówił konkretne godziny swojego przybycia czy odjazdu.  Czułam, że troszczy się o mnie jak o młodszą siostrę, jednak wiedziałam z czego wynikało jego zachowanie w stosunku do mnie. Wiedział kim jestem i wiedział też, że nie może tego nikomu powiedzieć, bo wtedy całe odejście z poprzedniego czasu legło by w gruzach. Zaraz rozniosłoby się , że sławna Nicol zamieszkuje słoneczną Kalifornie. Tego nie chciałam, nie chciałam wracać do tamtego życia. Nie teraz…
Szłam ulicami, mijając przechodnich,  od czasu do czasu wchodząc do sklepów znanych mi projektantów mody. Kupowałam co tylko wpadło mi w oczy. Zdawałam sobie sprawę, że normalną dziewczynę nie stać na takie rzeczy, ale jednocześnie chcąc wprowadzić zmiany nie trzeba sobie odmawiać wszelkich przyjemności i rezygnować ze wszystkiego. Chodziłam od sklepu do sklepu, aż mojej wędrówki po coraz to nowsze zdobycze nie przerwał wydający odgłosy żołądka.  W sumie od wyjścia z domu nic nie jadłam jeszcze, a dochodziła już pierwsza po południu.  Rozglądałam się w koło w poszukiwaniu restauracji ale żadna nie przykuła mojej uwagi. Miałam  ochotę na coś dobrego, wręcz wykwintnego. Nie mam gdzie mam iść. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Kevina. Zastanawiałam się czy dzwonić do niego. Wahałam się, bo może był bardzo zajęty swoją pracą.  Gdy nagle zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu widniał jego numer. – Telepatia, albo ma jakieś tajemnicze moce. – Zaśmiałam się w myślach.
- Hej, właśnie miałam dzwonić do ciebie. – Powiedziałam szybko.
- Hej z tej strony Tom, Kevin prosił żebym zadzwonił do ciebie i zapytał się czy u ciebie wszystko w porządku. – Rzekł nieznajomy.
-Możesz mi go dać do telefonu ?? – Spytałam lekko onieśmielona.
- Wiesz mój brat nie daje mu spokoju. Nie ma jak odejść od …
-Rozumiem, to może ty mi pomożesz. – Przerwałam mu.
-No pewnie, a w czym?? – Odpowiedział.
- Wiesz może gdzie jest dobra elegancka restauracja tylko nie z Fast foods, bo już jadłam wczoraj. – Uprzedziłam go. Tom powiedział mi gdzie dokładnie jest szukana przeze mnie restauracja. Byłam mu bardzo wdzięczna za tę informację. 
- A i jeszcze pyta się o której ma po ciebie przyjechać.
- Fajną sekretarkę sobie najął. –Zażartowałam śmiejąc się pod nosem. Mężczyzna po drugiej stronie też się zaśmiał.
-Ehh.. no tak czasem jest.  – Odpowiedział przez śmiech.
- Nie wiem jak tylko będzie mógł, bo nie chce mu przeszkadzać. W sumie ja już jestem po zakupach i będę czekała w tej restauracji co mi powiedziałeś. – Poinformowałam – Niech się nie spieszy, jak by nie mógł to niech da mi znać to taksówkę sobie najmę. – Dodałam.
- No to mu przekażę. Smacznego Niki. – Powiedział nieznajomy i się rozłączył. Uśmiechnęłam się znowu, choć sama nie wiedziałam czemu. Może to dlatego, że słodko powiedział moje imię.
-Pewnie dlatego – Pomyślałam.
W końcu trafiłam do poleconej przez Toma restauracji. Jej wystrój był elegancki, bordowe ściany idealnie komponowały się z kremowym sufitem, podłoga pokryta była jasnymi płytkami, stoliki i krzesła były w kolorze ciemnego brązu, zapewne to była mahoń, a na nich kremowe obrusy , na środku w wazonach jakieś kwiatki i czerwone serwetki z materiału w kształcie trójkąta. Zamówiłam sobie jakieś danie i cierpliwie czekałam.  Brzuch nie dawał mi spokoju, cały czas domagał się jedzenia. W restauracji było trochę ludzi, a ja miałam wrażenie, że słyszą te okropne dźwięki. Nie pomagało trzymanie się za brzuch i go ściskanie.  Chciałam zapaść się pod ziemie, bo czułam na sobie spojrzenie klientów, ale kiedy kelner przyniósł mi moje danie ucieszyłam się. Zjadam wszystko, Tom miał rację jedzenie było pyszne mimo, że restauracja była wegetariańska.  Jednak kiedy człowiek jest głodny nie myśli nad tym co zje, chce tylko zaspokoić swój głód, by dalej normalnie funkcjonować.  Siedziałam i bawiłam się telefonem, kiedy do mojego stolika ktoś podszedł. Oderwałam się od zajęcia, spojrzałam w górę, po czym mierzyłam go od góry do dołu.  Stał przede mną wysoki mężczyzna, miał dość duży zarost; przypominał mi trochę drwala. Tunele w uszach i kolczyka w dolnej wardze, długie ciemne włosy upięte do tyłu w koka. Jego brązowe, ciemne oczy wpatrywały się we mnie. Jego T-shirt podkreślał jego mięśnie i sylwetkę, od razu było widać, że ćwiczy, luźne spodnie, czarne adidasy. Wróciłam do jego twarzy chwilę się w siebie wpatrywaliśmy.
-Cześć to ty jesteś Niki?? – Spytał pokazując mi rząd śnieżnobiałych ząbków. Milczałam on był bardzo przystojny, mimo że mi nigdy nie podobali się facecie z takim zarostem; jemu to jednak pasowało.
-Tak. – Ocknęłam się kiedy dotarło do mnie jego pytanie.  Na policzkach poczułam delikatne wypieki.
-Mogę się przysiąść ?? – Uśmiechnął się do mnie, a ja kiwnęłam głową pozwalając mu usiąść naprzeciwko mnie.
- A więc to ty jesteś Nicol, koleżanka naszego Kevina. Wiesz nie wiedziałem, że on kogoś ma. Zawsze wydawał mi się taki nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej. – Ciągnął żartobliwie brązowooki.
- Yyy.. ale ja nie jestem jego. To tylko mój znajomy. Wczoraj przyleciałam tu i dopiero co się wprowadziłam. – Oddaliłam go od myśli, że mnie i Kevina coś łączy.
- No tak. Mogłem się tego spodziewać. – Zaśmiał się.
- Czemu??
- Szczerze to Kevin nie ma zdolności do wyrywania takich dziewczyn jak ty. – Zadrwił. Był pewny siebie kiedy to mówił.
- Nie przesadzasz?? Kevin jest przystojny. –Wypaliłam chcąc bronić dumy znajomego, bo tak mogłam o nim mówić.
-HAHAHA… ale…
-Tom jeśli chcesz coś powiedzieć obraźliwego to sobie daruj. – Oznajmiłam, nie lubiłam takich typów, którzy uważali się za „PANÓW „, a innych traktowali jakby byli gorsi.
-Dobra już nie będę się nabijać, ale wyluzuj trochę. Kevin tak się nie oburza kiedy wychodzimy do klubu.  -  Patrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami, a jego uśmiech cały czas nie uciekał z twarzy.
-No spoko. A on cie przysłał po mnie czy jak, bo nie znam w ogóle powodu dla, którego tutaj przyjechałeś.  – Gadanie i żartowanie z Kevina zepsuło mi dobry humor ; nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z tym kolesiem. Choć wiedziałam, że to znajomy  Kevina.
- Zgadłaś, Kev dał mi swój samochód bo masz tam stos zakupów i poprosił bym cię odwiózł i przeprosił w jego imieniu. Bo niestety mój kochany brat nie chce go wypuścić ze studia. – Wytłumaczył śmiesznie gestykulując. Nie mogłam ukryć rozbawienia jakie wywołał ciemnowłosy.
-No dobrze, a więc ruszajmy. – Rzekłam biorąc wszystkie torby z moimi zakupami.
-O losie ty też tyle kupujesz ?? – Przewrócił oczami.
-No jestem dziewczyną, musze ładnie wyglądać. A to tylko parę toreb, czasem miałam więcej. – Przyznałam. Tom nic nie powiedział, bez żadnych słów wziął ode mnie kilka toreb i wyszliśmy z restauracji. Wsiedliśmy do LEXSUA i ruszyliśmy w drogę.
Po pokonaniu korków, świateł i przeróżnych krzyżówek dojechaliśmy na miejsce. Pilotem otworzyłam bramę wjazdową, bo przecież nie będę nosiła tego wszystkiego z chodnika. Na sam początek wzięłam torby z ubraniami i butami zaniosłam je do salonu.
-A te zakupy gdzie?? – Spytał Tom obładowany czterema dużymi torbami. Wyglądał jak Święty Mikołaj.
- Do kuchni – Wskazałam palcem pomieszczenie uśmiechając się. Poszedł po resztę zakupów, a ja zaczęłam układać wszystko do szafek.
-No to już wszystko. – Oznajmił i usiadł przy stole. Krzątałam się po kuchni chowając wszystko tam gdzie powinno się znajdować. Chodziłam od szafki do szafki, a na sobie czułam wzrok Toma.
-Może napijesz się czegoś?? – Zaproponowałam chcąc przerwać niezręczne milczenie jakie wdarło się między nas.
- Wiesz innym razem musze wracać do chłopaków, ale teraz wiem gdzie mieszkasz więc na pewno skorzystam z tej propozycji. – Odparł wstając od stołu i zbliżając się do mnie- Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy. – Szepnął mi do ucha, a przez moje ciało przeszedł mały dreszczyk. Tom wyszedł, a za chwilę usłyszałam odjeżdżające auto. –Dziwne- Pomyślałam kiedy zostałam sama.  Resztę dnia spędziłam na porządkowaniu nowo zakupionych rzeczy. Oglądałam telewizor i na jednym z programów muzycznych leciał teledysk „ LOVE WHO LOVES YOUR BACK” i wtedy mnie olśniło. Ten Tom to gitarzysta zespołu Tokio Hotel.  Przeraziłam się, przecież ta znajomość mogła wszystko zniszczyć.  – To nie może się więcej powtórzyć. – Obiecałam sobie w myślach. – Już nigdy więcej cie nie zobaczę Tom. – Powiedziałam….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz