Rozdział
V
Na
drugi dzień
obudziłam się z okropnym bólem głowy, nawet najcichszy dźwięk sprawiał, że
miałam wrażenie jakby stado słoń przeszło po mnie. Nigdy jeszcze nie czułam się
tak źle. W ustach miałam nie przyjemny posmak, a gardło było niczym Sahara.
Nawet nie chciałam patrzyć na własne odbicie w lustrze, bo już widziałam ten
rozmazany makijaż, poczochrane włosy i bladą twarz, jakbym była córką młynarza.
Patrzyłam w sufit i jeszcze trochę kręciło mi się w głowie. Nie chętnie
zwlekłam się z łóżka, nawet nie chciało mi się ubierać, więc założyłam szlafrok
i moje puchate kapcie. Zeszłam na dół prosto do kuchni. Spojrzałam w telefon
schodząc po drewnianych schodach. Miałam jedną wiadomość od Kevina. „Jak się
czujesz imprezowicz ko?”
„A jak mam się czuć ?? „
Odpisałam mu. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam komórkę do kieszeni. Odkąd przyjechałam do Los Angeles Kevin
zachowuje się jak mój starszy brat, którego nigdy nie miałam. Cieszyło mnie to
i jakoś dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
-Kevin jak tylko zjawisz się u
mnie obiecuje ci, że twoje dni są policzone za to, iż pozwoliłeś mi na to bym
doprowadziła się podczas imprezy do takiego stanu – Powiedziałam do siebie
trzymając się za bolącą głowe. Kiedy nastawiałam wodę na kawe, myślałam nad
dzisiejszą nocą i zdałam sobie sprawę, że
mało co z niej pamiętałam. Jedyne co zachowało się w mojej głowie to
początek imprezy i na moje nieszczęście ten incydent z tym facetem podczas
tańca, plus jeszcze rozmowa z Kev, a później już nic. Miałam tylko nadzieję, że
nic głupiego nie robiłam. Nie chciałabym później słyszeć na swój temat jakiś
żartobliwych uwag ze stron osób, które mnie znają. Woda zaczęła się gotować,
wyłączyłam ją i zalałam kubek. Po chwili szklane naczynie wypełniła czarna
ciecz. Posłodziłam dwoma łyżeczkami cukru ciepły napój, zamieszałam i wzięłam
niewielki łyczek. Tego dnia piłam kawę bez mleka. Nie wiem czemu, ale jakoś tak
wyszło samo. Może to kolejna zmiana w moim życiu – Pomyślałam. Poszłam do
salonu i dopiero dzisiaj zauważyłam stojące za ścianą pianino. – Może trochę
popracuję – Pomyślałam patrząc na instrument. Kusiło mnie więc odłożyłam kubek
z kofeiną na niewielki stolik obok i
zasiadłam na miejscu na wprost, jedną ręką przejechałam po klawiszach.
Nacisnęłam najpierw jeden później drugi. Jednak na dźwięk instrumentu o tej
porze nie byłam gotowa; nie czułam się
na siłach, za bardzo doskwierał mi ból głowy. Usiadłam przed telewizorem i
zaczęłam oglądać jakąś komedie, na którą akurat trafiłam. Nie miałam zamiaru
nigdzie wychodzić, chciałam się poddać leniuchowaniu spędzić cały dzień w
piżamie. Delektowałam się smakiem kawy, śmiejąc się przy tym z filmu. Gdy do
moich uszu dotarł dźwięk dzwonka. Wzdychnęłam ciężko i podniosłam się z
kanapy. Podeszłam do drzwi, a u ich
progu zobaczyłam Kevina.
-Cześć. – Przywitałam go krótko
uśmiechając się do niego serdecznie.
-Hej. Ty dopiero wstałaś??
-Nooo…. Jak widać na załączonym
obrazku.
Wiedziałam, że stoję przed nim w
piżamie i szlafroku. Nawet się tego nie wstydziłam, czułam się przy nim swobodnie.
Jego mina, która malowała się na jego twarzy dawała mi do zrozumienia, że
trochę peszy się czuje w zaistniałej sytuacji.
- No przecież jestem u siebie w
domu. – Dodałam po chwili ciszy. – A ciebie co do mnie sprowadza?
-Wiesz chciałem sprawdzić jak się
czujesz po wczorajszej imprezie. Dałaś wczoraj czadu. – Zaśmiał się.
- Hymm… wejdź do środka-
Zaprosiłam odsuwając się na bok, by mógł przejść dalej i poszliśmy do kuchni. –
A więc mówisz, że dałam czadu?? –
Powtórzyłam słowa kumpla. Przygotowując mu kawę dla swojego gościa.
-Nooo… nie wiedziałem, że z
ciebie taka łowczyni mężczyzn. – Przyznał śmiejąc się przy tym, a ja myślałam,
że się przesłyszałam.
-Że co?! – Krzyknęłam. – Kevin co
się wczoraj działo???
-To ty nic nie pamiętasz, że tak
się dziwisz??
-Ty mnie głupio nie pytaj. Tylko
gadaj co wczoraj…
-Dobra powiem ci. A więc kiedy
skończyliśmy rozmawiać przy barze, ty poszłaś na parkiet bawić się. Co jakiś
czas podchodzili do ciebie inni faceci i prośli cię do tańca, albo stawiali ci
drinka, po którym znowu się bawiłaś. Kiedy już nudził ci się partner
odchodziłaś od niego i znowu przez jakiś czas tańczyłaś sama. – Kiedy mówił
czułam jak na moich policzkach tworzą się wypieki. Miałam ochotę zapaść się pod
ziemie, ale słuchałam go dalej nie przerywając mu - Choć z jednym bawiłaś się
najdłużej. Może dla tego, że nie odstępował cię na krok. Nawet odwiózł cię nawet
do domu.
- Kto to był??? Czy ja z nim?? –
Spytałam już całkowicie pogrążona we własnym wstydzie.
- Yyyy… - Zaciął się – Noo
więęccc to… ehhh to był Tom. – Wyjawił w końcu.
- Jassnna cholera, to nie mógł
być kto inny tylko ON !! – Przeklęłam siarczyście. – Kevin czy ja z nim… no
wiesz.. zrobiłam coś czego mogę teraz żałować??? – Wypytywałam nerwowo. W duchu
modliłam się o to, by to co mi do głowy przyszło nie miało miejsca. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Niki
my z Billem wróciliśmy oddzielnie, wiesz poznaliśmy fajne dziewczyny i
zostaliśmy dłużej. Ty już nie byłaś w stanie … więc Tom zadeklarował, że się
tobą zaopiekuje. A patrząc na ciebie to wykonał swoją obietnicę. Jesteś cała i
zdrowa we własnym domu. – Tłumaczył.
- Czyli nie wiesz czy z nim się
przespałam ???
-No nie.- Zaśmiał się rozbawiony
- Sama musisz go zapytać. Kiedy dzisiaj spotkaliśmy się w studio nie wspominał,
że spędził noc. Pewnie i tak by mi nie powiedział. Ale pytałem Billa, a on
wyznał, że kiedy wrócił Tom już spał u siebie.
Nie wierzyłam albo nie chciałam
wierzyć w to co mówił do mnie. Jeszcze ta niepewność jaka przenikała mnie na
wylot. Nie mogłam dłużej wytrzymać, nie wiedziałam czy mam być zła na siebie
czy na Kevina. W gruncie rzeczy jestem dorosła i doskonale wiem, że jestem
odpowiedzialna za to co robię nawet po pijanemu. Jedyne co w tym wszystkim jest
do bani to, to , że czeka mnie rozmowa z Tomem o tym co działo się kiedy mnie
odwoził do domu.
- No Oki.
- Niki wiem, że Tom to
kobieciarz, ale nie oceniaj go pochopnie. Wbrew temu co się o nim słyszy i
czyta to w porządku facet. – Zapewnił mnie. Nie wiem czy chciał mnie przekonać,
że Tom się ze mną nie przespał czy po prostu uspokoić. Ale uczucia jakie mną
targały były zbyt silne, bym przyjęła jego słowa z oczekiwanym wynikiem.
- Dobra nie wracajmy do tego…
-Pogadaj z nim szczerze i
będziesz wiedziała czy coś między wami zaszło.
– Przerwał mi w pół zdania.
- Kevin rzecz w tym, że ja nie
chce z nim rozmawiać, a tym bardziej go widywać. A pomijając ten fakt, to nie
ufam mu nie wiem czy byłabym w stanie uwierzyć mu. – Oznajmiłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dlaczego??
- Ehh.. Po pierwsze to, że z nimi
się znam dzięki tobie niweczy mój plany i ty dobrze o tym wiesz, a po drugie
nie wydaje mi się bym mogła mu na tyle ufać, nie wygląda na takiego. -
Argumentowałam
-Ty też jesteś sława, a co do Tom
to sama musisz przejrzeć na oczy jaki jest na prawdę. – Zauważył znów mi
wcinając się w zdanie.
-No tak tyle, że ja przyjechałam
tu, by odpocząć od sławy i wszystkiego co z tym związane. Zrozum, że gdyby ktoś
zrobił nam zdjęcie na przykład jakaś jego fanka lub ktokolwiek inny.
Natychmiast pojawiło by się to w sieci, a co za tym idzie w parze dziennikarze
zaraz, by węszyli jak te psy myśliwskie i odkryliby kim jestem. – Wyjaśniłam i
po czułam jak jakiś ogromny ciężar spada ze mnie.
-Mam nadzieje, że nie
powiedziałeś im kim jestem?? – Spytałam chcąc się upewnić.
-Nie no coś ty. Cały czas mówię,
że jesteś moją znajomą z wakacji. – Oświadczył .
- I tego się trzymajmy. Ale i tak
musze unikać Billa i Toma oraz innych sławnych osób.
-Spoko. Możesz mi zaufać. –
Uśmiechnął się. – Jednak to będzie trochę trudne trzymać cię z dala od Toma. Bo
znasz mnie, a ja jestem ich znajomym, którego poprosił o to bym zabrał cię na imprezę, którą urządzają z
Billem. – Przyznał wpatrując się w czarną kawę.
-Wiesz, że nie przyjdę. Wymyśl
jakąś wymówkę Powiedz na przykład, że zachorowałam…
- No postaram się ale nie
obiecuj, że to coś da. Widzisz bracia Kaulitz są bardzo uparci i dążą do celu
za wszelką cenę. – Spojrzał na zegarek wiszący nad wejściem do pomieszczenia, w
którym się znajdowaliśmy. – Dobra, ja uciekam. Dzięki za kawę. Znów się
spóźnię, ale teraz to już chyba będzie u mnie normalne. – Zaśmiał się. –
Narazie – Rzucił mi na pożegnanie i wyleciał z mieszkania jak poparzony. W
momencie zostałam sama w domu. Zebrałam ze stołu brudne szklanki i poszłam się
ubrać w coś normalnego, codziennego.
Przez cały dzień nic nie robiłam,
a tak szybko mi minął, że nie zauważyłam nawet kiedy nastał wieczór. Za oknem już było ciemne niebo, wypełnione
masą gwiazd, a ulice oświetlały lampy nocne. Jedni szykowali się na kolejny
dzień, by ponownie poświęcić się pracy i obowiązkom, drudzy zaś imprezowali w
klubach. A ja no cóż… patrzyłam na stojące pianino, myślałam czy dobrze
zrobiłam uciekając od tego co tak bardzo kochałam. Tęskniłam za rodzicami i
obsługą, która nadawała wrażenie, że coś zawsze dzieje się w domu, jednak nie
tęskniłam, za byciem rozpoznawalną.
Teraz nikt mnie nie znał mogłam swobodnie chodzić tam gdzie mi się
żywcem podobało. Nie musiałam się obawiać
fanów, którzy zaraz by mnie zaczepili i prośli o autograf czy wspólne
zdjęcie. Byłam sama, zdana na siebie i w
sumie na Kevina, który gdy czegoś potrzebowałam służył swoją pomocą. Dziś mimo
wszystko czułam się samotna. Nie przywykłam do takiej ciszy i spokoju. Dopiero
teraz to zauważyłam. Wczoraj cały dzień byłam zajęta, przed wczoraj zbyt zmęczona,
by cokolwiek dostrzec.
Tak teraz miało wyglądać moje
życie??? Pytałam samej siebie w myślach wciąż wpatrując się w stojący
instrument. Podeszłam do niego i usiadłam. Zaczęłam grać pierwsze co przyszło
mi do głowy, nie wiem kiedy to się stało,że dźwięk wprowadził mnie w twórczy
trans. W myślach zaczęłam układać słowa, które w pewnym momencie zaczęły
wychodzić z moich ust. Grałam i czułam się cudownie; grałam to co dyktowało mi
serce; grałam i nie mogłam przestać. Nic w koło mnie nie obchodziło, nawet nie
zwracałam uwagi na dzwonek do drzwi. Przecież zamknęłam je na klucz nikt nie
mógł wejść. Przestałam na chwilę grać, by sprawdzić czy ten kto był pod
drzwiami już sobie poszedł. Wyjrzałam przez wizjer – nie było nikogo – wróciłam
ponownie do salonu. Tym razem wzięłam długopis i kartkę. Grałam i notowałam
słowa oraz nuty.
- Bardzo ładne. – Usłyszałam
czyjś głos; męski głos. Moje serce biło jak szalone. – Przecież zamknęłam
drzwi. – Powiedziałam w myślach do siebie. Odwróciłam się by poznać tego, który
wdarł się do mojego domu nie proszony.
-Tom co ty tu…??? Jak przecież
drzwi są…?? – Mówiłam zdziwiona.
-No są zamknięte to fakt, ale
drzwi na tarasie już nie. Ehh… trochę
mnie to kosztowało by się tu dostać. – Pokazał mi rozerwaną koszulę. Moje oczy
były jak pięć złotych.
- A czy wiesz, że to co ty
zrobiłeś nazywa się włamanie i jest karalne?? - Zawiesiłam na swojej klatce piersiowej
splątane ręce.
- Teoretycznie masz rację, ale
praktycznie niczego nie ukradłem, nikogo nie zabiłem więc można to uznać za wtargnięcie.
Ale skoro jestem tu, a ty nie dzwonisz na policję to można to z kolei
potraktować jako twoją akceptację mojej obecności. – Uśmiechnął się cwaniacko.
-Praktycznie zawsze mogę się
wyprzeć tego, że twoja obecności mi odpowiada. Więc lepiej wyjdź z mojego domu.
– Zagroziłam odwzajemniając jego cwaniacki uśmieszek. Modliłam się w duchu, by
wyszedł, bo czułam, że rzeczywiście jego obecność jest czymś czego właśnie
chce.
-Oj przestań nie ma nic gorszego
jak bycie samemu. – Skwitował moje słowa, tym samym ignorując moje groźby. Posadził swoje cztery liter na mojej sofie, a
ja patrzyłam na niego. To było bezczelne, a jednak nie potrafiłam na to
zareagować odpowiednio. Przecież on zachowywał się tak jakby był u siebie.
- Czemu nie ma cię na swojej imprezie??
– Spytałam chcąc wybadać przyczynę jego odwiedzin.
-Bo Kevin powiedział, że jesteś
chora. Choć kiedy tak teraz na ciebie patrzę to myślę, że to była zwykła bujda,
tania wymówka, której nie jestem w stanie zrozumieć.- Przyznał się drapiąc się
ręką po głowie. Przejrzał mnie.
-Czego nie jesteś w stanie
zrozumieć?? Że po wczorajszej imprezie mam dosyć imprez jak na razie?? –
Wymigałam się nie chciałam mu mówić, że głównym powodem mojej nieobecności na
ich imprezie jest ich sława i wszystko co z tym się wiąże.
- Hahaha… - Śmiał się, a mi wcale
nie było do śmiechu.
-Z czego się śmiejesz ?? –
Spytałam patrząc na niego złowrogim spojrzeniem.
-Wiesz przypomniało mi się coś. –
Powiedział rozbawionym głosem.
-Niby co? – Wbiłam w niego wzrok.
-Oj no faktycznie wczoraj dałaś
trochę czadu, ale powiem ci, że jak wypijesz to taka niedostępna nie jesteś. –
Śmiał się dalej.
-Co chcesz przez to powiedzieć??
– Ciągnęłam go za język, a w środku czułam jak się cała gotuje.
-No nie udawaj głupiej Niki. –
Posłał mi oczko – Jesteśmy dorośli.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?? –
Warknęłam przez zęby; byłam coraz bardziej u kresu wybuchu.
-Nie no, nie ale powiem ci, że
słodko całujesz. – Dalej jego cwaniaki uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Nie wytrzymałam, chwyciłam za poduszkę i
zaczęłam go nią okładać z całych sił, a on śmiał się jeszcze mocniej jakby
wcale go to nie ruszało.
- Ty świnio!!!.... Ludzka
gnido!!!... Dobrze się czujesz kiedy wykorzystujesz dziewczyny !!!.... – Krzyczałam
uderzając poduszką. Tomowi chyba już nie było do śmiechu słysząc moje słowa.
Jego śmiech jakby ucichł w mgnieniu oka. Złapał za poduszę wyrwał mi ją z rąk i
odrzucił na bok. Wstał nerwowo i zbliżał się do mnie, a ja machinalnie
oddalałam się od niego. Nie wiedząc, że za mną
jest ściana. Oparłam się o nią, a on stał przede mną, grodząc mi pole do
ucieczki. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Wtedy zobaczyłam ten gniew w jego
ciemno brązowych oczach…..