Rozdział III
Wciąż nie
mogłam uwierzyć w to co widziałam w lustrze. Moje włosy one były piękne. Długie
lekko ścięte, w kolorze jasnej czekolady. – Teraz Kevin mnie nie pozna. –
Powiedziałam w myślach, nie chcąc by Lucas usłyszał. Zaśmiałam się pod nosem.
Nie sądziłam, że zwykłe przemalowanie włosów może, aż tak zmienić człowieka.
-I jak
podoba się ?? – Spytał dumny z siebie fryzjer. Odwróciłam się i miałam ochotę
rzucić mu się na szyję, ale odeszłam od tej myśli.
-Czy mi się
podoba?? Włosy są śliczne. – Odpowiedziałam cała rozpromieniona. Brakowało mi
słów, by móc wyrazić to co czułam. Nie czekając zapłaciłam za tak wspaniałą
zmianę i wyszłam, przed salonem stał już Kevin oparty o swoją brykę. Kiedy mnie
zobaczył jego oczy nabrały dużych rozmiarów. Przetarł je rękoma i starał się mi
przypatrzeć. Szłam do niego, a na mojej
twarzy malował się szeroki uśmiech, który dawał znaki zadowolenia.
-No i jak??
– Obróciłam się o trzysta sześćdziesiąt stopni, by mógł ocenić końcowy efekt.
- Wyglądasz
nieziemsko – Skomentował, cały czas wlepiając we mnie spojrzenie. – Wiesz gdyby nie fakt, że szłaś w moją
stronę to z pewnością bym cię nie poznał. No może twoja sukienka dawała by mi
jakieś skojarzenia. – Dodał śmiejąc się przy tym.
-Oj no nie
przesadzaj – Machnęłam lekko rękom. – Pewnie mówisz to z czystej grzeczności. –
Stwierdziłam.
-Nie prawda.
Jestem w stu procentach szczery. – Powiedział poważnie.
-A tobie nos
rośnie taki szczery jesteś. – Zażartowałam i dotknęłam czubek jego nosa.
-Haha..
bardzo śmieszne. – Udał obrażonego plącząc ręce na klatce piersiowej.
-Oj już nie
gniewaj się. Przecież wiesz, że robie sobie jaja. – Nie chciałam kończyć tego kabaretu, więc zrobiłam maślane oczka
tak, by myślał, że go przepraszam. Nabrał się na to, rozluźnił ręce i otworzył
mi drzwi, zapraszając tym samym do środka. Zamknął moje drzwi i chwile później
szybkim ruchem znalazł się na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy
dalej.
-Ile ci
zejdzie z tymi zakupami? - Spojrzał
nerwowo na zegarek.
-Nie długo
kupię to co najpotrzebniejsze i tyle. – Wiedziałam, że kiedy wejdę do marketu
muszę uwijać się bardzo zwinnie i szybko. Nie mogłam przecież pozwolić na to by
mój kierowca spóźnił się przeze mnie do pracy. Kiedy tylko się zatrzymał
wyszłam z auta i szybkim krokiem szłam w stronę wejścia biorąc po drodze wózek
na zakupy. Chodziłam po sklepie mijając
kolejne regały wypełnione mnóstwem produktów spożywczych i chemicznych.
Zabierałam co tylko znalazło się w moich rękach. Wózek z każdym nowym nabytkiem
robił się coraz pełniejszy.
-Chyba
wszystko. – Powiedziałam do siebie patrząc na stos przeróżnych smakołyków i
przydatnej chemii. Na szczęście pora, w której robiłam zakupy nie była tą
szczytową, kiedy mieszkańcy wracają z pracy, jednocześnie nie było przy kasie
kolejki. Zapłaciłam żądaną sumę i
pchając przed sobą wypełniony reklamówkami wózek kierowałam się w stronę auta.
-Czy ty
wykupiłaś cały sklep?? – Zakpił żartobliwie Kevin, widząc ile tego jest.
-Nie tylko
połowę. – Spojrzałam na niego. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Kiedy
zakupy włożyliśmy do auta, Kevin spojrzał na zegarek.
-Muszę
jechać. Pod wieczór podrzucę ci ten zapas na zimę. – Spojrzał za siebie.
- Spoko.
Dziś i tak zjem obiad na mieście. – Poinformowałam go.
-Postaram
się kogoś przysłać po ciebie, więc będę dzwonić i umówimy się gdzie będziesz
czekać. – Skinęłam głową na tak i wyszłam z auta, by go dłużej nie trzymać. Kevin
wydawał się być poukładanym mężczyznom . Wszystko musiał mieć zaplanowane.
Zrozumiałam to kiedy spoglądał na zegarek, mówił konkretne godziny swojego
przybycia czy odjazdu. Czułam, że
troszczy się o mnie jak o młodszą siostrę, jednak wiedziałam z czego wynikało
jego zachowanie w stosunku do mnie. Wiedział kim jestem i wiedział też, że nie
może tego nikomu powiedzieć, bo wtedy całe odejście z poprzedniego czasu legło
by w gruzach. Zaraz rozniosłoby się , że sławna Nicol zamieszkuje słoneczną
Kalifornie. Tego nie chciałam, nie chciałam wracać do tamtego życia. Nie teraz…
Szłam
ulicami, mijając przechodnich, od czasu
do czasu wchodząc do sklepów znanych mi projektantów mody. Kupowałam co tylko
wpadło mi w oczy. Zdawałam sobie sprawę, że normalną dziewczynę nie stać na
takie rzeczy, ale jednocześnie chcąc wprowadzić zmiany nie trzeba sobie
odmawiać wszelkich przyjemności i rezygnować ze wszystkiego. Chodziłam od
sklepu do sklepu, aż mojej wędrówki po coraz to nowsze zdobycze nie przerwał
wydający odgłosy żołądka. W sumie od
wyjścia z domu nic nie jadłam jeszcze, a dochodziła już pierwsza po południu. Rozglądałam się w koło w poszukiwaniu restauracji
ale żadna nie przykuła mojej uwagi. Miałam
ochotę na coś dobrego, wręcz wykwintnego. Nie mam gdzie mam iść. Wyjęłam
telefon i wybrałam numer do Kevina. Zastanawiałam się czy dzwonić do niego.
Wahałam się, bo może był bardzo zajęty swoją pracą. Gdy nagle zadzwonił telefon, a na
wyświetlaczu widniał jego numer. – Telepatia, albo ma jakieś tajemnicze moce. –
Zaśmiałam się w myślach.
- Hej,
właśnie miałam dzwonić do ciebie. – Powiedziałam szybko.
- Hej z tej
strony Tom, Kevin prosił żebym zadzwonił do ciebie i zapytał się czy u ciebie
wszystko w porządku. – Rzekł nieznajomy.
-Możesz mi
go dać do telefonu ?? – Spytałam lekko onieśmielona.
- Wiesz mój
brat nie daje mu spokoju. Nie ma jak odejść od …
-Rozumiem,
to może ty mi pomożesz. – Przerwałam mu.
-No pewnie,
a w czym?? – Odpowiedział.
- Wiesz może
gdzie jest dobra elegancka restauracja tylko nie z Fast foods, bo już jadłam
wczoraj. – Uprzedziłam go. Tom powiedział mi gdzie dokładnie jest szukana
przeze mnie restauracja. Byłam mu bardzo wdzięczna za tę informację.
- A i
jeszcze pyta się o której ma po ciebie przyjechać.
- Fajną
sekretarkę sobie najął. –Zażartowałam śmiejąc się pod nosem. Mężczyzna po
drugiej stronie też się zaśmiał.
-Ehh.. no
tak czasem jest. – Odpowiedział przez
śmiech.
- Nie wiem
jak tylko będzie mógł, bo nie chce mu przeszkadzać. W sumie ja już jestem po
zakupach i będę czekała w tej restauracji co mi powiedziałeś. – Poinformowałam
– Niech się nie spieszy, jak by nie mógł to niech da mi znać to taksówkę sobie
najmę. – Dodałam.
- No to mu
przekażę. Smacznego Niki. – Powiedział nieznajomy i się rozłączył. Uśmiechnęłam
się znowu, choć sama nie wiedziałam czemu. Może to dlatego, że słodko
powiedział moje imię.
-Pewnie
dlatego – Pomyślałam.
W końcu
trafiłam do poleconej przez Toma restauracji. Jej wystrój był elegancki,
bordowe ściany idealnie komponowały się z kremowym sufitem, podłoga pokryta
była jasnymi płytkami, stoliki i krzesła były w kolorze ciemnego brązu, zapewne
to była mahoń, a na nich kremowe obrusy , na środku w wazonach jakieś kwiatki i
czerwone serwetki z materiału w kształcie trójkąta. Zamówiłam sobie jakieś
danie i cierpliwie czekałam. Brzuch nie
dawał mi spokoju, cały czas domagał się jedzenia. W restauracji było trochę
ludzi, a ja miałam wrażenie, że słyszą te okropne dźwięki. Nie pomagało
trzymanie się za brzuch i go ściskanie. Chciałam
zapaść się pod ziemie, bo czułam na sobie spojrzenie klientów, ale kiedy kelner
przyniósł mi moje danie ucieszyłam się. Zjadam wszystko, Tom miał rację
jedzenie było pyszne mimo, że restauracja była wegetariańska. Jednak kiedy człowiek jest głodny nie myśli
nad tym co zje, chce tylko zaspokoić swój głód, by dalej normalnie
funkcjonować. Siedziałam i bawiłam się
telefonem, kiedy do mojego stolika ktoś podszedł. Oderwałam się od zajęcia,
spojrzałam w górę, po czym mierzyłam go od góry do dołu. Stał przede mną wysoki mężczyzna, miał dość
duży zarost; przypominał mi trochę drwala. Tunele w uszach i kolczyka w dolnej
wardze, długie ciemne włosy upięte do tyłu w koka. Jego brązowe, ciemne oczy
wpatrywały się we mnie. Jego T-shirt podkreślał jego mięśnie i sylwetkę, od
razu było widać, że ćwiczy, luźne spodnie, czarne adidasy. Wróciłam do jego
twarzy chwilę się w siebie wpatrywaliśmy.
-Cześć to ty
jesteś Niki?? – Spytał pokazując mi rząd śnieżnobiałych ząbków. Milczałam on
był bardzo przystojny, mimo że mi nigdy nie podobali się facecie z takim
zarostem; jemu to jednak pasowało.
-Tak. –
Ocknęłam się kiedy dotarło do mnie jego pytanie. Na policzkach poczułam delikatne wypieki.
-Mogę się
przysiąść ?? – Uśmiechnął się do mnie, a ja kiwnęłam głową pozwalając mu usiąść
naprzeciwko mnie.
- A więc to
ty jesteś Nicol, koleżanka naszego Kevina. Wiesz nie wiedziałem, że on kogoś
ma. Zawsze wydawał mi się taki nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej. –
Ciągnął żartobliwie brązowooki.
- Yyy.. ale
ja nie jestem jego. To tylko mój znajomy. Wczoraj przyleciałam tu i dopiero co
się wprowadziłam. – Oddaliłam go od myśli, że mnie i Kevina coś łączy.
- No tak.
Mogłem się tego spodziewać. – Zaśmiał się.
- Czemu??
- Szczerze
to Kevin nie ma zdolności do wyrywania takich dziewczyn jak ty. – Zadrwił. Był
pewny siebie kiedy to mówił.
- Nie
przesadzasz?? Kevin jest przystojny. –Wypaliłam chcąc bronić dumy znajomego, bo
tak mogłam o nim mówić.
-HAHAHA…
ale…
-Tom jeśli
chcesz coś powiedzieć obraźliwego to sobie daruj. – Oznajmiłam, nie lubiłam
takich typów, którzy uważali się za „PANÓW „, a innych traktowali jakby byli
gorsi.
-Dobra już
nie będę się nabijać, ale wyluzuj trochę. Kevin tak się nie oburza kiedy
wychodzimy do klubu. - Patrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami, a
jego uśmiech cały czas nie uciekał z twarzy.
-No spoko. A
on cie przysłał po mnie czy jak, bo nie znam w ogóle powodu dla, którego tutaj
przyjechałeś. – Gadanie i żartowanie z
Kevina zepsuło mi dobry humor ; nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z tym
kolesiem. Choć wiedziałam, że to znajomy
Kevina.
- Zgadłaś,
Kev dał mi swój samochód bo masz tam stos zakupów i poprosił bym cię odwiózł i
przeprosił w jego imieniu. Bo niestety mój kochany brat nie chce go wypuścić ze
studia. – Wytłumaczył śmiesznie gestykulując. Nie mogłam ukryć rozbawienia
jakie wywołał ciemnowłosy.
-No dobrze,
a więc ruszajmy. – Rzekłam biorąc wszystkie torby z moimi zakupami.
-O losie ty
też tyle kupujesz ?? – Przewrócił oczami.
-No jestem
dziewczyną, musze ładnie wyglądać. A to tylko parę toreb, czasem miałam więcej.
– Przyznałam. Tom nic nie powiedział, bez żadnych słów wziął ode mnie kilka
toreb i wyszliśmy z restauracji. Wsiedliśmy do LEXSUA i ruszyliśmy w drogę.
Po pokonaniu
korków, świateł i przeróżnych krzyżówek dojechaliśmy na miejsce. Pilotem
otworzyłam bramę wjazdową, bo przecież nie będę nosiła tego wszystkiego z
chodnika. Na sam początek wzięłam torby z ubraniami i butami zaniosłam je do
salonu.
-A te zakupy
gdzie?? – Spytał Tom obładowany czterema dużymi torbami. Wyglądał jak Święty
Mikołaj.
- Do kuchni
– Wskazałam palcem pomieszczenie uśmiechając się. Poszedł po resztę zakupów, a
ja zaczęłam układać wszystko do szafek.
-No to już
wszystko. – Oznajmił i usiadł przy stole. Krzątałam się po kuchni chowając
wszystko tam gdzie powinno się znajdować. Chodziłam od szafki do szafki, a na
sobie czułam wzrok Toma.
-Może
napijesz się czegoś?? – Zaproponowałam chcąc przerwać niezręczne milczenie
jakie wdarło się między nas.
- Wiesz
innym razem musze wracać do chłopaków, ale teraz wiem gdzie mieszkasz więc na
pewno skorzystam z tej propozycji. – Odparł wstając od stołu i zbliżając się do
mnie- Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy. – Szepnął mi do ucha, a przez
moje ciało przeszedł mały dreszczyk. Tom wyszedł, a za chwilę usłyszałam
odjeżdżające auto. –Dziwne- Pomyślałam kiedy zostałam sama. Resztę dnia spędziłam na porządkowaniu nowo
zakupionych rzeczy. Oglądałam telewizor i na jednym z programów muzycznych
leciał teledysk „ LOVE WHO LOVES YOUR BACK” i wtedy mnie olśniło. Ten Tom to
gitarzysta zespołu Tokio Hotel.
Przeraziłam się, przecież ta znajomość mogła wszystko zniszczyć. – To nie może się więcej powtórzyć. –
Obiecałam sobie w myślach. – Już nigdy więcej cie nie zobaczę Tom. –
Powiedziałam….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz