niedziela, 9 października 2016

Hej Wszystkim bardzo mnie ciekawi co sąddzicie o moim opowiadaniu, dlatego byłabym wdzięczna gdybyście swoje zdanie pozostawili pod Rodziałem V :D Z góry wielkie dzięki :D


Rozdział V

Na drugi dzień obudziłam się z okropnym bólem głowy, nawet najcichszy dźwięk sprawiał, że miałam wrażenie jakby stado słoń przeszło po mnie. Nigdy jeszcze nie czułam się tak źle. W ustach miałam nie przyjemny posmak, a gardło było niczym Sahara. Nawet nie chciałam patrzyć na własne odbicie w lustrze, bo już widziałam ten rozmazany makijaż, poczochrane włosy i bladą twarz, jakbym była córką młynarza. Patrzyłam w sufit i jeszcze trochę kręciło mi się w głowie. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka, nawet nie chciało mi się ubierać, więc założyłam szlafrok i moje puchate kapcie. Zeszłam na dół prosto do kuchni. Spojrzałam w telefon schodząc po drewnianych schodach. Miałam jedną wiadomość od Kevina. „Jak się czujesz imprezowicz ko?”
„A jak mam się czuć ?? „ Odpisałam mu. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam komórkę do kieszeni.  Odkąd przyjechałam do Los Angeles Kevin zachowuje się jak mój starszy brat, którego nigdy nie miałam. Cieszyło mnie to i jakoś dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
-Kevin jak tylko zjawisz się u mnie obiecuje ci, że twoje dni są policzone za to, iż pozwoliłeś mi na to bym doprowadziła się podczas imprezy do takiego stanu – Powiedziałam do siebie trzymając się za bolącą głowe. Kiedy nastawiałam wodę na kawe, myślałam nad dzisiejszą nocą i zdałam sobie sprawę, że  mało co z niej pamiętałam. Jedyne co zachowało się w mojej głowie to początek imprezy i na moje nieszczęście ten incydent z tym facetem podczas tańca, plus jeszcze rozmowa z Kev, a później już nic. Miałam tylko nadzieję, że nic głupiego nie robiłam. Nie chciałabym później słyszeć na swój temat jakiś żartobliwych uwag ze stron osób, które mnie znają. Woda zaczęła się gotować, wyłączyłam ją i zalałam kubek. Po chwili szklane naczynie wypełniła czarna ciecz. Posłodziłam dwoma łyżeczkami cukru ciepły napój, zamieszałam i wzięłam niewielki łyczek. Tego dnia piłam kawę bez mleka. Nie wiem czemu, ale jakoś tak wyszło samo. Może to kolejna zmiana w moim życiu – Pomyślałam. Poszłam do salonu i dopiero dzisiaj zauważyłam stojące za ścianą pianino. – Może trochę popracuję – Pomyślałam patrząc na instrument. Kusiło mnie więc odłożyłam kubek z kofeiną na niewielki stolik obok  i zasiadłam na miejscu na wprost, jedną ręką przejechałam po klawiszach. Nacisnęłam najpierw jeden później drugi. Jednak na dźwięk instrumentu o tej porze nie byłam gotowa;  nie czułam się na siłach, za bardzo doskwierał mi ból głowy. Usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakąś komedie, na którą akurat trafiłam. Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić, chciałam się poddać leniuchowaniu spędzić cały dzień w piżamie. Delektowałam się smakiem kawy, śmiejąc się przy tym z filmu. Gdy do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka. Wzdychnęłam ciężko i podniosłam się z kanapy.  Podeszłam do drzwi, a u ich progu zobaczyłam Kevina.
-Cześć. – Przywitałam go krótko uśmiechając się do niego serdecznie.
-Hej. Ty dopiero wstałaś??
-Nooo…. Jak widać na załączonym obrazku.
Wiedziałam, że stoję przed nim w piżamie i szlafroku. Nawet się tego nie wstydziłam, czułam się przy nim swobodnie. Jego mina, która malowała się na jego twarzy dawała mi do zrozumienia, że trochę peszy się czuje w zaistniałej sytuacji.
- No przecież jestem u siebie w domu. – Dodałam po chwili ciszy. – A ciebie co do mnie sprowadza?
-Wiesz chciałem sprawdzić jak się czujesz po wczorajszej imprezie. Dałaś wczoraj czadu. – Zaśmiał się.
- Hymm… wejdź do środka- Zaprosiłam odsuwając się na bok, by mógł przejść dalej i poszliśmy do kuchni. – A więc mówisz, że dałam czadu??  – Powtórzyłam słowa kumpla. Przygotowując mu kawę dla swojego gościa.
-Nooo… nie wiedziałem, że z ciebie taka łowczyni mężczyzn. – Przyznał śmiejąc się przy tym, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Że co?! – Krzyknęłam. – Kevin co się wczoraj działo???  
-To ty nic nie pamiętasz, że tak się dziwisz??
-Ty mnie głupio nie pytaj. Tylko gadaj co wczoraj…
-Dobra powiem ci. A więc kiedy skończyliśmy rozmawiać przy barze, ty poszłaś na parkiet bawić się. Co jakiś czas podchodzili do ciebie inni faceci i prośli cię do tańca, albo stawiali ci drinka, po którym znowu się bawiłaś. Kiedy już nudził ci się partner odchodziłaś od niego i znowu przez jakiś czas tańczyłaś sama. – Kiedy mówił czułam jak na moich policzkach tworzą się wypieki. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, ale słuchałam go dalej nie przerywając mu - Choć z jednym bawiłaś się najdłużej. Może dla tego, że nie odstępował cię na krok. Nawet odwiózł cię nawet do domu.
- Kto to był??? Czy ja z nim?? – Spytałam już całkowicie pogrążona we własnym wstydzie.
- Yyyy… - Zaciął się – Noo więęccc to… ehhh to był Tom. – Wyjawił w końcu.
- Jassnna cholera, to nie mógł być kto inny tylko ON !! – Przeklęłam siarczyście. – Kevin czy ja z nim… no wiesz.. zrobiłam coś czego mogę teraz żałować??? – Wypytywałam nerwowo. W duchu modliłam się o to, by to co mi do głowy przyszło nie miało miejsca.  Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Niki my z Billem wróciliśmy oddzielnie, wiesz poznaliśmy fajne dziewczyny i zostaliśmy dłużej. Ty już nie byłaś w stanie … więc Tom zadeklarował, że się tobą zaopiekuje. A patrząc na ciebie to wykonał swoją obietnicę. Jesteś cała i zdrowa we własnym domu. – Tłumaczył.
- Czyli nie wiesz czy z nim się przespałam ???
-No nie.- Zaśmiał się rozbawiony - Sama musisz go zapytać. Kiedy dzisiaj spotkaliśmy się w studio nie wspominał, że spędził noc. Pewnie i tak by mi nie powiedział. Ale pytałem Billa, a on wyznał, że kiedy wrócił Tom już spał u siebie.
Nie wierzyłam albo nie chciałam wierzyć w to co mówił do mnie. Jeszcze ta niepewność jaka przenikała mnie na wylot. Nie mogłam dłużej wytrzymać, nie wiedziałam czy mam być zła na siebie czy na Kevina. W gruncie rzeczy jestem dorosła i doskonale wiem, że jestem odpowiedzialna za to co robię nawet po pijanemu. Jedyne co w tym wszystkim jest do bani to, to , że czeka mnie rozmowa z Tomem o tym co działo się kiedy mnie odwoził do domu.
- No Oki.
- Niki wiem, że Tom to kobieciarz, ale nie oceniaj go pochopnie. Wbrew temu co się o nim słyszy i czyta to w porządku facet. – Zapewnił mnie. Nie wiem czy chciał mnie przekonać, że Tom się ze mną nie przespał czy po prostu uspokoić. Ale uczucia jakie mną targały były zbyt silne, bym przyjęła jego słowa z oczekiwanym wynikiem.
- Dobra nie wracajmy do tego…
-Pogadaj z nim szczerze i będziesz wiedziała czy coś między wami zaszło.  – Przerwał mi w pół zdania.
- Kevin rzecz w tym, że ja nie chce z nim rozmawiać, a tym bardziej go widywać. A pomijając ten fakt, to nie ufam mu nie wiem czy byłabym w stanie uwierzyć mu. – Oznajmiłam.  Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dlaczego??
- Ehh.. Po pierwsze to, że z nimi się znam dzięki tobie niweczy mój plany i ty dobrze o tym wiesz, a po drugie nie wydaje mi się bym mogła mu na tyle ufać, nie wygląda na takiego. - Argumentowałam
-Ty też jesteś sława, a co do Tom to sama musisz przejrzeć na oczy jaki jest na prawdę. – Zauważył znów mi wcinając się w zdanie.
-No tak tyle, że ja przyjechałam tu, by odpocząć od sławy i wszystkiego co z tym związane. Zrozum, że gdyby ktoś zrobił nam zdjęcie na przykład jakaś jego fanka lub ktokolwiek inny. Natychmiast pojawiło by się to w sieci, a co za tym idzie w parze dziennikarze zaraz, by węszyli jak te psy myśliwskie i odkryliby kim jestem. – Wyjaśniłam i po czułam jak jakiś ogromny ciężar spada ze mnie.
-Mam nadzieje, że nie powiedziałeś im kim jestem?? – Spytałam chcąc się upewnić.
-Nie no coś ty. Cały czas mówię, że jesteś moją znajomą z wakacji. – Oświadczył .
- I tego się trzymajmy. Ale i tak musze unikać Billa i Toma oraz innych sławnych osób.
-Spoko. Możesz mi zaufać. – Uśmiechnął się. – Jednak to będzie trochę trudne trzymać cię z dala od Toma. Bo znasz mnie, a ja jestem ich znajomym, którego poprosił o to bym  zabrał cię na imprezę, którą urządzają z Billem. – Przyznał wpatrując się w czarną kawę. 
-Wiesz, że nie przyjdę. Wymyśl jakąś wymówkę Powiedz na przykład, że zachorowałam…
- No postaram się ale nie obiecuj, że to coś da. Widzisz bracia Kaulitz są bardzo uparci i dążą do celu za wszelką cenę. – Spojrzał na zegarek wiszący nad wejściem do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy. – Dobra, ja uciekam. Dzięki za kawę. Znów się spóźnię, ale teraz to już chyba będzie u mnie normalne. – Zaśmiał się. – Narazie – Rzucił mi na pożegnanie i wyleciał z mieszkania jak poparzony. W momencie zostałam sama w domu. Zebrałam ze stołu brudne szklanki i poszłam się ubrać w coś normalnego, codziennego.
Przez cały dzień nic nie robiłam, a tak szybko mi minął, że nie zauważyłam nawet kiedy nastał wieczór.  Za oknem już było ciemne niebo, wypełnione masą gwiazd, a ulice oświetlały lampy nocne. Jedni szykowali się na kolejny dzień, by ponownie poświęcić się pracy i obowiązkom, drudzy zaś imprezowali w klubach. A ja no cóż… patrzyłam na stojące pianino, myślałam czy dobrze zrobiłam uciekając od tego co tak bardzo kochałam. Tęskniłam za rodzicami i obsługą, która nadawała wrażenie, że coś zawsze dzieje się w domu, jednak nie tęskniłam, za byciem rozpoznawalną.  Teraz nikt mnie nie znał mogłam swobodnie chodzić tam gdzie mi się żywcem podobało. Nie musiałam się obawiać  fanów, którzy zaraz by mnie zaczepili i prośli o autograf czy wspólne zdjęcie.  Byłam sama, zdana na siebie i w sumie na Kevina, który gdy czegoś potrzebowałam służył swoją pomocą. Dziś mimo wszystko czułam się samotna. Nie przywykłam do takiej ciszy i spokoju. Dopiero teraz to zauważyłam. Wczoraj cały dzień byłam zajęta, przed wczoraj zbyt zmęczona, by cokolwiek dostrzec.
Tak teraz miało wyglądać moje życie??? Pytałam samej siebie w myślach wciąż wpatrując się w stojący instrument. Podeszłam do niego i usiadłam. Zaczęłam grać pierwsze co przyszło mi do głowy, nie wiem kiedy to się stało,że dźwięk wprowadził mnie w twórczy trans. W myślach zaczęłam układać słowa, które w pewnym momencie zaczęły wychodzić z moich ust. Grałam i czułam się cudownie; grałam to co dyktowało mi serce; grałam i nie mogłam przestać. Nic w koło mnie nie obchodziło, nawet nie zwracałam uwagi na dzwonek do drzwi. Przecież zamknęłam je na klucz nikt nie mógł wejść. Przestałam na chwilę grać, by sprawdzić czy ten kto był pod drzwiami już sobie poszedł. Wyjrzałam przez wizjer – nie było nikogo – wróciłam ponownie do salonu. Tym razem wzięłam długopis i kartkę. Grałam i notowałam słowa oraz nuty.
- Bardzo ładne. – Usłyszałam czyjś głos; męski głos. Moje serce biło jak szalone. – Przecież zamknęłam drzwi. – Powiedziałam w myślach do siebie. Odwróciłam się by poznać tego, który wdarł się do mojego domu nie proszony.
-Tom co ty tu…??? Jak przecież drzwi są…?? – Mówiłam zdziwiona.
-No są zamknięte to fakt, ale drzwi na tarasie  już nie. Ehh… trochę mnie to kosztowało by się tu dostać. – Pokazał mi rozerwaną koszulę. Moje oczy były jak pięć złotych.
- A czy wiesz, że to co ty zrobiłeś nazywa się włamanie i jest karalne?? -  Zawiesiłam na swojej klatce piersiowej splątane ręce.
- Teoretycznie masz rację, ale praktycznie niczego nie ukradłem, nikogo nie zabiłem więc można to uznać za wtargnięcie. Ale skoro jestem tu, a ty nie dzwonisz na policję to można to z kolei potraktować jako twoją akceptację mojej obecności. – Uśmiechnął się cwaniacko.
-Praktycznie zawsze mogę się wyprzeć tego, że twoja obecności mi odpowiada. Więc lepiej wyjdź z mojego domu. – Zagroziłam odwzajemniając jego cwaniacki uśmieszek. Modliłam się w duchu, by wyszedł, bo czułam, że rzeczywiście jego obecność jest czymś czego właśnie chce.
-Oj przestań nie ma nic gorszego jak bycie samemu. – Skwitował moje słowa, tym samym ignorując moje groźby.  Posadził swoje cztery liter na mojej sofie, a ja patrzyłam na niego. To było bezczelne, a jednak nie potrafiłam na to zareagować odpowiednio. Przecież on zachowywał się tak jakby był u siebie.
- Czemu nie ma cię na swojej imprezie?? – Spytałam chcąc wybadać przyczynę jego odwiedzin.
-Bo Kevin powiedział, że jesteś chora. Choć kiedy tak teraz na ciebie patrzę to myślę, że to była zwykła bujda, tania wymówka, której nie jestem w stanie zrozumieć.- Przyznał się drapiąc się ręką po głowie. Przejrzał mnie.
-Czego nie jesteś w stanie zrozumieć?? Że po wczorajszej imprezie mam dosyć imprez jak na razie?? – Wymigałam się nie chciałam mu mówić, że głównym powodem mojej nieobecności na ich imprezie jest ich sława i wszystko co z tym się wiąże.
- Hahaha… - Śmiał się, a mi wcale nie było do śmiechu.
-Z czego się śmiejesz ?? – Spytałam patrząc na niego złowrogim spojrzeniem.
-Wiesz przypomniało mi się coś. – Powiedział rozbawionym głosem.
-Niby co? – Wbiłam w niego wzrok.
-Oj no faktycznie wczoraj dałaś trochę czadu, ale powiem ci, że jak wypijesz to taka niedostępna nie jesteś. – Śmiał się dalej.
-Co chcesz przez to powiedzieć?? – Ciągnęłam go za język, a w środku czułam jak się cała gotuje.
-No nie udawaj głupiej Niki. – Posłał mi oczko – Jesteśmy dorośli.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?? – Warknęłam przez zęby; byłam coraz bardziej u kresu wybuchu.
-Nie no, nie ale powiem ci, że słodko całujesz. – Dalej jego cwaniaki uśmieszek nie schodził mu z twarzy.  Nie wytrzymałam, chwyciłam za poduszkę i zaczęłam go nią okładać z całych sił, a on śmiał się jeszcze mocniej jakby wcale go to nie ruszało. 
- Ty świnio!!!.... Ludzka gnido!!!... Dobrze się czujesz kiedy wykorzystujesz dziewczyny !!!.... – Krzyczałam uderzając poduszką. Tomowi chyba już nie było do śmiechu słysząc moje słowa. Jego śmiech jakby ucichł w mgnieniu oka. Złapał za poduszę wyrwał mi ją z rąk i odrzucił na bok. Wstał nerwowo i zbliżał się do mnie, a ja machinalnie oddalałam się od niego. Nie wiedząc, że za mną  jest ściana. Oparłam się o nią, a on stał przede mną, grodząc mi pole do ucieczki. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Wtedy zobaczyłam ten gniew w jego ciemno brązowych oczach…..

środa, 5 października 2016

Hej wszystkim. 
W związku, że mamy nowy miesiąc zapraszam na czwarty rodział mojego jakże nudnego opowiadania :D

Rozdział IV
Nadchodził wieczór, słońce chowało się za szklaną powłoką wody. Niebo nabierało innych barw niż za dnia. Uwielbiałam takie widoki, wyszłam na taras by delektować się majestatycznym widokiem. Jednak moje myśli wciąż krążyły wokół poznanego Toma. Poczytałam o nim w Internecie, chcąc poznać to jaki on jest.  Opinie o nim nie były według mnie korzystne, by sądzić, że to interesujący facet. Kobieciarz odkąd zaczął być rozpoznawalny, zawsze inna kobieta lądowała w jego łóżku bez jakiego kolwiek oporu. Moim zdaniem wykorzystywał naiwność swoich fanek, a jednak i tak go kochały. Może ich miłość polegała na tym, że był sławny, a może faktycznie darzyły go jakimś uczuciem. Nie chciałam ich osądzać, ale sam fakt wykorzystywania ich nie był dobrą wizytówką dla gitarzysty. Nie rozumiałam co mnie podkusiło by dowiedzieć się czegoś na jego temat, nie pojmowałam tego czemu o nim myślałam przecież widziałam go dzisiaj pierwszy raz, a jego ciemne oczy tak bardzo utkwił w mojej głowie. Musiałam jakoś uciec od nich… Postanowiłam go unikać, trzymać się od niego z daleka. Poszłam do swojego pokoju, z szafy wyjęłam piękną czerwoną sukienkę bez ramiączek, czarne botki i czarną krótką skórzaną kurtkę. Do tego dobrałam przepiękny srebrny naszyjnik i kolczyki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam ochotę oderwać się i rozluźnić na jakiejś imprezie. Potrzebowałam tego, bo ciągłe siedzenie w domu mogło by mnie wprowadzić tylko w jakiś obłęd, a z drugiej strony dalej myślałabym o nowo poznanym znajomym.
-Klub będzie idealny na zapomnienie. – Powiedziałam ubierając się w wybrane ubrania.  Siedziałam przed lustrem robiąc makijaż, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo się dziś nie spodziewałam. Skończyłam robić kreskę na górnej powiece i poszłam sprawdzić kto zaszczycił mnie swoja obecnością. Otworzyłam drzwi, a u ich progu stał Kevin.
-Hejjjj…. Wybierasz się gdzieś?? – Przeciągał pierwsze słowo, robiąc wielkie oczy i analizując mój wygląd od góry do dołu.
-Cześć właśnie wychodziłam do klubu. – Oznajmiłam uśmiechając się.
-No właśnie ja… Może wybierzesz się ze mną i chłopakami do naszego ulubionego klubu skoro planowałaś wyjście. – Zaproponował cały czas uważnie mi się przyglądając. – Pięknie wyglądasz. – Dodał.  Nie wiedziałam co mam powiedzieć, dobrze wiedziałam, że razem z nim będzie Tom, a jego obiecałam sobie unikać.
-No nie wiem, nie chce wam przeszkadzać w podrywie. – Zaśmiałam się chcąc jakoś się wykręcić.
-Daj spokój, gdybyś nam przeszkadzała to bym tu nie stał. To jak idziesz ?? – Namawiał.
-No nie wiem- Wahałam się co do tego pomysłu.
-Oj no nie daj się prosić. Nie znasz jeszcze miast, nie chce cię mieć na sumieniu kiedy się w nim zgubisz. Gdybym był z jakąś dziewczyną, a ty byś zabłądziła zadzwoniłabyś do mnie i wtedy byś mi przeszkodziła …. – Zażartował chcąc mnie przekonać. Jednak ten argument był możliwy, bo pewnie tak by się stało. Nabrałam więcej powietrza w płuca.
- No dobrze. – Wypuściłam nadmiar tlenu.
-Haha.. i to mi się podoba. Więc ruszajmy. – Rzekł dumny z siebie Kevin. Niestety myśl, że Tom tam będzie nie cieszyła mnie, ale przecież nie będę na niego skazana. Zabrałam torebkę z wieszaka i wyszliśmy. Jechaliśmy w stronę klubu. Patrzyłam na mijane obiekty, oparta głową o szybę. Moje myśli krążyły cały czas wokół mojego życia, którego tak bardzo pragnęłam. Obawiałam się tego, że paparazzi zobaczą mnie z Tomem albo z Billem; rozpoznają mnie i cały plan szlag trafi.
-Nicol co się dzieje?? – Spytał Kevin.
-Nic- Powiedziałam nie chciałam go obarczać swoimi obawami. Nie chciałam by dzisiejszy wieczór był do bani z mojego powodu.
-No przecież widzę. Możesz mi powiedzieć. – Zapewnił mnie.
-Kevin nie ważne. Naprawdę nic się nie stało. – Skłamałam ale wiedziałam, że nie odpuści.  Musiałam nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Uśmiechnęłam się mimowolnie.  
-Niki jeśli chciałabyś się wygadać, bo widzę po twoich oczach, że coś jest nie tak to możesz mi o tym powiedzieć. Nie będę naciskać. – Wyznał troskliwie. – No jesteśmy. -  Na te słowa spojrzałam w stronę budynku, gdzie znajdował się klub. Przed wejściem czekał Tom i Bill. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Kevin zachował się jak dżentelmen otwierając mi drzwi.
-Dziękuje – Powiedziałam pokazując mu rząd ząbków; podał mi rękę w geście pomocy wyjścia z auta.
-Proszę. – Odwzajemnił uśmiech patrząc mi w oczy. Poszliśmy w stronę czekających mężczyzn. Już z kilku metrów czułam na sobie przeszywające moje ciało spojrzenie Toma. Mimo to szłam w obranym kierunku.  Czułam się dziwnie, ponieważ chciałam unikać Billa i Toma przede wszystkim, a z drugiej strony czego ja się spodziewałam wychodząc z Kevinem.  Nie wiedziałam już nic, tylko jedno chodziło mi po głowie. Mianowicie bawić się i nie zwracać uwagi na bliźniaków.
-Hej chłopaki – Przywitał się Kevin. – Bill to jest właśnie Nicol. Tom już zna moją znajomą. – Przedstawił mnie.
-Hej Nicol, dużo o tobie słyszałem. – Przywitał mnie. Bill był równie wysoki jak Tom, miał brąz oczy, ale inny wizerunek. Miał więcej koczyków, tatuaży i jeszcze te blond włosy, inaczej się ubierał.
-Miło cię poznać, a skąd tyle o mnie słyszałeś?? – Spytałam zaciekawiona.
-No Kevin mi mówił o tobie, no i Tom.  – Zaśmiał się patrząc na Toma. Nie wiedziałam co miały znaczyć  te spojrzenia, ale zignorowałam je, spojrzałam na Kevina pytająco. Miałam tylko nadzieje, że nie wyjawił tego kim jestem. Poszłam przodem do klubu, a za mną chłopaki. Wysoki dobrze zbudowany mężczyzna zmierzł nas swoim spojrzeniem i wpuścił do środka.  Muzyka grała, a w jej rytm tańczyli ludzie na parkiecie. Zajęliśmy zarezerwowaną przez chłopaków lożę, zamówiliśmy alkohol. Chłopaki rozmawiali na temat muzyki, a ja patrzyłam na bawiących się ludzi. Wstałam i nagle poczułam na sobie wzrok sześciu par oczu. Odwróciłam się, a chłopaki patrzyli się na mnie pytająco
-Ehh… idę do łazienki  jeśli was to interesuje. – Oznajmiłam i wyszłam z loży. Musiałam jakoś się wykręcić z ich obecności, by trochę się pobawić. Choć z łazienki i tak skorzystałam, więc ich nie skłamałam. Wracając na sale zaczepił mnie jakiś chłopak.
-Hej piękna, zatańczysz ?? – Spytał. Chłopak był wyższy ode mnie, miał ciemne włosy i niebieskie oczy. Nie ławo dojrzeć koloru kiedy w pomieszczeniu nie ma zbyt dużo światła, ale jakoś mi się to udało.
-Chętnie – Odpowiedziałam i podążyliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć, nasze ciała poruszały się w rytm muzyki.  A po między obrotami i innymi figurami prowadziliśmy rozmowę.
-Jak masz na imię??
-Nicol, a ty??
-Braian. Nie widziałem cię tu nigdy.
-Wiesz jestem tu pierwszy raz, wczoraj się tu wprowadziłam.
- Więc skąd jesteś ??
-Właściwie jestem z Polski.
-Z Polski. Wow no nie spodziewałem się, że polki są takie ładne.  – Jego ręce powędrowały na moje pośladki. -  Oczywiście słyszałem, że dziewczyny z Polski są piękne. –Kontynuował.
-Tak podobnież mówią. –Wniosłam parę słów,  ściągając jego rękę z moich czterech liter.
-Zawsze ciekawiło mnie to jakie są w łóżku. Może byś mnie uświadomiła, wiesz w tym klubie są też pokoje dla klientów, którzy ….  – Czułam, że z każdym jego słowem moja płynąca w żyłach krew zaczyna mieć coraz wyższą temperaturę, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Świnia! –Krzyknęłam – Jesteś zwykłym zboczeńcem. – Wyrwałam się mu z objęć i poszłam do baru.  Jak można być tak bezczelnym? – Pomyślałam znacząco oburzona. Zamówiłam drinka, musiałam przepić sytuację jaka miała miejsce.
- Hej Mała wszystko Oki??- Usłyszałam za swoim uchem znajomy głos. Odwróciłam się, a za mną stał Kevin.  Ucieszył mnie jego widok.- Widzieliśmy cię jak kłócisz się z tamtym gościem. Teraz mi nie powiesz, że nic się nie stało. – Dodał łapiąc mnie za rękę.
-Kevin to był  mały incydent . Nie przywykłam do takich sytuacji. –  Powiedziałam popijając drinka, by trochę się rozluźnić.
- Oj Niki, następnym razem uderz takiego kogoś w twarz albo niżej może ktoś taki zrozumie, że z Polką nie ma żartów. – Zaśmiał się kumpel. Uderzyłam go w ramie, a on złapał się odruchowo. – Ejj… nie bij mnie – Pogładził się po miejscu małego bólu.
-Dzięki za twoje rady, Panienko . – Pokazałam mu język i poszłam się bawić, choć moje nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. – Chyba alkohol wszedł mi w dolne kończyny. – Przyznałam w myślach.

Kevin coś krzyknął ale już go nie usłyszałam. Bawiłam się w najlepsze, tańczyłam, a to z jednym, a to z drugim. Między zmianą partnera popijałam drinki. Uwodziłam każdego przystojnego faceta, aż do momentu gdy urwał mi się film… 

środa, 21 września 2016

Rozdział III

 Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co widziałam w lustrze. Moje włosy one były piękne. Długie lekko ścięte, w kolorze jasnej czekolady. – Teraz Kevin mnie nie pozna. – Powiedziałam w myślach, nie chcąc by Lucas usłyszał. Zaśmiałam się pod nosem. Nie sądziłam, że zwykłe przemalowanie włosów może, aż tak zmienić człowieka.
-I jak podoba się ?? – Spytał dumny z siebie fryzjer. Odwróciłam się i miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale odeszłam od tej myśli.
-Czy mi się podoba?? Włosy są śliczne. – Odpowiedziałam cała rozpromieniona. Brakowało mi słów, by móc wyrazić to co czułam. Nie czekając zapłaciłam za tak wspaniałą zmianę i wyszłam, przed salonem stał już Kevin oparty o swoją brykę. Kiedy mnie zobaczył jego oczy nabrały dużych rozmiarów. Przetarł je rękoma i starał się mi przypatrzeć.  Szłam do niego, a na mojej twarzy malował się szeroki uśmiech, który dawał znaki zadowolenia.
-No i jak?? – Obróciłam się o trzysta sześćdziesiąt stopni, by mógł ocenić końcowy efekt.
- Wyglądasz nieziemsko – Skomentował, cały czas wlepiając we mnie spojrzenie.  – Wiesz gdyby nie fakt, że szłaś w moją stronę to z pewnością bym cię nie poznał. No może twoja sukienka dawała by mi jakieś skojarzenia. – Dodał śmiejąc się przy tym.
-Oj no nie przesadzaj – Machnęłam lekko rękom. – Pewnie mówisz to z czystej grzeczności. – Stwierdziłam.
-Nie prawda. Jestem w stu procentach szczery. – Powiedział poważnie.
-A tobie nos rośnie taki szczery jesteś. – Zażartowałam i dotknęłam czubek jego nosa.
-Haha.. bardzo śmieszne. – Udał obrażonego plącząc ręce na klatce piersiowej.  
-Oj już nie gniewaj się. Przecież wiesz, że robie sobie jaja. – Nie chciałam kończyć  tego kabaretu, więc zrobiłam maślane oczka tak, by myślał, że go przepraszam. Nabrał się na to, rozluźnił ręce i otworzył mi drzwi, zapraszając tym samym do środka. Zamknął moje drzwi i chwile później szybkim ruchem znalazł się na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy dalej.
-Ile ci zejdzie z tymi zakupami?  - Spojrzał nerwowo na zegarek.
-Nie długo kupię to co najpotrzebniejsze i tyle. – Wiedziałam, że kiedy wejdę do marketu muszę uwijać się bardzo zwinnie i szybko. Nie mogłam przecież pozwolić na to by mój kierowca spóźnił się przeze mnie do pracy. Kiedy tylko się zatrzymał wyszłam z auta i szybkim krokiem szłam w stronę wejścia biorąc po drodze wózek na zakupy.  Chodziłam po sklepie mijając kolejne regały wypełnione mnóstwem produktów spożywczych i chemicznych. Zabierałam co tylko znalazło się w moich rękach. Wózek z każdym nowym nabytkiem robił się coraz pełniejszy. 
-Chyba wszystko. – Powiedziałam do siebie patrząc na stos przeróżnych smakołyków i przydatnej chemii. Na szczęście pora, w której robiłam zakupy nie była tą szczytową, kiedy mieszkańcy wracają z pracy, jednocześnie nie było przy kasie kolejki.  Zapłaciłam żądaną sumę i pchając przed sobą wypełniony reklamówkami wózek kierowałam się w stronę auta.
-Czy ty wykupiłaś cały sklep?? – Zakpił żartobliwie Kevin, widząc ile tego jest.
-Nie tylko połowę. – Spojrzałam na niego. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Kiedy zakupy włożyliśmy do auta, Kevin spojrzał na zegarek.
-Muszę jechać. Pod wieczór podrzucę ci ten zapas na zimę. – Spojrzał za siebie.
- Spoko. Dziś i tak zjem obiad na mieście. – Poinformowałam go.
-Postaram się kogoś przysłać po ciebie, więc będę dzwonić i umówimy się gdzie będziesz czekać. – Skinęłam głową na tak i wyszłam z auta, by go dłużej nie trzymać. Kevin wydawał się być poukładanym mężczyznom . Wszystko musiał mieć zaplanowane. Zrozumiałam to kiedy spoglądał na zegarek, mówił konkretne godziny swojego przybycia czy odjazdu.  Czułam, że troszczy się o mnie jak o młodszą siostrę, jednak wiedziałam z czego wynikało jego zachowanie w stosunku do mnie. Wiedział kim jestem i wiedział też, że nie może tego nikomu powiedzieć, bo wtedy całe odejście z poprzedniego czasu legło by w gruzach. Zaraz rozniosłoby się , że sławna Nicol zamieszkuje słoneczną Kalifornie. Tego nie chciałam, nie chciałam wracać do tamtego życia. Nie teraz…
Szłam ulicami, mijając przechodnich,  od czasu do czasu wchodząc do sklepów znanych mi projektantów mody. Kupowałam co tylko wpadło mi w oczy. Zdawałam sobie sprawę, że normalną dziewczynę nie stać na takie rzeczy, ale jednocześnie chcąc wprowadzić zmiany nie trzeba sobie odmawiać wszelkich przyjemności i rezygnować ze wszystkiego. Chodziłam od sklepu do sklepu, aż mojej wędrówki po coraz to nowsze zdobycze nie przerwał wydający odgłosy żołądka.  W sumie od wyjścia z domu nic nie jadłam jeszcze, a dochodziła już pierwsza po południu.  Rozglądałam się w koło w poszukiwaniu restauracji ale żadna nie przykuła mojej uwagi. Miałam  ochotę na coś dobrego, wręcz wykwintnego. Nie mam gdzie mam iść. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Kevina. Zastanawiałam się czy dzwonić do niego. Wahałam się, bo może był bardzo zajęty swoją pracą.  Gdy nagle zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu widniał jego numer. – Telepatia, albo ma jakieś tajemnicze moce. – Zaśmiałam się w myślach.
- Hej, właśnie miałam dzwonić do ciebie. – Powiedziałam szybko.
- Hej z tej strony Tom, Kevin prosił żebym zadzwonił do ciebie i zapytał się czy u ciebie wszystko w porządku. – Rzekł nieznajomy.
-Możesz mi go dać do telefonu ?? – Spytałam lekko onieśmielona.
- Wiesz mój brat nie daje mu spokoju. Nie ma jak odejść od …
-Rozumiem, to może ty mi pomożesz. – Przerwałam mu.
-No pewnie, a w czym?? – Odpowiedział.
- Wiesz może gdzie jest dobra elegancka restauracja tylko nie z Fast foods, bo już jadłam wczoraj. – Uprzedziłam go. Tom powiedział mi gdzie dokładnie jest szukana przeze mnie restauracja. Byłam mu bardzo wdzięczna za tę informację. 
- A i jeszcze pyta się o której ma po ciebie przyjechać.
- Fajną sekretarkę sobie najął. –Zażartowałam śmiejąc się pod nosem. Mężczyzna po drugiej stronie też się zaśmiał.
-Ehh.. no tak czasem jest.  – Odpowiedział przez śmiech.
- Nie wiem jak tylko będzie mógł, bo nie chce mu przeszkadzać. W sumie ja już jestem po zakupach i będę czekała w tej restauracji co mi powiedziałeś. – Poinformowałam – Niech się nie spieszy, jak by nie mógł to niech da mi znać to taksówkę sobie najmę. – Dodałam.
- No to mu przekażę. Smacznego Niki. – Powiedział nieznajomy i się rozłączył. Uśmiechnęłam się znowu, choć sama nie wiedziałam czemu. Może to dlatego, że słodko powiedział moje imię.
-Pewnie dlatego – Pomyślałam.
W końcu trafiłam do poleconej przez Toma restauracji. Jej wystrój był elegancki, bordowe ściany idealnie komponowały się z kremowym sufitem, podłoga pokryta była jasnymi płytkami, stoliki i krzesła były w kolorze ciemnego brązu, zapewne to była mahoń, a na nich kremowe obrusy , na środku w wazonach jakieś kwiatki i czerwone serwetki z materiału w kształcie trójkąta. Zamówiłam sobie jakieś danie i cierpliwie czekałam.  Brzuch nie dawał mi spokoju, cały czas domagał się jedzenia. W restauracji było trochę ludzi, a ja miałam wrażenie, że słyszą te okropne dźwięki. Nie pomagało trzymanie się za brzuch i go ściskanie.  Chciałam zapaść się pod ziemie, bo czułam na sobie spojrzenie klientów, ale kiedy kelner przyniósł mi moje danie ucieszyłam się. Zjadam wszystko, Tom miał rację jedzenie było pyszne mimo, że restauracja była wegetariańska.  Jednak kiedy człowiek jest głodny nie myśli nad tym co zje, chce tylko zaspokoić swój głód, by dalej normalnie funkcjonować.  Siedziałam i bawiłam się telefonem, kiedy do mojego stolika ktoś podszedł. Oderwałam się od zajęcia, spojrzałam w górę, po czym mierzyłam go od góry do dołu.  Stał przede mną wysoki mężczyzna, miał dość duży zarost; przypominał mi trochę drwala. Tunele w uszach i kolczyka w dolnej wardze, długie ciemne włosy upięte do tyłu w koka. Jego brązowe, ciemne oczy wpatrywały się we mnie. Jego T-shirt podkreślał jego mięśnie i sylwetkę, od razu było widać, że ćwiczy, luźne spodnie, czarne adidasy. Wróciłam do jego twarzy chwilę się w siebie wpatrywaliśmy.
-Cześć to ty jesteś Niki?? – Spytał pokazując mi rząd śnieżnobiałych ząbków. Milczałam on był bardzo przystojny, mimo że mi nigdy nie podobali się facecie z takim zarostem; jemu to jednak pasowało.
-Tak. – Ocknęłam się kiedy dotarło do mnie jego pytanie.  Na policzkach poczułam delikatne wypieki.
-Mogę się przysiąść ?? – Uśmiechnął się do mnie, a ja kiwnęłam głową pozwalając mu usiąść naprzeciwko mnie.
- A więc to ty jesteś Nicol, koleżanka naszego Kevina. Wiesz nie wiedziałem, że on kogoś ma. Zawsze wydawał mi się taki nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej. – Ciągnął żartobliwie brązowooki.
- Yyy.. ale ja nie jestem jego. To tylko mój znajomy. Wczoraj przyleciałam tu i dopiero co się wprowadziłam. – Oddaliłam go od myśli, że mnie i Kevina coś łączy.
- No tak. Mogłem się tego spodziewać. – Zaśmiał się.
- Czemu??
- Szczerze to Kevin nie ma zdolności do wyrywania takich dziewczyn jak ty. – Zadrwił. Był pewny siebie kiedy to mówił.
- Nie przesadzasz?? Kevin jest przystojny. –Wypaliłam chcąc bronić dumy znajomego, bo tak mogłam o nim mówić.
-HAHAHA… ale…
-Tom jeśli chcesz coś powiedzieć obraźliwego to sobie daruj. – Oznajmiłam, nie lubiłam takich typów, którzy uważali się za „PANÓW „, a innych traktowali jakby byli gorsi.
-Dobra już nie będę się nabijać, ale wyluzuj trochę. Kevin tak się nie oburza kiedy wychodzimy do klubu.  -  Patrzył na mnie tymi czekoladowymi oczami, a jego uśmiech cały czas nie uciekał z twarzy.
-No spoko. A on cie przysłał po mnie czy jak, bo nie znam w ogóle powodu dla, którego tutaj przyjechałeś.  – Gadanie i żartowanie z Kevina zepsuło mi dobry humor ; nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z tym kolesiem. Choć wiedziałam, że to znajomy  Kevina.
- Zgadłaś, Kev dał mi swój samochód bo masz tam stos zakupów i poprosił bym cię odwiózł i przeprosił w jego imieniu. Bo niestety mój kochany brat nie chce go wypuścić ze studia. – Wytłumaczył śmiesznie gestykulując. Nie mogłam ukryć rozbawienia jakie wywołał ciemnowłosy.
-No dobrze, a więc ruszajmy. – Rzekłam biorąc wszystkie torby z moimi zakupami.
-O losie ty też tyle kupujesz ?? – Przewrócił oczami.
-No jestem dziewczyną, musze ładnie wyglądać. A to tylko parę toreb, czasem miałam więcej. – Przyznałam. Tom nic nie powiedział, bez żadnych słów wziął ode mnie kilka toreb i wyszliśmy z restauracji. Wsiedliśmy do LEXSUA i ruszyliśmy w drogę.
Po pokonaniu korków, świateł i przeróżnych krzyżówek dojechaliśmy na miejsce. Pilotem otworzyłam bramę wjazdową, bo przecież nie będę nosiła tego wszystkiego z chodnika. Na sam początek wzięłam torby z ubraniami i butami zaniosłam je do salonu.
-A te zakupy gdzie?? – Spytał Tom obładowany czterema dużymi torbami. Wyglądał jak Święty Mikołaj.
- Do kuchni – Wskazałam palcem pomieszczenie uśmiechając się. Poszedł po resztę zakupów, a ja zaczęłam układać wszystko do szafek.
-No to już wszystko. – Oznajmił i usiadł przy stole. Krzątałam się po kuchni chowając wszystko tam gdzie powinno się znajdować. Chodziłam od szafki do szafki, a na sobie czułam wzrok Toma.
-Może napijesz się czegoś?? – Zaproponowałam chcąc przerwać niezręczne milczenie jakie wdarło się między nas.
- Wiesz innym razem musze wracać do chłopaków, ale teraz wiem gdzie mieszkasz więc na pewno skorzystam z tej propozycji. – Odparł wstając od stołu i zbliżając się do mnie- Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy. – Szepnął mi do ucha, a przez moje ciało przeszedł mały dreszczyk. Tom wyszedł, a za chwilę usłyszałam odjeżdżające auto. –Dziwne- Pomyślałam kiedy zostałam sama.  Resztę dnia spędziłam na porządkowaniu nowo zakupionych rzeczy. Oglądałam telewizor i na jednym z programów muzycznych leciał teledysk „ LOVE WHO LOVES YOUR BACK” i wtedy mnie olśniło. Ten Tom to gitarzysta zespołu Tokio Hotel.  Przeraziłam się, przecież ta znajomość mogła wszystko zniszczyć.  – To nie może się więcej powtórzyć. – Obiecałam sobie w myślach. – Już nigdy więcej cie nie zobaczę Tom. – Powiedziałam….

piątek, 2 września 2016

Mam nadzieje, że rozdział pierwszy Wam się podobał , mimo moich początków i pewnych niedociągnięć. Cały czas staram się jak mogę, kolejne rozdziały były coraz bardziej ciekawsze. Powoli rozgrzewam się w pisaniu o Naszych chłopakach, więc zapraszam na drugi rozdział. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.




Rozdział II


Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Nie miałam pojęcia, kto się do mnie dobija i wyrywa ze snu.  Spod pierzyny wyciągnęłam swoją rękę w kierunku komórki.  Otworzyłam oczy, a na wyświetlaczu zobaczyłam napis „MAMA” i jej zdjęcie .  –Czy ona oszalała?? – Pomyślałam widząc jej numer.
- No nie masz po prostu serca. – Powiedziałam przykładając moją komórkę do ucha.
-Może na początek mogłabyś się przywitać, a nie z pretensjami od samego rana. – Odparła rodzicielka niezbyt zadowolona początkiem rozmowy.
-Cześć Mamuś. Nie gniewaj się ale chyba wiesz, że nie lubię jak ktoś mnie budzi.
- Tak, a ty chyba zapomniałaś, że miałaś zadzwoń jak będziesz na miejscu. My z tatą się zamartwiamy, bo nie wiemy czy jesteś cała i zdrowa. – Powiedziała z wyrzutem i żalem w głosie.  Wbrew pozorom mama, mimo braku czasu oraz ciągłego pośpiechu zawsze się o mnie troszczy. Kiedy tylko miała wolny czas , za każdym razem spędzała go ze mną, choć było go bardzo mało. Fakt był taki, że częściej  widziałam moją opiekunkę niż ją, ale w gruncie rzeczy wynagradzała mi to jak tylko mogła.
-Ahh… Mamo przyznam się zapomniałam. Wiesz lot był długi, a tu jeszcze droga z lotniska pełna była korków .  – Tłumaczyłam się, jednak nie wspominałam o moim nowym znajomym, którego mama znała.
-No dobrze kochanie. Kevin widać dobrze się spisał skoro jesteś cała i zdrowa. – Po głosie mamy słyszałam jej zadowolenie i dobrze odznaczającą się satysfakcję.  -  A dom ci się podoba?? – Spytała z ciekawością.
- Tak dom jest piękny choć szczerze mówiąc jeszcze go nie obejrzałam do samego końca. – Odpowiedziałam szybko. – Mamo a skąd  go znacie ??
- Wiesz to znajomy Krystiana, on jest dźwiękowcem w studiu muzycznym. Pracuje z …. – Urwała - Kochanie muszę kończyć, bo już jest fotograf. Kocham cię bardzo i bądź ostrożna. – Poinformowała mnie i pożegnała zarazem. Chwilę po jej słowach usłyszałam tylko dźwięk zakończenia połączenia, a ja leżałam dalej w łóżku. Patrzyłam na biały sufit i wsłuchiwałam się w szum fal za oknem. Nie mogłam tak leżeć w łóżku, choć najchętniej  spędziłabym  w nim cały dzień. Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej mój krótki, jedwabny szlafrok w kolorze brzoskwini.  Wstałam i podeszłam do okna, a za nim był piękny widok na ocean. Po plaży ktoś spacerował albo biegał.  Cieszyłam się, że jestem w tym miejscu. Teraz mogę żyć tak jak chcę; przeprowadzka to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.  Zeszłam po dębowych  schodach do kuchni. W pomieszczeniu dominował biały kolor mebli, a ich blat był z ciemnego marmuru .Była również duża lodówka, zmywarka, płyta kuchenna, a na niej ładny metalowy czajnik z drewnianą rączką, zlew i inne urządzenia, które powinny znajdować się w tego rodzaju pomieszczeniu. Wstawiłam wodę na kawę. Otworzyłam drzwi na taras i delektowałam się  piękną pogodą. Pozwalałam by promienie słoneczne pieściły moją twarz.  Kiedy usłyszałam gwizdek czajnika wróciłam do środka. Wyłączyłam gotującą się wodę. W półce znalazłam tylko jedną szklankę, a w szafka na przyprawy i inne produkty świeciła pustką.  Nic nie było prócz mega drogich mebli. Wyglądało na to, że mój dzień miał się zacząć nie od kawy, a od generalnych zakupów.  Zmarnowana skierowałam się z powrotem do sypialni. „Wysypałam” z walizki całą zawartość na łóżko w poszukiwaniu czegoś ładnego i pasującego do dzisiejszej pogody.  Najwięcej punktów uzyskała jednak śliczna kwiecista sukienka  na grubych  ramiączkach. Delikatnie opinająca talię i rozkloszowana u dołu. Idealnie podkreślająca  moje kobiece walory. Do niej założyłam czarne  koturny  na paskach .  Moje długie blond włosy pozostawiłam na wolności co było nowością u mnie, bo zawsze je spinam w koka albo w koński ogon.  Dziwnie się czułam w rozpuszczonych włosach.  Nigdy tak nie chodzi łam, ale małymi krokami dążyłam do zmiany swojego wizerunku.  Zadowolona z doboru mojej garderoby, poszłam do łazienki odświeżyć się po minionej nocy.  Po kąpieli i osuszeniu swojego ciała zrobiłam  stonowany i niezbyt mocny makijaż dla dopełnienia całości wyglądu.  Wróciłam do sypialni i chwyciłam za telefon. Z karteczki, którą dostałam od Kevina spisałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.  Długo nie czekałam na moment odebrania.
- Halo –  Usłyszałam niski i poważny głos Kevina.
-Cześć tu Nicol. – Powiedziałam pogodnym tonem.
- O hej, co tam ?? – Spytał rozluźniając się.
- Wiesz co mam sprawę, a mianowicie wybierzesz się ze mną na miasto. Muszę zrobić zakupy, bo moje kuchenne szafki i lodówka świecą pustką. Sam chyba rozumiesz?? – Zaśmiałam się tłumacząc .
-No spoko, za jakieś pół godziny będę. – Odpowiedział.
- A masz czas, bo chciałam jeszcze odwiedzić salon fryzjerski?? Zdecydowałam się, że przemaluje włosy. -  Dopytywałam, nie chciałam go zbytnio wykorzystywać.
- Wiesz, za jakieś trzy godziny mam być w studiu, szczerze mówiąc – Mówił – Ale zobaczymy ile nam zejdzie na kupowaniu zaopatrzenia do twojej pustej lodówki, a później zdecydujemy co dalej. – Zaproponował.
- No dobrze. I dziękuje – Odparłam zgadzając się z jego pomysłem na pogodzenie wszystkich rzeczy, które chciałam dziś załatwić na mieście. Byliśmy umówieni , więc się rozłączyłam. Mając jeszcze trochę czasu zobaczyłam w lustrze, że moja czarna kreska pod oczami delikatnie przekroczyła granicę dolnej powieki. Musiałam ją poprawić, co jak co, ale jeśli chodzi o mój wygląd to jestem idealistką i nie potrafiłabym wyjść do ludzi z tak nikłym defektem mojego makijażu. Dla kogoś to nic strasznego, a mi to bardzo przeszkadza.
         ~~~
Kevin mimo, że odrobinkę się spóźnił przyjechał. Przywitałam go szerokim uśmiechem, wystawiając rząd białych ząbków. Patrzył na mnie pełnym głębi spojrzeniem, tak jakby analizował każdą część mojego ciała. Dziwnie się czułam, gdy tak na mnie patrzył, ale zignorowałam jego zachowanie.
-Jedziemy ?? – Spytałam, tym samym wyrywając go z transu.
-Tak, oczywiście. – Odpowiedział lekko speszony. Ta cała sytuacja bawiła mnie, zwłaszcza to nagłe onieśmielenie z jego strony.  Wsiedliśmy do auta. Kevin przekręcił kluczy uruchamiając silnik sportowego marki LEXUS LFA i ruszyliśmy.  Jego wygląd przyprawiał mnie o małą adrenalinę, a dźwięk silnika wywoływał przyjemne ciarki jakie przeszły po całym moim ciele. Droga do miasta mijała w ciszy.
-Bardzo ładne auto. – Przerwałam milczenie patrząc na Kevina.
-Dzięki. – Odpowiedział krótko jak zwykle skupiając całą uwagę na to co działo się na ulicy.  Kev zachowywał się dziwnie. Był jakoś spięty, a przecież kiedy rozmawialiśmy przez telefon był wyluzowany. Nie pytałam o powody, bo nie było to w moim interesie, ale atmosfera nie była zbyt  komfortowa. Bardziej wolałabym tego samego mężczyznę, który wczoraj mnie odebrał z lotniska, niż tego dzisiejszego.
- Może najpierw zaliczymy fryzjera?? – Zaproponował. W moich odczuciach zauważył to, że krążę w zamyśleniu.
- W sumie masz rację, bo tam zejdzie mi najkrócej.  – Zaśmiałam się chcąc trochę rozluźnić małe napięcie.
- Dlaczego najkrócej ?? – Spytał zdezorientowany.  Może wystraszył się tego, że będzie się ze mną długo błąkał po mieście i niczym pies wiernie za mną kroczy od sklepu do sklepu.
- Wiesz mam zamiar zrobić zakupy do domu, ale nie ukrywam, że parę butików z ubraniami też mam w planach zaliczyć. – Oznajmiłam trzepocząc  kusząco rzęsami.
-Nie wspominałaś mi o tym. – Zauważył niezbyt zadowolony. Sama jego mina na to wskazywała.  Poczułam się głupio, bo doskonale wiedziałam, że czas pobytu w centrum mam ograniczony. Droga tam trwała około pół godziny, ale bez korków. Modliłam się, o to by nie było żadnego.
-Oj no najwyżej zaliczę fryzjera, kupię jakieś żarcie do domu. Zapakujemy to wszystko do auta, a później zostanę i pochodzę po kobiecych sklepach. -  Kompromis to najlepszy sposób na załatwienie wszystkich niedomówień.
- No dobrze, ale przyślę znajomego po ciebie, żebyś bezpiecznie wróciła do domu, a przed wieczorem podrzucę ci wszystko. – Oznajmił, parkując auto na parkingu ciągnącym się wzdłuż jakiejś ulicy.  – Jesteśmy na miejscu, zapytałem się kumpla gdzie jest najlepszy fryzjer i o to proszę. Od niego na pewno wyjdziesz zadowolona. – Poinformował mnie. – Tylko go nie podrywaj, bo Lucas jest gejem. Po za tym pięknie wyglądasz. – Dodał patrząc na mnie tym samym spojrzeniem co w momencie, kiedy przyjechał. Kąciki moich ust uniosły się i znów poczułam się dziwnie.
- Spoko nie mam zamiaru nikogo podrywać, zwłaszcza fryzjera geja. – Zaśmiałam się chcąc jakoś wybrnąć z tego wszystkiego. Otworzyłam drzwi i wyszłam z pojazdu.  Los Angeles jest pełne niespodzianek, ucieszyłam się kiedy Kevin powiedział mi, że fryzjer jest gejem. W Polsce też miałam swojego fryzjera i za razem przyjacielem, który był tej samej orientacji co ten, do którego zmierzałam. Przecież homoseksualny mężczyzna to najlepszy przyjaciel kobiety, byłam tego żywym dowodem.  
-Niki! – Krzyknął z auta Kevin. Odwróciłam się w jego stronę i kiwnęłam głową pytająco. – Jak coś powiedz, że ja cię tu przywiozłem. Lucas będzie wiedział o kogo chodzi. – Poinformował mnie. Posłałam mu uśmiech i po chwili przekroczyłam próg luksusowego salonu fryzjerskiego. Kremowo-brązowe ściany idealnie kontrastowały z wyposażeniem jakie znajdowało się wewnątrz. Przyglądałam się z podziwem wystrojowi, kiedy podeszła do mnie młoda dziewczyna. Dosyć wysoka, a jej szczupła sylwetka była pięknie opalona. Włosy blond upięte w prześliczny kok. 
-W czym mogę pomóc ?? – Spytała uśmiechając się serdecznie. Wyglądała na sympatyczną dziewczynę.
- Dzień dobry. Chciałam ufarbować i delikatnie podciąć moje włosy. – Od razu przeszłam do rzeczy. 
-Oczywiście, proszę usiąść na krześle. – Wskazała ręką na miejsce przy dużym prostokątnym lustrze.  Po chwili z pomieszczenia dla personelu wyszedł wysoki ciemno włosy, przystojny mężczyzna. Na moje oko miał koło dwudziestu sześciu lat. Ubrany w dżinsowe rurki, ładną koszulę w kolorze jasnego różu, a na lewej ręce miał duży złoty zegarek. Podchodząc przypatrywał  mi się z uwagą.
-To ty jesteś Nicol od Kevina?? – Spytał oglądając moje długie włosy. Wiedział już kim jestem.
- Tak- Odpowiedziałam jednym słowem.
-No dobrze. Masz bardzo ładne, zadbane włosy. Co ty z nim chcesz zrobić? – Skomplementował.
-No więc, chciałabym zmienić ich kolor i delikatnie podciąć końcówki, by je trochę odświeżyć. – Powtórzyłam swoje zamiary wobec zmiany.
-No dobrze. A jaki kolor byś chciała?? – Wypytywał cały czas wpatrzony w moje włosy. Podnosił je i puszczał i tak w koło.
- Myślałam nad brązem, ale jeśli chodzi o intensywność tej barwy. To już zostawiam panu. – Każdy fryzjer powinien sam dopasowywać odcienie farby.
- No dobrze myślę, że do ciebie będzie najbardziej pasował kolor jasnej czekolady. A brwi będziemy też koloryzować, by wszystko ma wyglądać naturalnie. – Zauważył słusznie.
- Nelly przygotuj  naszą klientkę do koloryzacji. – Nic nie mówiłam, pozwoliłam, by tak polecany fryzjer  wziął moje włosy pod opiekę.  Blondynka przygotowała moje włosy. Lucas mieszał farbę i po chwili znów był koło mojej osoby. Zwinnie kręcił pędzelkiem w szklanym naczyniu.
-Kiedy skończę nie poznasz się Nicol, będziesz całkiem inaczej wyglądać. – Mówił dumnie uśmiechając się do mnie .
-Mam taką nadzieje Panie… - Nie skończyłam zdania.
-Nie mów mi na PAN, jestem Lucas. – Przerwał mi. – Będziesz wyglądać pięknie. – Dodał i zaczął działać. 

środa, 31 sierpnia 2016

Cześć Wszystkim, jak już pewnie zauważyliście zaczęłam pisać nowego bloga. Szczerze to nawet nie wiem, który to już z kolei. Jednak mam nadzieję, że moje zaczynanie i kończenie nowych blogów Was nie zniechęca do czytania nowego. Liczę również, że od czasu do czasu odwiedzicie mnie tutaj i zostawicie jakąś opinię no temat wstawianych przeze mnie wpisów. Pozdrawiam i życzę miłego czytania :D



Rozdział I

Nigdy nie sądziłam, że moje marzenie może się spełnić, a tu jednak w życiu jest wszystko możliwe. Siedziałam na pokładzie samolotu i czytałam kolejny kolorowy magazyn, od czasu do czasu zerkałam przez okno. Byłam pod wrażeniem jak piękne są widoki z tak wysoka i jak mali są ludzie. To było tak nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe. Uśmiech, który zagościł na mojej twarzy wczoraj cały czas mi towarzyszył. Nie żałowałam, że zostawiam swoje dotychczasowe życie w Polsce, a zaczynam nowe w Kalifornii. Nie bałam się wyzwania jakim było to, iż nie będę już tą samą osobą, którą byłam wcześniej czy też fakt, że od dziś jestem zdana na siebie, bo zamieszkam w obcym mi kraju, mieście, a może na wsi. Sama nie wiedziałam gdzie będę mieszkać, bo poprosiłam rodziców, by kupili mi mały domek jednorodzinny gdzieś w Kalifornii, ale gdzie dokładnie nie wiedziałam. To była zagadka, której rozwiązanie czekało na lotnisku. Ciekawość i szczęście kroczyły w parze podczas podróży. Wywołując w mojej głowie różne myśli. Zarówno te dobre jaki i te złe, które starałam się trzymać na dystans, by nie popsuły tego co starała się mi przekazać wyobraźnia. Nie wiem kiedy zdołałam usnąć, ale tak się stało.
Byłam gdzieś nie wiem sama gdzie, ale chyba nad wodą, a może to był ocean. Leżałam na kocu i słuchałam szumu fal. Było tak romantycznie, świeczki paliły się w koło. Na szorstkim materiale leżało mnóstwo płatków róż. Podniosłam się, nie byłam sama. Ktoś siedział koło mnie, to był jakiś mężczyzna. Nie widziałam twarzy, był odwrócony tyłem. Patrzył na wodę, był zamyślony. Tak jakby mnie nie widział… Wyciągnęłam rękę ku niemu, już miał się odwracać kiedy…..
- Panno Nicol, właśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Los Angeles. – Poinformowała mnie młoda, szczupła, blondynka o brązowych oczach, która pracowała jako stewardessa.
-Ahh… dziękuje. – Powiedziałam wstając z miejsca. Wyszłam i od razu skierowałam się po swoje bagaże, przy wyjściu czekał jakiś mężczyzna. Był troszkę wyższy ode mnie, miał ciemno-blond włosy, ubrany był modnie w stylu typowo Kalifornijskim, a miał może dwadzieścia pięć lat. Machał rękami do kogoś.
- Nicol!!! – Zawołał i w końcu okazało się, że to jego machanie było do mnie. Poszłam w jego stronę, a on w moją. – Nicol jak miło, że już jesteś. Jestem Kevin, przyjaciel  twojej rodziny. Twoi rodzice prośli mnie bym się tobą zaopiekował. – Oznajmił mi nie dając mi dojść do jednego nawet słowa. Widać po nim było, że strasznie lubi gadać. Zaczął nawijać skąd zna moich rodziców i jak dawno mnie nie widział. Nie miałam ochoty nawet z nim wchodzić w jakieś większe rozmowy więc przerwałam mu tę pogadankę.
- Kevin powiem ci wprost pokaż mi gdzie mam swój dom i to wszystko. Nie musisz mnie niańczyć, ponieważ nie mam już dziesięciu lat, tylko znacznie więcej. Moi rodzice cię prośli o to byś się mną zajął, bo myślą, że sobie nie poradzę. Jednak ja wiem co robię. I jeszcze jedno – Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem – Jeśli wyda się to kim jestem to uwierz mi, że ci tego nie daruje. – Zagroziłam palcem.
-Nie no, wiem o co chodzi, tylko wiesz w razie potrzeby to wal do mnie śmiało. – Udał luzka, choć w jego oczach widział nutkę niepokoju. Nie przejęłam się tym za bardzo
- Spoko – Rzuciłam krótko – A teraz za nim ruszymy w drogę to chciałabym coś zjeść – Powiedziałam czując po wydawanym przez mój żołądek dźwięku, że robie się głodna.
- To może wskoczymy do jakiejś restauracji, znam fajną. – Zaproponował mężczyzna. Spojrzałam na niego tak jakbym patrzyła na idiotę. – No co??? Ej.. jeśli myślisz, że jedzenie tam jest nie dobre to się mylisz. – Dodał myśląc, albo nie myśląc.
- Czy ty na serio gadasz poważnie??? – Spytałam ironicznie – To ja ci mówię, że nie chcę by wydało się to kim jestem w Polsce, a ty zapraszasz mnie do restauracji ??
- Dobra powiem inaczej. Nie daleko, dosłownie paręnaście kilometrów stąd jest fajny bar, w którym można zjeść naprawdę dobre jedzenie. – Poinformował mnie. Przyznam to brzmiało całkiem normalnie.
- No to na co czekam jestem strasznie głodna. – Pośpieszyłam po kolejnym dźwięku mojego brzucha. Kevin przejął moje bagaże i poszliśmy do samochodu, a chwilę później jechaliśmy coś zjeść. Droga minęła nam w ciszy i dosyć szybko. W barze dopiero zaczęliśmy rozmawiać.
- To co zjesz ?? – Kevin nawet nie spojrzał na mnie, wpatrywał się w kartę dań.
- Ja może duże frytki i kawę poproszę. – Odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Serio ?? – Zdziwił się - Lubisz Fast food ?? – Dodał po chwili.
- No z tego co widzę to nie ma nic innego co mogłabym zjeść i się tym najeść. Co pewnie myślisz, że zaszkodzi mi to na figurę albo coś w tym stylu?? – Odparłam z podejrzeniem w głosie.
-Nie no nie o to chodzi.
-A o co ??
- Tylko o to, że jak dowie się twoja mama co ty jesz to mnie zabije. – Zaśmiał się, a mi do śmiechu nie było. Wyczuwałam co się święci.
-Mówisz, ale przecież jej tu nie ma. – Ciągnęłam temat moich rodziców, chciałam się dowiedzieć co dokładnie miał robić posłaniec moich rodziców.
- No ale ja się jej czasami boje więc będę musiał jej powiedzieć, co ty tu robisz?? – No i się wysypał. Chyba nawet się nie szczaił.
- A więc jesteś po to by zdawać relacje moim starym ?? No tak myślałam, bo zbyt szybko poszło mi z namową ich na moją samodzielna wyprowadzkę z Polski. Kevin wiesz dobrze, że jestem już dorosła więc nie musisz mnie pilnować. Powiesz moim rodzicom, że mam się dobrze, jem zdrowo i tak dalej, a co tu się tak naprawdę będzie działo zostanie między nami. – Zaproponowałam układ. Kevin wyglądał na zmieszanego, widocznie doszedł do wniosku, że się wygadał. Jego mina wyglądała na śmieszną, przyznam, że nawet mi się śmiać zachciało, gdy na niego patrzyłam.
- No nie jestem pewny.
-Czemu ??? Co wolisz powiedzieć moim rodzicom że ich córka ci uciekła czy być spokojnym o swoje życie?? – Mały szantażyk to było to co lubie najbardziej w takich sytuacjach. Nigdy mnie nie zawodził moje argumenty zawsze były celne. Tym razem było tak samo, Kevin pękł jak balonik z dużym nadmiarem powietrza. Zgodził się na mój układ. Przekonanie go, by ze mną współpracował nie było trudne, może dlatego, że jestem  ładna, albo tak jest wygodniej dla niego. Nie ważne, liczy się to, że nie będzie gadał moim rodzicom o tym co robie tylko będzie lał im wodę. Gdyby się nie zgodził to cały ten wyjazd poszedł by na marne. Bo wszystko by wyszło na jaw, ja chcę zwyczajnie uciec od tego całego burdelu jaki zapanował odkąd pamiętam w moim życiu. Chcę mieć swoją przestrzeń prywatną, a nie stale ukrywać się przed fanami czy brukowcami. Wytrzymałam tyle lat jako córka znanej piosenkarki i aktora to teraz należy mi się urlop od nich i od tego świata.
-A tak w ogóle to co zamierzasz zrobić ? – Spytał Kevin popijając gorącą filiżankę kawy, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- To znaczy ?? – Nie do końca zrozumiałam jego pytanie, przecież oczywiste jest to, że chce zamieszkać w LA.
-No wiesz tu może aż tak znana nie jesteś ale na pewno znajdą się jacyś fani. Przecież masz parę piosenek w języku angielskim. Nawet mogę ci przypomnieć, że w tamtym roku wydałaś cały krążek anglojęzyczny. – Uświadomił mnie. Miał rację w tym co mówił, przecież moja twarz i to że nie zmieniałam nic w swoim wyglądzie jest dla mnie charakterystyczne.
-Myślisz, że w LA mam jakiś fanów ?? – Spytałam choć i tak coś w tym było.
-No myślę że na pewno. Twoje teksty są prawdziwe, a nie fałszywe jak większość piosenek innych wykonawców. Twoja mama też ma niektóre nuty do bani. Ale nie mów jej. – Stwierdził prosząc mnie bym nie gadała nic o jego zdaniu jakie wyraził.
- No spoko, spróbuję trzymać język za zębami. – Obiecałam – Ale nie gniewaj się na mnie jak kiedyś mi się wymknie z pod języka parę słów. – Zaśmiałam się. Mina Kevina jednak nie wyrażała zadowolenia z mojego dowcipu. Może się bał mojej rodzicielki?? W sumie czasem to i ja się jej boje. Czas leciał szybko, Kevin poprosił o rachunek i zapłacił za cały posiłek. Oczywiście nie pozwolił mi zapłacić za siebie, bo wtedy nie był by dżentelmenem. Wyjaśnił mi kiedy się kłóciliśmy. Dałam za wygraną. Szczerze powiedziawszy polubiłam go, mimo, że nie znaliśmy się na tyle długo. Nie wiem w jakich okolicznościach poznał się z moimi rodzicami przecież był nie wiele starszy ode mnie, jednak nie rozwodziłam się nad tym. Był pierwszą osobą jaką znałam w Los Angeles i dobrze wiedział kim jestem. Miałam tylko cichą nadzieję, że nie będzie miał długiego języka i nikt tu się nie dowie kim jestem…. Droga do mojego domku minęła szybko, choć jak w każdym mieście zdarzały się korki. Kevin chyba ich nie lubił, jak tylko staliśmy to za każdym razem reagował nerwowo. To nie było nic dziwnego, każdy mieszkaniec LA tak się zachowywał.
- I co zamierzasz tu dalej mieszkać ?? – Spytał, mimo, iż był w pełni skupiony na prowadzeniu auta.
- Przecież w Warszawie też bywają korki. Dla mnie to nic strasznego. – Odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
- Ale Los Angeles to nie Warszawa Niki. – Powiedział tak troskliwie, ale nie patrzył w moją stronę cały czas obserwował sytuację – No a już wiesz co zrobisz ze swoim wyglądem ??
-Tak wiem, ale korki to korki. A co do jego wyglądu to będę raczej zmuszona wybrać się do fryzjera, przemaluje włosy i może narazię na tym się skończy. – Nie wiedziałam sama co mam zrobić ze sobą ale wiedziałam, że zmiana koloru będzie dobrym początkiem.
- I jaki kolor chcesz sobie zrobić?? – Wypytywał z ciekawości.
- Jeszcze nie wiem, może zielony, a może niebieski. – Udałam zamyśloną, a kątem oka przyglądałam się jego reakcji.
- No weź już nie żartuj już mój znajomy chce sobie włosy przemalować na różowo. – Kevin wyglądał na oburzonego, ale minę miał zabawną. Wielkie jak pięć złoty oczy, szeroko rozstawione usta i delikatnie zmarszczone czoło i ten ton kiedy do mnie mówił. Wspaniałe połączenie na poprawę humoru. Chętnie zrobiłabym mu zdjęcie i pokazała, ale darowałam sobie.
-Co ty twój kolega chce sobie zrobić różowe włosy?? – Zmieniłam temat mojego wyglądu.
- Tak, jego brat namawia go by tego nie robił, ale on jest bardzo uparty. Mogę nawet powiedzieć, że jest uparty jak osioł. Jest rok starszy ode mnie, ale zachowanie jego w pewnych sytuacjach porównać można do dziecka dziesięcioletniego. – Mówił takim samy tonem jak w momencie rozmowy na temat mojej nowej kolorystyki włosów.
- Haha.. nie no, nie wyobrażam sobie chłopaka w różowym kolorze. Ten twój kumpel musi być jakiś poszczelony skoro chce się tak ufarbować. – Stwierdziłam choć nie powinnam tego robić, bo nie ocenia się kogoś po wyglądzie czy po tym co ktoś mówi na danej osoby temat. Taka zasada jest, ale po pierwsze zasady są po to by je łamać, a po drugie czego oczy nie widzą temu sercu nie żal. Długo gadaliśmy na temat wyglądu, żartowaliśmy i śmialiśmy się, że nawet nie zauważyłam kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Mój domek położony był nad oceanem. Nie duży piętrowy domek w białym kolorze, a jego dach był ciemny. Wszystko wyglądało na mega luksusowe, nie wielkie podwórko z piękną zielenią. Ciekawa byłam jak wygląda we wnętrz, więc czym prędzej poszłam na rozeznanie terenu. W środku wszystko było tak zbudowane i umeblowane, że to co było na zewnątrz przeczyło temu co widziałam na własne oczy.
-Tu jest pięknie. – Powiedziałam pełna podziwu. Zawsze wiedziałam, że moi rodzice mają dobry gust co do kupna jakich kolwiek rzeczy. I nigdy jeszcze się na nich nie zawiodłam.
-No fajnie tu, ale tak sama tu będziesz mieszkać ?? – Wypalił z pytaniem Kevin.
-Wiesz na to wygląda.- Odpowiedziałam. – A czemu pytasz tak w ogóle o to?? – Dodałam po chwili. Milczał tak jakby się czegoś wstydził powiedzieć. Czyżby on chciał ze mną mieszkać ??? Przecież go nie znam na tyle, bym łączyła z nim jeden dach. Patrzyłam na jego z oczekiwaniem, aż mi udzieli odpowiedzi. Odpowiadała mi cisza.
- Tak pytam Niki. – Wykrztusił z siebie w końcu te kilka słów. – Dobra ja się zmywam do siebie, gdybyś czegoś potrzebowała to tu masz mój numer. – Oznajmił i wręczył mi kartkę z numerem telefonu. Pożegnałam się, a później odprowadziłam do drzwi. To był ciężki dzień, wzięłam bagaże i poszłam na piętro w poszukiwaniu swojej nowej sypialni. Tu wszystko  było dla mnie nowe, więc musiałam się odnaleźć. Choć na chwile obecną potrzebowałam tylko łóżka i łazienki. Byłam zmęczona. Weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia i od razu trafiłam na pokój z łazienką. Strzał w dziesiątkę. Nie rozpakowywałam się z walizek wyjęłam tylko to co najbardziej było mi potrzebne i poszłam się odświeżyć i ubrać w piżamę.  Nie zwracałam uwagi na wystrój łazienki. Nalałam tylko wody ciepłej wody do wanny, a po chwili byłam w niej zanurzona, Przyjemne ciepło otuliło moje ciało.

- Tak tego było mi trzeba – Powiedziałam do siebie czując ulgę. Po długim locie i drodze byłam bardzo zmęczona, co widać było nawet w czasie lotu, bo usnęłam. Nie wiem ile trwała moja kompiel, ale kiedy poczułam, że woda robi się coraz bardziej chłodniejsza, wyszłam z niej. Moje ciało zakryłam miękkim w dotyku ręcznikiem, na głowie wzniósł się „turban”. Wytarłam się staranie ręcznikiem, nałożyłam szybko wchłaniający się balsam do ciała o zapachu dzikiej róży, a na koniec włożyłam piżamę. W pokoju położyłam się na łóżko i w mgnieniu oka przeniosłam się w świat Morfeusza.